Kwaśniewski poprze Kuczmę? (aktl.)

Kwaśniewski poprze Kuczmę? (aktl.)

Dodano:   /  Zmieniono: 
Przyjęcie w przeddzień wyborów na Ukrainie prezydenta Leonida Kuczmy przez polskiego prezydenta jest niestosowne i może być odczytane jako wyraz poparcia dla kandydata obozu rządzącego - uważa część posłów.
Ta kontrowersyjna wizyta w dodatku w takiej chwili - na kilka dni przed prezydenckimi wyborami na Ukrainie, co do których napływa wiele niepokojących sygnałów - wywołała sprzeczne oceny między wśród posłów. Jedni są oburzeni i uznają ją za legitymizowanie tego co dzieje się na Ukrainie w związku z wyborami prezydenckimi; inni nie widzą w niej nic niestosownego.

Kuczma w poniedziałek przybędzie do Polski z czterogodzinną wizytą roboczą.

Szef klubu PO Jan Rokita uważa, że wizyta prezydenta Ukrainy, na kilka dni przed wyborami, oznacza "jakąś formę wsparcia dla przeciwników zagrożonego i prześladowanego w tej chwili Wiktora Juszczenki i jego obozu". Tymczasem - dodał - z naszego kraju powinien płynąć wyraźny sygnał, iż warunkiem dalszego wspierania przez Polskę interesów Ukrainy w świecie, powinno być "zachowanie elementarnych standardów przyzwoitości w ukraińskiej polityce".

Podobnego zdania jest wicemarszałek Sejmu Kazimierz Michał Ujazdowski (PiS). Uważa on, że przyjmowanie Kuczmy to ze strony polskiego prezydenta "autoryzacja łamania zasad państwa prawa na Ukrainie i całej linii zwróconej przeciw Zachodowi". "Wyrażając na to zgodę w szczycie kampanii wyborczej, Aleksander Kwaśniewski zgadza się na prorosyjską i sprzeczną z zasadami cywilizacji zachodniej linię, którą reprezentują Kuczma i premier (Wiktor) Janukowycz" - ocenił wicemarszałek.

Odmiennego zdania niż Rokita jest jego klubowy kolega Bronisław Komorowski, który uważa, że przyjazd prezydenta Ukrainy może "mieć jakieś znaczenie polityczne". "Kuczma jest z tego znany, że zawsze starał się lawirować między Wschodem a Zachodem" - powiedział. Wizyta - jego zdaniem - "to bardzo miły gest ze strony Kuczmy" i - jak się wydaje - może stanowić "gest w stosunku do prezydenta Kwaśniewskiego, który włożył bardzo wiele wysiłku i pomysłowości w  budowanie jak najlepszych relacji polsko-ukraińskich, właśnie na  poziomie prezydentów".

Wyrażenia niepokojów związanych z sytuacją na Ukrainie oraz  "szczerego mówienia o tym" spodziewa się, od polskich rozmówców Kuczmy wicemarszałek Sejmu Tomasz Nałęcz (SdPl). Podkreślił, że  "nie powinniśmy pozwolić, aby wizyta była wykorzystywana w  wyborach prezydenckich po stronie jednego z kandydatów".

Andrzej Grzyb (PSL) ma nadzieję, że wizyta Kuczmy będzie pomocna w tym, aby wybory na Ukrainie odbyły się zgodnie ze standardami demokratycznymi.

Jak się można było spodziewać, żadnych wątpliwości w tej sprawie nie ma wiceszef sejmowej komisji spraw zagranicznych Tadeusz Iwiński (SLD). Wizytę Kuczmy traktuje on jako "rzecz zupełnie naturalną" i nie widzi w niej nic niestosownego. "Stosunki polsko-ukraińskie są szczególne (...) i  szczególne były też kontakty osobiste obu prezydentów" - argumentował. - Prezydent Kwaśniewski zapewne poinformuje Kuczmę o polskich niepokojach w związku z tym co się dzieje na Ukrainie - dodał.

Sejm przyjął w piątek uchwałę, autorstwa posłów Platformy Obywatelskiej, w której apeluje do władz Ukrainy o zachowanie wszelkich demokratycznych standardów podczas zbliżających się wyborów. Za jej przyjęciem opowiedziało się 330 posłów, przeciw było 12, przy 22 wstrzymujących się.

W uchwale czytamy m.in.: "Sejm, stojąc na stanowisku, że wolne i  uczciwe wybory stanowią główny element demokratycznego porządku w  państwie prawa, apeluje do władz Ukrainy, by podczas zbliżających się wyborów zachowano wszelkie standardy demokratyczne, do których przestrzegania Ukraina w przeszłości się zobowiązała. Wolne i  uczciwe wybory stanowią gwarancję pogłębienia procesu integracji Ukrainy ze strukturami euroatlantyckimi".

"Sejm pragnie zapewnić, że nie będzie ustawał w wysiłkach na  rzecz wspierania Ukrainy w jej współpracy z Unią Europejską i  Sojuszem Północnoatlantyckim. Silna obecność demokratycznej i  niepodległej Ukrainy w Europie stanowi istotny element stabilizacji i umacnia ład europejski" - głosi uchwała.

Posłowie wykreślili z pierwotnego projektu jeden akapit, dotyczącego nierównego dostępu do mediów kandydatów. Według Andrzeja Grzyba (PSL), autora tej poprawki, akapit ten "miał charakter pouczania sąsiada".

Po głosowaniu Bronisław Komorowski (PO) wyraził ubolewanie, że  "głosami lewicy plus Samoobrony został wyrzucony akapit, który mówił o konkretnym problemie, jakim jest coraz większe utrudnienie dostępu do mediów opozycji na Ukrainie". Zdaniem Komorowskiego, świadczy to o "pewnej takiej nieśmiałości w podejściu Sejmu do  problemu ukraińskiego".

W czasie sejmowej debaty większość posłów mówiła, że jest to ważny głos polskiego parlamentu w sprawie ukraińskich wyborów, zwłaszcza, że - jak powiedział Tomasz Markowski (PiS) - "tylko w pełni demokratyczna Ukraina będzie gwarantem niepodległości Polski". Jerzy Szteliga (SLD) podkreślił, że "polskie zainteresowanie i  polska życzliwość dla postępów demokracji na Ukrainie są dodatkowo uzasadnione (...) naszym sąsiedztwem".

Jedynie Waldemar Borczyk (Samoobrona) oświadczył, że uchwała "jest bezprecedensowym mieszaniem się w sprawy suwerennych państw i narodów". Jego zdaniem, "projekt uchwały jest przykładem oczywistej manipulacji". Nie dziwi ona w świetle roli, jaką odegrał lider Samoobrony podczas niedawnych wyborów na Białorusi, potępionych przez cały demokratyczny świat.

Prezydent Ukrainy Leonid Kuczma przyjeżdża do Polski z wizytą pożegnalną - argumentował minister spraw zagranicznych Włodzimierz Cimoszewicz. "Gdyby któryś z polskich kluczowych polityków składał w tej chwili wizytę na Ukrainie, byłoby to niezręczne i mogłoby zostać uznane za jakiś sposób ingerowania w przebieg kampanii wyborczej. Natomiast to, że prezydent Kuczma, który w ten sposób potwierdza swoje odejście z polityki, ze swego stanowiska, przyjeżdża do  Polski przed wyborami z wizytą pożegnalną, nie powinno budzić żadnych kontrowersji" - powiedział

Wcześniej szef prezydenckiego Biura Spraw Międzynarodowych Andrzej Majkowski powiedział, że jest to wizyta, podczas której prezydent Kuczma chce dokonać podsumowania swojej dziesięcioletniej kadencji i współpracy z Polską. "Chce również poinformować o sytuacji, jaka jest na Ukrainie przed wyborami" -  dodał.

"Gdyby po wyborach obserwatorzy międzynarodowi nie mogli sformułować pozytywnej oceny - a wierzę, że tak nie będzie - to  oczywiście z tego mogłyby wyniknąć problemy w relacjach między Ukrainą a wieloma partnerami tego kraju" - powiedział Cimoszewicz.

Przyznał, że niepokojące są pewne wydarzenia w trakcie kampanii wyborczej na Ukrainie, np. "bardzo tajemnicza choroba jednego z  głównych kandydatów" (chodzi o Wiktora Juszczenkę - w związku z  nietypowym przebiegiem jego choroby wiedeńscy lekarze podejrzewali, iż był on narażony na działanie broni biologicznej).

Podczas kilkugodzinnej wizyty w Polsce Kuczma spotka się z prezydentem Aleksandrem Kwaśniewskim, a następnie weźmie wraz z  nim udział w konferencji prasowej.

Faworytami zaplanowanych na 31 października wyborów prezydenckich na Ukrainie są lider opozycji Wiktor Juszczenko i kandydat obozu władzy, premier Wiktor Janukowycz. Według ostatnich sondaży przedwyborczych, minimalnie większym poparciem wyborców cieszy się Janukowycz, ale duża część Ukraińców nie zdecydowała jeszcze, na  kogo odda swój głos. Najprawdopodobniej o tym, kto zostanie nowym prezydentem Ukrainy, rozstrzygnie dopiero druga tura głosowania, 21 listopada. Ogółem o prezydenturę ubiega się 24 kandydatów.

**********

Ekipa prezydenta Ukrainy Leonida Kuczmy gotowa jest do użycia siły, w tym broni palnej przeciwko osobom, które w najbliższych dniach wezmą udział w przedwyborczych demonstracjach ulicznych - twierdzi opozycyjny blok Nasza Ukraina w opublikowanym oświadczeniu do narodu ukraińskiego.

"Trudno nam uwierzyć w prawdziwość tych złych zamiarów władzy, ale systematyczność docierających do nas informacji na ten temat -  większość z nich sprawdziliśmy - utwierdza nas w przekonaniu, że  wydano zgodę na użycie broni palnej" - czytamy w dokumencie.

Opozycję najbardziej niepokoi, iż tysiącom żołnierzy, których ściągnięto do Kijowa w ramach przygotowywanej na 28 października defilady zwycięstwa z okazji 60. rocznicy wyzwolenia Ukrainy spod okupacji hitlerowskiej, rozdano broń i dostarczono ją także do  gmachu Centralnej Komisji Wyborczej. Sam budynek w najbliższych dniach ma być otoczony wielometrowym ogrodzeniem.

Władze twierdzą, że oddziały ściągnięte na defiladę zostaną wycofane z Kijowa dzień później.

Według opozycji, siłowy scenariusz władz może znaleźć praktyczne zastosowanie już w trakcie zapowiedzianej na sobotę w Kijowie wielotysięcznej demonstracji. Zdaniem organizatorów, w wiecu poparcia dla kandydata opozycji na prezydenta Wiktora Juszczenki może wziąć udział nawet 100 tysięcy ludzi.

Opozycja sądzi, że w przypadku realizacji siłowego scenariusza na  Ukrainie może być wprowadzony stan wyjątkowy, a wybory, czy raczej wyniki pierwszej tury z 31 października, anulowane.

"W przededniu sobotniej demonstracji z wszystkich obwodów Ukrainy w tajemnicy ściągnięto i rozlokowano pod Kijowem oddziały specjalne Berkut. Mają one powrócić do stolicy 29 października. (...) 5 tysięcy żołnierzy już rozlokowano w ośrodkach wypoczynkowych pod stolicą. Przed 31 października ich liczba wzrośnie do 15 tysięcy. Będą uzbrojeni m.in w elektryczne paralizatory. W ich dyspozycji będą też transportery opancerzone, śmigłowce i polewaczki - czytamy w oświadczeniu Naszej Ukrainy.

Według informacji opozycji, w obwodzie donieckim (wschodnia Ukraina) władze werbują górników - od 20 do 200 z jednej kopalni -  którzy będą brali udział w prowokacjach ulicznych w Kijowie. "Z  nimi będą przebrani za górników słuchacze szkół MSW i  kryminaliści. Ci ostatni w koszulkach w kolorach opozycji będą mieli za zadanie wybijać okna wystawowe, przewracać samochody, organizować burdy w lokalach wyborczych. Obiecano im w nagrodę nowe samochody i po 10 tysięcy hrywien (ok. 2 tys. dolarów)".

W tym samym dokumencie opozycja apeluje do rodzin żołnierzy i  milicjantów, aby przekonały ich o konieczności odmowy wykonywania -  jak to określono - przestępczych rozkazów władz.

"Ten apel adresujemy także do ukraińskich patriotów, oficerów, którzy mają poczucie godności i honoru. Pamiętajcie, że  składaliście przysięgę ukraińskiemu narodowi, a nie bandytom u  władzy. Nie wykonujcie przestępczych rozkazów, bo na ulicy możecie spotkać swoją córkę czy brata" - piszą przedstawiciele Naszej Ukrainy.

Niezależni obserwatorzy w Kijowie są przekonani, że ukraińskie władze nie  zdecydują się na zastosowanie przedstawionego przez opozycję scenariusza. Według nich, wszystkie działania władz są od miesięcy skierowane na podgrzewanie atmosfery strachu, pogłębianiu uczucia niepewności wśród wyborców, którzy mają uwierzyć, że głównym winowajcą coraz bardziej zaostrzającej się sytuacji społecznej jest lider opozycji Juszczenko. W rezultacie, w imię mniejszego zła, wyborcy powinni zagłosować na rywala Juszczenki, premiera Wiktora Janukowycza.

Część obserwatorów nie wyklucza jednak, że dojdzie do zamieszek, częściowo sprowokowanych przez władze, co może być wykorzystane jak podstawa do odwołania wyborów, czy też anulowania wyników głosowania. W ten sposób obecna ekipa z prezydentem Leonidem Kuczmą mogłaby przedłużyć swe rządy.

em, pap

Więcej o kampanii wyborczej na Ukrainie