Pałac prezydencki utopiony w osoczu?

Pałac prezydencki utopiony w osoczu?

Dodano:   /  Zmieniono: 
Szef gabinetu prezydenta RP Marek Ungier oraz posłowie Zbigniew Siemiątkowski i Marek Wagner mogą zostać przesłuchani jako świadkowie w aferze nieukończonej budowy Laboratorium Frakcjonowania Osocza w Mielcu.
Do Prokuratury Krajowej dotarło już z Sejmu pismo potwierdzające, że Wiesław Kaczmarek zrzekł się poselskiego immunitetu.

O możliwości przesłuchania Ungiera, Siemiątkowskiego i Wagnera PAP dowiedziała się w środę nieoficjalnie ze źródeł zbliżonych do  wymiaru sprawiedliwości. Tarnobrzeska prokuratura okręgowa, prowadząca śledztwo w tej sprawie, odmawia jednak komentarzy.

Prokurator Krajowy Karol Napierski powiedział w środę PAP, że  "słyszał pogłoski" na ten temat, nie może jednak tego potwierdzić, bo nie zna sprawy na tyle dobrze, by udzielać takich informacji. "To pytanie do prokuratorów prowadzących to postępowanie" - dodał. "Mogę jedynie powiedzieć, że niewykluczone jest przesłuchanie nowych świadków" - powiedział PAP rzecznik tarnobrzeskiej prokuratury Edward Podsiadły i odmówił odpowiedzi na dalsze pytania.

Możliwość wezwania kolejnych świadków do prokuratury pojawiła się po poniedziałkowym przesłuchaniu jako świadka byłego ministra zdrowia w rządzie Leszka Millera, a obecnie posła Mariusza Łapińskiego (niezrzeszony). Prokuratura ze względu na dobro śledztwa, nie ujawnia jednak treści jego zeznań. Także Napierski wypowiadając się dla PAP potwierdził, że również słyszał, iż to  Łapiński wymienił "jakieś okoliczności", które mogły spowodować, ze będą wezwani nowi świadkowie.

Jak dowiedziała się PAP ze źródeł w wymiarze sprawiedliwości, Łapiński mówił w prokuraturze, iż był naciskany przez ludzi z  otoczenia prezydenta, by ukryć aferę z Laboratorium Frakcjonowania Osocza. Zamieszani w nią mają być znajomi Aleksandra i Jolanty Kwaśniewskich: Włodzimierz W. i Zygmunt N.

W okresie, gdy Łapiński był ministrem zdrowia, Siemiątkowski był szefem Agencji Wywiadu, Wagner - szefem kancelarii premiera, a  Ungier - szefem gabinetu prezydenta, którym jest nadal. Media podały, cytując Łapińskiego, że to właśnie oni, oraz sam prezydent Kwaśniewski byli obecni na spotkaniu w Kancelarii Prezydenta, podczas którego rozmawiano o LFO. Łapiński jednak nie potwierdził ani nie zaprzeczył w mediach, że te same osoby naciskały go, by  "wyciszył" sprawę laboratorium.

Natomiast przed przesłuchaniem w Tarnobrzegu mówił dziennikarzom, że o sprawie LFO wie przede wszystkim z mediów. Zaznaczył także, że gdy wiedział, że spółka nie jest w stanie rozpocząć produkcji, wystąpił do ówczesnego premiera Leszka Millera o powołanie zespołu międzyresortowego, który doprowadził do rozwiązania umowy z LFO.

Głównym podejrzanym w sprawie LFO jest, przebywający obecnie w  Wielkiej Brytanii, Zygmunt N. - pomysłodawca przedsięwzięcia, założyciel i prezes spółki. Prokuratura chce mu postawić zarzuty wyłudzenia 21 mln dolarów kredytów z różnych banków na budowę LFO, przywłaszczenia 8 milionów dolarów i ponad miliona euro na szkodę spółki oraz poświadczenie nieprawdy w dokumentach.

N. nie stawia się na wezwania prokuratury. W związku z tym uruchomiona została procedura związana z wydaniem europejskiego nakazu jego aresztowania. Najpierw nakaz aresztowania Zygmunta N. musi wydać sąd rejonowy (posiedzenie w tej sprawie ma być w  piątek). Dopiero wtedy prokuratura będzie mogła wystąpić do sądu okręgowego o wydanie europejskiego nakazu.

Podejrzanym będzie też wkrótce Wiesław Kaczmarek. Kilkanaście dni temu poseł sam zrzekł się immunitetu. Jak powiedział w środę PAP Napierski, Prokuratura Krajowa otrzymała już z Kancelarii Sejmu potwierdzenie o zrzeczeniu się przez Kaczmarka immunitetu w tej sprawie - odpowiednie dokumenty są w drodze do Tarnobrzegu. To  otwiera prokuraturze drogę do postawienia Kaczmarkowi zarzutu, że  jako minister gospodarki w rządzie Włodzimierza Cimoszewicza, wydał nierzetelną opinię, która zdecydowała o przyznaniu spółce LFO poręczenia skarbu państwa, mimo braku podstaw co do celowości udzielenia takiej gwarancji.

Sam Kaczmarek mówił w środę w Radiu Zet, że jego udział w sprawie budowy LFO w Mielcu, to "styk proceduralny". "Z osoczem miałem styk tak zwany proceduralny; rok 1997 - opiniowanie wniosku o  gwarancje" - powiedział.

Spółka LFO, która jako jedyna w kraju miała produkować leki z  osocza krwi, zaciągnęła w 1997 r. na budowę fabryki kredyt w  kwocie 32 mln dolarów. Udzieliło go konsorcjum bankowe, na którego czele stał Kredyt Bank. Gwarancji w 60 proc. udzielił rząd Cimoszewicza.

Spółka wykorzystała z tej pożyczki 21 milionów dolarów. Wybudowano jednak tylko dwie hale. Fabryka nigdy nie ruszyła, a  spółka kredytu nie spłaciła. Bank wezwał rząd do zapłaty 14,3 milionów dolarów.

Związki twórców fabryki z politykami SLD opisywały media. Według nich, wśród przedsiębiorców, którzy mieli budować fabrykę osocza, był Włodzimierz W. - znajomy Aleksandra Kwaśniewskiego, Marka Siwca i Wiesława Kaczmarka. Sprawę tę bada tarnobrzeska Prokuratura Okręgowa i Centralne Biuro Śledcze.

******************************************************

Pan Łapiński nie jest z natury rzeczy dla  mnie osobą wiarygodną, a w sprawie Laboratorium Frakcjonowania Osocza nie mam sobie nic do wyrzucenia - powiedział w środę prezydent Aleksander Kwaśniewski, pytany o komentarz do zeznań Mariusza Łapińskiego, byłego ministra zdrowia w rządzie Leszka Millera.

"Sprawa jest w prokuraturze. Prokuratura czyni swe powinności należycie i niech to robi" - dodał prezydent.

Kwaśniewski powiedział, że chętnie wypowie się na ten temat dopiero gdy zapozna się z dokumentami i wypowiedziami - gdyż o  komentarz został poproszony, gdy przebywał z oficjalną wizytą w  Pradze.

Jak nieoficjalnie dowiedziała się PAP ze źródeł zbliżonych do  wymiaru sprawiedliwości, Łapiński składając w poniedziałek w  prokuraturze zeznania w sprawie afery związanej z nie ukończoną budową LFO powiedział, że był naciskany przez ludzi z otoczenia prezydenta, by ukryć tę aferę. Zamieszani w nią mają być znajomi Aleksandra i Jolanty Kwaśniewskich: Włodzimierz W. i Zygmunt N.

O zeznaniach Łapińskiego pisały również media. Według nich Łapiński miał zeznać, że w okresie, gdy był ministrem zdrowia, zaś  Zbigniew Siemiątkowski - szefem Agencji Wywiadu, Marek Wagner -  szefem kancelarii premiera, a Marek Ungier - szefem gabinetu prezydenta, doszło do spotkania w tym właśnie gronie w kancelarii prezydenta, gdzie rozmawiano o LFO. Łapiński jednak, zasłaniając się dobrem śledztwa, nie potwierdził ani nie zaprzeczył, że to  osoby tam obecne naciskały go, by "wyciszył" sprawę laboratorium.

Prokuratura ze względu na dobro śledztwa, nie ujawnia treści tych zeznań. Natomiast z nieoficjalnych informacji PAP wynika, że  Ungier, Siemiątkowski i Wagner mogą zostać przesłuchani jako świadkowie w tej sprawie.

Głównym podejrzanym w sprawie LFO jest, przebywający obecnie w  Wielkiej Brytanii, Zygmunt N. - pomysłodawca przedsięwzięcia. Prokuratura chce mu postawić zarzuty wyłudzenia 21 mln dolarów kredytów z różnych banków na budowę LFO, przywłaszczenia 8  milionów dolarów i ponad miliona euro oraz poświadczenie nieprawdy w dokumentach.

N. nie stawia się na wezwania prokuratury. W związku z tym uruchomiona została procedura związana z wydaniem europejskiego nakazu jego aresztowania. Najpierw nakaz aresztowania Zygmunta N. musi wydać sąd rejonowy (posiedzenie w tej sprawie ma być w  piątek). Dopiero wtedy prokuratura będzie mogła wystąpić do sądu okręgowego o wydanie europejskiego nakazu.

Podejrzanym będzie też wkrótce Wiesław Kaczmarek. Kilkanaście dni temu poseł sam zrzekł się immunitetu. Prokuratura czeka na  oficjalnie potwierdzenie z Kancelarii Sejmu, że nie jest nim już chroniony. Chce mu zarzucić - jako ministrowi gospodarki w rządzie Włodzimierza Cimoszewicza - wydanie nierzetelnej opinii, która zdecydowała o przyznaniu spółce LFO poręczenia skarbu państwa, mimo braku podstaw co do celowości udzielenia takiej gwarancji.

Spółka LFO, która jako jedyna w kraju miała produkować leki z  osocza krwi, zaciągnęła w 1997 r. na budowę fabryki kredyt w  kwocie 32 mln dolarów. Udzieliło go konsorcjum bankowe, na którego czele stał Kredyt Bank. Gwarancji w 60 proc. udzielił ówczesny rząd Włodzimierza Cimoszewicza.

Spółka wykorzystała z tej pożyczki 21 milionów dolarów. Wybudowano jednak tylko dwie hale. Fabryka nigdy nie ruszyła, a  spółka kredytu nie spłaciła. Bank wezwał rząd do zapłaty 14,3 milionów dolarów.

Związki twórców fabryki z politykami SLD opisywały media. Według nich, wśród przedsiębiorców, którzy mieli budować fabrykę osocza, był Włodzimierz W. - znajomy Aleksandra Kwaśniewskiego, Marka Siwca i Wiesława Kaczmarka.

Sprawę badają tarnobrzeska Prokuratura Okręgowa i Centralne Biuro Śledcze.

ss, pap

Czytaj także:

Niewinny czarodziej Czy Wiesława Kaczmarka faszerowano środkami odurzającymi?

Układ krwionośny Potwierdziły się obawy "Wprost" z 2000 r.: za nie istniejącą fabrykę osocza w Mielcu podatnicy zapłacą ponad 140 mln zł 

Układ krwionośny Jak państwo pomagało prywatnej firmie zmonopolizować rynek pochodnych osocza krwi