Siemiątkowski: monopol J&S zagrażał bezpieczeństwu Polski (aktl.)

Siemiątkowski: monopol J&S zagrażał bezpieczeństwu Polski (aktl.)

Dodano:   /  Zmieniono: 
W 2002 roku nie miałem sygnałów o żadnych nieprawidłowościach na linii zarząd śledczy UOP - prokuratura. Gdybym miał, wdrożyłbym postępowanie wyjaśniające - zeznał przed komisją śledczą ds. Orlenu Zbigniew Siemiątkowski.
O sprawowanie nadzoru nad Urzędem Ochrony Państwa pytał Siemiątkowskiego wiceszef komisji Zbigniew Wassermann (PiS). "Czy wystarczającymi sygnałami nie było to, że sprawą związaną z  Andrzejem Modrzejewskim (b. prezes PKN Orlen) interesował się premier i sejmowa komisja ds. służb specjalnych" - dociekał poseł. "Nie widziałem powodów i potrzeb, by wdrażać postępowanie" -  powiedział Siemiątkowski. Dodał, że "na tamtym etapie" wystarczyły mu oświadczenia jego funkcjonariuszy, którzy zapewniali, że 7 lutego 2002 roku oficerowie UOP byli w prokuraturze przypadkowo, w  związku z inną zaległą sprawą, a nie w związku z planami zatrzymania Modrzejewskiego.

Siemiątkowski, który jako szef Agencji Wywiadu spotkał się 31 lipca 2003 r. z Janem Kulczykiem, zeznał w środę przed komisją, że  było to jego jedyne spotkanie i jedyna rozmowa z poznańskim biznesmenem, nie licząc okazjonalnych spotkań na różnych uroczystościach. Dodał, że rozmawiając z Kulczykiem nie wiedział, iż agenci z AW wiedzą już o spotkaniu biznesmena z Ałganowem. "Przypominam sobie nawet, że mówiłem oficerowi Agencji +wie pan, że przyszedł do mnie doktor Kulczyk i powiedział, że widział się z  tym Ałganowem+. W odpowiedzi usłyszałem: +Szefie, właśnie piszemy dla pana raport w tej sprawie+" - relacjonował Siemiątkowski.

Były szef AW nie wykluczył, że Agencja zdobyła wiadomość o  spotkaniu przed 31 lipca 2003, i dopiero tego dnia opracowywała ją w wersji pisemnej. Równie prawdopodobne jest według niego to, że  informacja o spotkaniu Kulczyk-Ałganow dotarła do AW dopiero tego dnia, czyli 31 lipca. Odtajnione niedawno notatki agenta AW i  Siemiątkowskiego są datowane na 1 sierpnia 2003 r.

Według Kulczyka, spotkał się on z Ałaganowem 17 lipca, a według służb specjalnych 18 - 19 lipca.

Były p.o. szef Urzędu Ochrony Państwa i b. szef Agencji Wywiadu Zbigniew Siemiątkowski, który zeznaje w środę przed sejmową komisją śledczą ds. PKN Orlen, uważa, że poznański biznesmen Jan Kulczyk chciał - podobnie jak zarząd PKN Orlen -  fuzji tego koncernu naftowego z Rafinerią Gdańską (RG) i  znalezienia dla takiej spółki strategicznych inwestorów, ale nie rosyjskich.

Siemiątkowski odpowiedział w ten sposób na pytanie Romana Giertycha (LPR), czy możliwa była koncepcja uzgodniona między Kulczykiem a rosyjskim koncernem Łukoil, w której występowały dwa sposoby przejęcia przez Łukoil RG - sprzedaż Rafinerii na rzecz Rotch Energy i Kulczuk Holing lub sprzedaż RG przez wniesienie jej akcji do PKN Orlen, a następnie sprzedaż akcji koncernu należących do Kulczyka Łukoilowi. (Brytyjska spółka Rotch Energy Ltd. wraz z  Łukoilem, a później wraz z PKN Orlen, chciała kupić 75 proc. Rafinerii Gdańskiej SA - PAP)

Giertych uznał, że z dokumentów, które posiada komisja, wynikają fakty sprzeczne z tym, co powiedział Siemiątkowski.

Andrzej Aumiller (UP) chciał wyjaśnić, jak to się dzieje, że  większość świadków twierdzi, że było jedno spotkanie na temat zagrożenia bezpieczeństwa energetycznego u premiera 7 lutego 2002 r., a b. minister skarbu Wiesław Kaczmarek mówi, że były dwa: 6 i  7 lutego.

Poseł powoływał się na zeznania w prokuraturze pracownika sekretariatu Kancelarii Premiera, który miał powiedzieć, że na 6  lutego na spotkanie u premiera był zaproszony Kaczmarek. W  kalendarzu elektronicznym była jednak adnotacja +odwołane+, a  świadek (wspomniany pracownik sekretariatu) twierdzi, że nic takiego nie wpisywał, i że jak spotkanie było odwoływane, to on wykreślał je w ogóle z kalendarza - relacjonował poseł UP.

Siemiątkowski powtórzył, że uczestniczył tylko w jednym spotkaniu u premiera 7 lutego rano. "6 lutego nie uczestniczyłem w żadnym spotkaniu u premiera" - zaznaczył.

Mając do wyboru deklaracje i relacje prokuratorów oraz moich podwładnych z byłego Urzędu Ochrony Państwa, wierzę oficerom - powiedział przed sejmową komisją śledczą ds. Orlenu były p.o. szef UOP Zbigniew Siemiątkowski.

Siemiątkowski odniósł się w ten sposób do pytania przewodniczącego komisji Józefa Gruszki (PSL), który prosił o  skomentowanie rozbieżności między zeznaniami prokuratorów i  oficerów UOP.

Z wcześniejszych zeznań prokuratorów przed komisją śledczą wynika, że były naciski UOP w sprawie zatrzymania 7 lutego 2002 roku ówczesnego prezesa PKN Orlen Andrzeja Modrzejewskiego. Oficerowie UOP twierdzili, że żadnych nacisków z ich strony nie  było.

Przesłuchiwana niedawno na tajnym posiedzeniu komisji, prokurator Małgorzata Dukiewicz miała - według relacji członków komisji -  potwierdzić, że w lutym 2002 roku UOP naciskał na prokuraturę w  sprawie zatrzymania Modrzejewskiego. Również podwładna Dukiewicz, prokurator Katarzyna Kalinowska, która 7 lutego 2002 roku, wydała polecenie zatrzymania Modrzejewskiego, powiedziała przed komisją śledczą, że UOP narzucił prokuraturze swoje stanowisko.

Siemiątkowski oświadczył w środę, że "7 lutego, jak i w  następnych dniach, (2002 r. - PAP), nie miał żadnej wiedzy na  temat interakcji, jakie zachodziły między oficerami UOP, a  prokuratorami.

B. szef UOP dodał, że w tamtym czasie uzyskał jedynie informację, że zatrzymanie Modrzejewskiego to "rutynowa praca prokuratury wynikająca z planu jej działań, i, że UOP otrzymał zalecenie i w  zasadzie nie ma żadnego ruchu i musi wykonać polecenie prokuratury".

Siemiątkowski dodał, że dopiero dzisiaj, dwa lata po tamtych wydarzeniach, prokuratorzy przedstawiają inną wersję. Jego zdaniem, oficerowie UOP nie mieli żadnych powodów, by wprowadzać prokuraturę w błąd.

Zeznający w środę przed sejmową komisją śledczą ds. PKN Orlen Zbigniew Siemiątkowski odmówił odpowiedzi w  jawnym trybie na pytania Romana Giertycha (LPR) o związki firmy J&S z rosyjskim wywiadem. Powiedział, że na pytania te odpowie na  zamkniętym posiedzeniu komisji.

Zapytany, czy uważa, że firma J&S mogła - bez związków z  rosyjskimi specsłużbami - uzyskać pośrednictwo w sprzedaży PKN Orlen rosyjskiej ropy - były p.o. szef UOP i Agencji Wywiadu powiedział, że "nie odnosząc się bezpośrednio" do spółki J&S "nie wierzy w mit czyścibuta, który stał się milionerem".

Były p.o. szef UOP Zbigniew Siemiątkowski powiedział przed komisją śledczą ds. Orlenu, że służby specjalne wskazywały na niebezpieczeństwo kontraktu z J&S nie z punktu widzenia ekonomicznego, ale bezpieczeństwa energetycznego państwa.

"Ten kontrakt powielał sytuację, że wisimy na pośredniku, który jest dla nas nietransparentny i niebezpieczny z punktu widzenia interesów energetycznych kraju".

Zdaniem Siemiątkowskiego, służby specjalne, którymi kierował -  najpierw UOP, potem AW - wskazywały, że trzeba szukać kontaktów bezpośrednio z właścicielami złóż i próbować uniezależniać się od  dostaw ropy z Rosji. Przyznał jednak, że Polska jest skazana w 95 proc. na dostawy rosyjskie.

Szef komisji Józef Gruszka (PSL) pytał, czym różniła się umowa, którą miał podpisać b. prezes PKN Orlen Andrzej Modrzejewski, od  tej, którą podpisał kolejny prezes Zbigniew Wróbel.

Siemiątkowski powiedział, że kontrakt Modrzejewskiego zakładał, że J&S będzie dostarczać 75 proc. ropy do Polski; w kontrakcie Wróbla było to mniej więcej 40 proc. "Jednak z punktu widzenia interesów Polski to było i tak o 40 proc. za dużo" - ocenił. "We  wszystkich analizach wskazywaliśmy, żeby iść w skuteczny sposób na  przejrzystych pośredników, najlepiej rządowych" - dodał. Podkreślił także, że służby specjalne mogą tylko wskazywać na  zagrożenie i podpowiadać; od szukania optymalnych rozwiązań są minister skarbu i gospodarki.

"Myśmy podpowiadali, że aby uniezależnić się w jakimś stopniu od  dostaw z Rosji, należy dążyć do fuzji z poważnymi partnerami w  Europie Środkowo-Wschodniej - wskazywaliśmy na Węgry i Austrię (MOL i OMV - PAP), ale mieliśmy kontrakcję ze strony rosyjskich koncernów, które ostro wchodziły na rynek środkowo-europejski" -  powiedział.

Siemiątkowski przypomniał także koncepcję budowy rurociągu Brody- Odessa-Płock-Gdańsk, który miał tłoczyć kazachską ropę. "Problem był jednak w tym, że bardziej Polsce niż Ukrainie zależało na tym, żeby oba te kraje uniezależnić w jakimś procencie od dostaw rosyjskich" - dodał.

Jeśli wysoka komisja oraz prokuratura i sąd uznają, że za to, co robiłem, mam pójść siedzieć - to pójdę, ale  dajcie pracować służbom - tymi słowami były szef UOP i Agencji Wywiadu Zbigniew Siemiątkowski zakończył w środę swoje wstępne wystąpienie przed sejmową komisją śledczą ds. PKN Orlen.

Wcześniej Siemiątkowski zapewnił, że wszystko, co robił, robił zgodnie z prawem i w interesie państwa. Przekonywał, że zachowanie prezesa PKN Orlen Andrzeja Modrzejewskiego, który chciał w 2002 roku "w tajemnicy przed ministrem skarbu" przedłużyć kontrakt na  dostawę ropy z firmą J&S, zagrażało bezpieczeństwu energetycznego kraju i dlatego Modrzejewski na tym stanowisku był niebezpieczny.

Siemiątkowski zaapelował, aby zbudować silny środkowoeuropejski koncern paliwowy, który "na zasadach partnerskich mógłby rozmawiać z Rosjanami".

Do tego, co o całej sprawie mówił publicznie b. minister skarbu Wiesław Kaczmarek, Siemiątkowski nie chciał się odnosić. To  Kaczmarek oświadczył publicznie, że w lutym 2002 r. na spotkaniu u  ówczesnego premiera Leszka Millera zapadła decyzja, że trzeba uniemożliwić Modrzejewskiemu podpisanie kontraktu z J&S. Według Kaczmarka to wtedy miano postanowić, że Modrzejewski będzie zatrzymany przed posiedzeniem rady nadzorczej PKN Orlen.

Siemiątkowski wykazywał sprzeczności w oświadczeniach Kaczmarka (że nie było dwóch, tylko jedno spotkanie u premiera w lutym 2002 r., że nie było na nim ani Marka Wagnera, ani Karola Napierskiego, jak początkowo twierdził Kaczmarek itd.), a potem oświadczył, że  nie będzie wypowiadał się na temat "Kaczmarkowej prawdy".

Zadeklarował natomiast, że "z radością" podzieli się - ale na  tajnym posiedzeniu - z komisją swoją wiedzą na temat tego, "kto wprowadził firmę J&S do PKN Orlen, jak i kto wyrugował z tego koncernu Ciech (Centralę Importowo-Eksportową Chemikalii, wcześniejszego pośrednika w dostawach ropy z Rosji - PAP) i czy stało się to na życzenie gigantów paliwowych Wiktora Czernomyrdina (b. premiera Rosji, obecnie znaczącej postaci w tamtejszej branży paliwowej - PAP).

To co uprawia Rosja w sektorze paliwowym w krajach Europy Środkowej, to nowy imperializm gospodarczy - powiedział przed komisją śledczą ds. Orlenu były p.o. szefa UOP Zbigniew Siemiątkowski.

"W interesach z Rosjanami niefrasobliwość czy nieuwaga mogą kosztować bardzo wiele. I to, co mówię, nie jest wynikiem jakiejś antyrosyjskiej fobii, tylko wiedzy, jaką uzyskałem jako szef UOP" -  powiedział Siemiątkowski.

Zaznaczył jednak, że większość tych informacji może przekazać tylko na zamkniętym posiedzeniu komisji. Jego zdaniem, monopol firmy J&S na dostawę ropy naftowej dla PKN Orlen zagrażał bezpieczeństwu Polski.

Kontrakt na przedłużenie umowy ze spółką J&S na dostawę rosyjskiej ropy dla PKN Orlen miał podpisać ówczesny prezes koncernu Andrzej Modrzejewski, zatrzymany przez funkcjonariuszy UOP 7 lutego 2002 roku.

Były p.o. szefa UOP Zbigniew Siemiątkowski oświadczył w środę przed sejmową komisją śledczą ds. PKN Orlen, że  wbrew temu, co mówi b. minister skarbu Wiesław Kaczmarek, uczestniczył tylko w jednym spotkaniu u premiera Leszka Millera, które odbyło się 7 lutego 2002 roku, ok. godz. 8 rano.

Zaznaczył, że na tym spotkaniu nie rozmawiano "o potrzebie aresztowania" ówczesnego szefa PKN Orlen Andrzeja Modrzejewskiego, a premier nie wydawał żadnych poleceń ani służbom specjalnym, ani prokuraturze. Siemiątkowski powiedział także, że w spotkaniu uczestniczyli, oprócz niego i premiera, b. minister sprawiedliwości Barbara Piwnik oraz min. Kaczmarek.

Siemiątkowski przyznał, że powodem spotkania była notatka UOP przekazana 5 lutego 2002 r. Millerowi, mówiąca o planowanym przedłużeniu kontraktu na dostawy ropy przez PKN Orlen z firmą J&S i zagrożeniu, jakie stanowi to dla bezpieczeństwa energetycznego państwa.

Świadek relacjonował, że w trakcie spotkania premier zapytał Piwnik, czy zachowanie Modrzejewskiego, który chce podpisania kontraktu, nosi znamiona złamania prawa i czy istnieje prawna możliwość, by do tego nie dopuścić. Piwnik miała odpowiedzieć, że  nie nosi to znamion przestępstwa, ale zastrzegła, że sprawę zna tylko z rozmowy. "Dlatego po spotkaniu dostarczyłem jej skrót notatki z 5 lutego" - powiedział Siemiątkowski.

Według niego, premier miał pytać także, co stanie się, jeśli kontrakt zostanie podpisany. "Kaczmarek odpowiedział uspokajająco, że nawet jeśli Modrzejewski kontrakt podpisze, jest mnóstwo czasu na renegocjacje. W końcu Modrzejewskiemu tak pilno było do  dogadania się z J&S, że podpisywał nową umowę na prawie rok przed wygaśnięciem poprzedniej" - opowiadał Siemiątkowski. "Minister skarbu powiedział też, że właściciele J&S nie będą zmuszać Orlenu do dostaw wbrew stanowisku nie tylko kierownictwa spółki, ale i  rządu" - relacjonował.

Jak powiedział Siemiątkowski, Kaczmarek - powołując się na swoje rozmowy z Rosjanami - mówił na tym spotkaniu, że "strona rosyjska nie tylko nie obstaje przy pośrednictwie J&S, ale sugeruje, że  upór PKN Orlen w sprawie kontraktu z tą firmą na dostawy ropy wskazuje, że pieniądze od J&S bierze ktoś w Polsce".

Zatrzymanie prezesa PKN Orlen Andrzeja Modrzejewskiego 7 lutego 2002 roku przez UOP odbyło się na wniosek prokuratury - powiedział były p.o. szefa UOP Zbigniew Siemiątkowski przed komisją śledczą ds. Orlenu.

"Żaden z oficerów UOP nie był ani inspiratorem, ani zleceniodawcą tego zatrzymania" - dodał.

ss, pap