Poseł Pęk: próbowano mnie zabić (aktl.)

Poseł Pęk: próbowano mnie zabić (aktl.)

Dodano:   /  Zmieniono: 
Poseł do Parlamentu Europejskiego Bogdan Pęk podejrzewa, że doszło do zamachu na jego życie. "Ktoś odkręcił śruby w kołach mojego samochodu" - powiedział Pęk.
Eurodeputowany powiedział dziennikarzom, że w ubiegłą sobotę, kiedy podróżował z córką, synem i synową na rodzinne uroczystości do  Rzeszowa, spadło przednie koło jego samochodu po stronie kierowcy. Stało się to w miejscowości Łopoń koło Wojnicza (Małopolska), kiedy Pęk zaniepokojony dziwnym zachowanie samochodu na drodze skręcił na stację benzynową.

"Na szczęście koło spadło przy małej prędkości, nie większej niż 10 km na godzinę, bo zjechaliśmy na stację. Nie doszło do  wypadku i nikt nie ucierpiał. Ale gdyby stało się to na drodze, przy większej prędkości, samochód by dachował. Uzmysłowiłem sobie, że gdyby koło odpadło 200 metrów wcześniej, to prawdopodobnie z  cała rodziną pojechalibyśmy na łono Abrahama" -mówił Bogdan Pęk.

Dodał, że jak się później okazało, śruby były poluzowane także w  tylnym, lewym kole, tak że można je było odkręcić palcem. W  pozostałych kołach - po prawej stronie - poluzowane były specjalne śruby zabezpieczające przed kradzieżą.

Bogdan Pęk porusza się terenowym land roverem discovery z 1996 r. Jak twierdzi, bardzo dba o swój samochód i auto jest w nienagannym stanie technicznym. "Nie można wykluczyć kradzieży, ale dziwne jest to, że złodziej nie zabrał się do najłatwiejszego do odkręcenia koła zapasowego z nową oponą, które jest z tyłu, na drzwiach auta, i że po odkręceniu śrub nie zabrał kół. A żeby odkręcić śruby musiał dorobić specjalny klucz" - mówił Pęk.

Pęk przyznał jednak później, że dzień lub dwa przed podróżą przekładał koła u mechanika. "Robię to w tym warsztacie od lat i  nie przypuszczam, żeby popełniono błąd. Zresztą po zmianie kół jeździłem kilkadziesiąt kilometrów po mieście i nie zauważyłem niczego niepokojącego" - dodał.

Do teorii o zamachu skłaniają Bogdana Pęka także inne wydarzenia z ostatnich tygodni: w krakowskiej przychodni zaginęła jego karta zdrowia, a w hotelu w Brukseli skradziono podręczną torbę, w  której miał dokumenty z adresami, klucze do domu, klucz do  samochodu i do sejfu z bronią.

"Torba została skradziona zza stosu walizek i akurat ta, a nie żadna inna. Oglądaliśmy na zarejestrowanym przez hotelową kamerę moment kradzieży. Ale policja belgijska twierdzi, że nie jest w  stanie odtworzyć twarzy sprawcy w sposób na tyle ostry, by możliwe było wykonanie portretu tego człowieka. Odmówili także wydania kasety w celu obróbki przez polskich ekspertów" - mówił Pęk.

Eurodeputowany nie wie kto i dlaczego miałby chcieć jego śmierci. "W ostatnim czasie nikt mi nie groził. Nie mam żadnym podejrzeń. Nie chcę nikogo skrzywdzić, wolę być ostrożny, ale  sytuacja jest bardzo dziwna" - mówił dziennikarzom. "Nie zwróciłem się do policji o ochronę" - dodał.

Sprawę bada małopolska policja. Prokuratura Rejonowa w  Tarnowie sprawę tą przekazała prokuraturze w Krakowie. Według Pęka, postępowanie nadzoruje Prokuratura Krajowa.

Bogdan Pęk mandat eurodeputowanego zdobył startując w okręgu małopolsko-świętokrzyskim z listy LPR. Uzyskał największą liczbę głosów w okręgu - 105 tysięcy 417.

ss, em, pap