Rosjanie nie zrezygnowali z pośredników (aktl.)

Rosjanie nie zrezygnowali z pośredników (aktl.)

Dodano:   /  Zmieniono: 
B. prezes Orlenu Zbigniew Wróbel oświadczył przed komisją śledczą, że dochodziły do niego informacje, iż Rosjanie chcą handlować ropą z Polską bez pośredników; nigdy jednak nie uzyskał oficjalnego potwierdzenia tych informacji.
"To była rynkowa gra, często używano werbalnych deklaracji, że  strona rosyjska gotowa sprzedawać nam ropę bezpośrednio. Kiedy jednak przystępowaliśmy do rozmów, niestety w faktach to się nigdy nie potwierdzało" - dodał Wróbel. Podkreślił, że także w rozmowach z rosyjskimi ministrem oraz wiceministrem paliw i energetyki nigdy nie otrzymał formalnego potwierdzenia, że są gotowi bezpośrednio sprzedawać ropę. "Rząd nigdy nie był stroną oferującą ropę" - dodał.

B. szef PKN Orlen zaznaczył również, że koncern kilkakrotnie zwracał się w tej sprawie do rosyjskich państwowych przedsiębiorstw wydobywczych, ale nie otrzymał gotowości takiej współpracy.

Zbigniew Wróbel, od 8 lutego 2002 do  28 lipca 2004 szef PKN Orlen, odpowiadał przez ponad dziewięć godzin na pytania posłów. Większość z nich dotyczyła kontraktów na dostawy ropy do spółki.

Poprzednik Wróbla na stanowisku prezesa płockiego koncernu Andrzej Modrzejewski, który zamierzał przedłużyć kontrakt z  cypryjską spółką J&S, został zatrzymany przez UOP 7 lutego 2002 r., a następnego dnia odwołany ze stanowiska przez radę nadzorczą. Wróbel zapewnił, że dzięki pracom zarządu, którym kierował, doprowadził do dywersyfikacji dostaw ropy do PKN Orlen.

Nocą z 21 na 22 grudnia 2002 r. władze spółki negocjowały kontrakty na dostawy ropy zarówno z J&S jak i  szwajcarską firmą zależną od Jukosu - Petroval. "Chcieliśmy, by te kontrakty zostały podpisane jednocześnie, by żadnej ze stron nie dać poczucia, że któraś jest ważniejsza" - powiedział Wróbel.

O ile z J&S rozmowy zakończyły się dość szybko, choć był to zupełnie inny kontrakt niż ten, który przygotowywał zarząd Modrzejewskiego, z Petrovalem rozmowy były trudniejsze. Chodziło o zabezpieczenie kontraktu, co - jak powiedział Wróbel - nastąpiło i Jukos zagwarantował dostawy. Wróbel przyznał jednak, że kontrakt z Petrovalem nie był zabezpieczony gwarancjami bankowymi. Jego zdaniem wystarczające było zabezpieczenie aktywami Jukosu. Dopytywany dodał, że przy kontrakcie z J&S było zabezpieczenie bankowe.

Oświadczył też, że nie dostał prowizji za podpisanie kontraktu na dostawy ropy z firmą J&S.

Zdaniem Wróbla, zabezpieczeniem - w związku z  wypowiedzeniem przez Petroval w ubiegłym tygodniu realizacji kontraktu z grudnia 2002 r. - są aktywa Jukosu.

"Każda firma posiada aktywa, one podlegają arbitrażom, sądom i  roszczeniom i do masy upadłościowej zgłaszają się w pierwszej kolejności dłużnicy. Szczegółowe zapisy na jakiej podstawie, gdzie i do jakich arbitraży PKN Orlen będzie zgłaszać roszczenia, znajdują się w kontrakcie" - mówił b. szef koncernu. Jego zdaniem, taka procedura trwa najkrócej kilka miesięcy.

Na mocy kontraktu z grudnia 2002 r., Petroval miał dostarczać PKN Orlen 40 proc. potrzebnej ropy. (43 proc dostarczał nadal J&S, kolejne 17 pochodziło z tzw. umów spotowych.) Zdaniem Wróbla taka struktura kontraktów była bezpieczna i najlepsza.

Wróbel przyznał, że w momencie podpisywania z Petrovalem kontraktu na dostawy ropy do PKN Orlen, nie znał składu akcjonariatu firmy. Podkreślił, że wiedział, iż 50 proc. akcji należało do rosyjskiego Jukosu. Powiedział też, że nic mu nie  wiadomo, by akcjonariuszem Petrovalu był Jan Kulczyk czy spółki z  nim związane.

Dodał, że pełny skład akcjonariuszy Petrovalu go nie interesował, poza tym, zgodnie z prawem szwajcarskim, gdzie jest zarejestrowana spółka Petroval, nie trzeba ujawniać wszystkich udziałowców. Wróbel nie pamiętał, czy zasięgał informacji na temat Petrovalu od  polskich służb specjalnych.

B. prezes PKN Orlen nie zgodził się ze stwierdzeniem, że  zaniedbał swych obowiązków, skoro nie znając pełnego składu właścicielskiego Petrovalu, podpisał z nim kontrakt na dostawy 40 proc. ropy. Podkreślił, że kontrakt z Petrovalem gwarantowała spółka-matka, czyli rosyjski koncern wydobywczy Jukos.

PKN Orlen przekazywał darowizny dla fundacji Jolanty Kwaśniewskiej "Porozumienie bez barier" - powiedział Wróbel. Zarząd zdecydował o przekazaniu ok. 250 tys. zł na konkretny cel - utworzenie hospicjum dla dzieci przy gdańskiej Akademii Medycznej w momencie, gdy koncern zaangażował się w projekt przejęcia Rafinerii Gdańskiej. "Był to element budowy wizerunku firmy na tym terenie" - dodał.

Dwukrotnie Orlen przeznaczył też środki dla fundacji Semper Polonia, której przewodniczył Wróbel, na program dla utalentowanej młodzieży polonijnej. Na wszelkie formy wspierania działań społecznych i  charytatywnych koncern wydawał - zdaniem Wróbla - 5 mln zł rocznie. Giertych pytał Wróbla o wyjazd jesienią 2002 r. do Moskwy na  rozmowy z rosyjskimi dostawcami ropy. Wróbel przyznał, że nie leciał na to spotkanie z Janem Wagą samolotem rejsowym, choć początkowo miał taki zamiar, lecz samolotem wyczarterowanym.

"Na kilka dni przed wyjazdem Jan Waga, który był do tej wizyty wydelegowany przez Radę Nadzorczą PKN Orlen (Waga był również prezesem Kulczyk Holding) zaproponował, żebyśmy polecieli prywatnym samolotem" - powiedział Wróbel. Był to samolot wyczarterowany, za który Kulczyk Holding miał obciążyć fakturą Orlen, bo przecież był to wyjazd delegacji orlenowskiej" - mówił Wróbel. Jego zdaniem, nie był to samolot należący do Jana Kulczyka, bo tak powiedział mu Waga. - "Najprawdopodobniej wymienił nazwisko pana Krauzego" - dodał. Zapewnił też, że Kulczyk nie zachęcał do zawarcia kontraktu z Petrovalem.

B. szef PKN Orlen podkreślił, że w czasie rozmów w Moskwie z  przedstawicielami Jukosu omówiono jedynie "wstępne porozumienie co  do współpracy i wtedy nie było mowy o Petrovalu".

Zarząd pod moim kierunkiem znacznie ograniczył "rozbuchane" wcześniej koszty funkcjonowania firmy - "od ołówków", po osoby zatrudnione na stanowiskach kierowniczych - zapewnił komisję Wróbel. Twierdził, że ze 180 osób szczebla kierowniczego, które zastał w spółce, zostało 90 osób, a w grupie pracowników podległych bezpośrednio zarządowi, z 60 tzw. dyrektorów raportujących zostało 23. Ograniczono także skład zarządu z  9, a później 7 członków do 5 osób - przypomniał.

ss, em, pap