PZU miał być polski (aktl.)

PZU miał być polski (aktl.)

Dodano:   /  Zmieniono: 
Plany prywatyzacji PZU z pierwszej połowy lat 90. zakładały w pierwszej kolejności dopuszczenie polskich inwestorów strategicznych - oświadczył b. prezes PZU Roman Fulneczek przed komisją śledczą.
Fulneczek, prezes PZU SA w latach 1993-1996, powiedział, że na początku lat 90. Ministerstwo Finansów proponowało podział PZU na dwie części - PZU Tatry i PZU Bałtyk, jednak ze względu negatywne stanowisko zarządu towarzystwa, o którym wiedział ówczesny premier Waldemar Pawlak, Ministerstwo Finansów wycofało się z tych planów.

PZU potrzebowało wówczas dokapitalizowania i zarząd opracował plan prywatyzacji spółki. Przewidywał on w pierwszym etapie dopuszczenie polskich inwestorów strategicznych (do końca 1994 r.), następnie emisję akcji uprzywilejowanych dla pracowników (do końca 1995 r.). W trzecim etapie planowano dopuszczenie innych inwestorów, w tym zagranicznych (którzy objęliby do 25 proc. akcji PZU.). Częścią prywatyzacji miała być też sprzedaż do 24 proc. akcji PZU Życie. Plan został zaakceptowany przez resort finansów, jednak nie został zrealizowany, m.in. z powodu planów konsolidacji polskiego sektora bankowego i udziału w nich ubezpieczyciela.

Fulneczek przyznał, że toczą się przeciwko niemu postępowania prokuratorskie, jednak nie związane z działalnością w PZU, ale w  spółce, której prezesem był później - Daewoo Towarzystwo Ubezpieczeń (obecnie Polskie Towarzystwo Ubezpieczeń).

- To ja rekomendowałem Władysława Jamrożego na członka rady nadzorczej PZU Życie - przyznał Fulneczek. W 1994 r. Jamroży został członkiem zarządu PZU Życie, a w 1997 r. jego prezesem.

Były prezes PZU zapewnił, że nikt go nie namawiał aby zarekomendował Jamrożego do rady nadzorczej. Jak poinformował, poznał Jamrożego (lekarza pediatrę) w 1985 r. w szpitalu w Kłodzku. Kiedy został prezesem PZU powołał zespół składający się z 12 osób, który miał pracować nad koncepcją ubezpieczeń zdrowotnych. Poinformował, że w skład zespołu weszli m.in.: prof. Jerzy Łańcucki, prof. Andrzej Gąsiewicz, dr Stanisław Krowicki, dr Zygmunt Kalaciński, a także Władysław Jamroży i kilka osób z centrali PZU. Fulneczek podkreślił, że w tej grupie nie było Grzegorza Wieczerzaka, którego w ogóle nie zna.

W 1997 r. były prezes PZU zerwał kontakty z Jamrożym. Twierdził, że ten, gdy został prezesem PZU zachował się nielojalnie, bo nie zaproponował mu żadnej pracy w PZU. "Zagrały z mojej strony emocje" - tłumaczył Fulneczek.

Świadek oznajmił, że za czasów jego prezesury PZU nigdy nie było wykorzystywane przez partie polityczne w kampaniach wyborczych. Zaprzeczył, by pieniądze z reklam telewizyjnych zamawianych przez PZU kiedykolwiek służyły finansowaniu partii politycznych. - PZU kupowała reklamy także w prasie, "od +Tygodnika Solidarność+ po +Trybunę+". Jedyną podstawą decyzji PZU o reklamowaniu się w danej gazecie był jej nakład. "Nigdy nie miałem nacisków, żeby w tej czy innej gazecie była reklama" - zapewnił Fulneczek.

Kolejną przesłuchiwaną osobą jest prezes ABN Amro, Marek Dojnow.

Oznajmił on, że premier Marek Belka, który był członkiem Międzynarodowej Rady Nadzorczej ABN Amro, kiedy prowadzono prywatyzację PZU, nie brał udziału z ramienia tej firmy w negocjacjach związanych z prywatyzacją polskiego ubezpieczyciela.

Przekonywał on komisję, że Eureko to wiarygodna spółka. Kilka tygodni po zakupie akcji PZU, otrzymała od renomowanej agencji ratingowej Standard & Poor's rating na poziomie przyznanym Polsce - powiedział.

ABN Amro, jako doradca prywatyzacyjny PZU, badał wszystkie zgłoszone oferty. Jak twierdzi Dojnow, po badaniu Eureko stwierdzono, że jest to spółka o przyzwoitej kondycji finansowej, silnym akcjonariacie i wyspecjalizowana w ubezpieczeniach. Wskazał też, że na rynku finansowym działa wiele firm nienotowanych na giełdzie jak Eureko, a mających wysokie ratingi. Jako przykład podał holenderski bank spółdzielczy Rabobank.

ABN Amro było zainteresowane jak najwyższą wyceną PZU, ponieważ jego wynagrodzenie za doradzanie w transakcji sprzedaży akcji PZU zależało od wartości tej transakcji - wyjaśnił następnie Dojnow.

Dojnow powiedział, że wynagrodzenie dla doradców prywatyzacyjnych (ABN Amro i Rotschild) wynosiło 0,4 proc. wartości transakcji, czyli ok. 12 mln zł, z czego ABN Amro otrzymało ok. 5 mln zł.

Posłowie podawali w wątpliwość jakość wyceny przeprowadzanej przez ABN Amro. Zwrócili uwagę na to, że pierwsza wycena spółki została podwyższona z 1,8-2,2 mld zł do 3,95 mld-4,65 mld zł. Dojnow tłumaczył, że pierwsza wycena pochodziła sprzed dokapitalizowania PZU obligacjami zamiennymi na akcje Banku Handlowego oraz sprzed wzrostu wartości grupy związanego z  sukcesem Otwartego Funduszu Emerytalnego PZU Złota Jesień. Jego zdaniem uzyskana za 30 proc. akcji PZU cena (3 mld 18 mln zł) "była nadzwyczaj dobra".

Dojnow wyjaśniał, że Eureko wyceniało całość PZU na 6,6 mld zł, a  konkurent - AXA - na 5 mld zł. Kwota zapłacona przez Eureko i BIG Bank Gdański oznaczała więc wycenę PZU na poziomie 10 mld zł.

Dojnow tłumaczył też zasady oceniania ofert przedstawianych przez zainteresowanych kupnem PZU. Wiceprzewodniczący komisji Marek Pol (UP) twierdził, że wycena zaproponowana przez ABN Amro oznaczała "kompromitację" ze względu na różnicę w szacowanej i osiągniętej cenie, natomiast Dojnow podtrzymywał, że cena końcowa była "ogromnym sukcesem".

Wskazywał też, że część danych będących podstawą wyceny -  projekcje finansowe wyników PZU - były przygotowywane przez zarząd PZU. Dojnow wyjaśnił ponadto, że choć Ministerstwo Skarbu wymagało przygotowania wyceny dwiema metodami, to ABN Amro przygotowało trzy wyceny.

Pol poprosił przewodniczącego komisji o zwrócenie się do ABN Amro o przekazanie dokumentów będących podstawą wyceny.

Dojnow zeznał rónież, że ABN Amro w trakcie procesu prywatyzacyjnego nie było powiązane finansowo z konsorcjum Eureko.

ABN Amro złożyło w lipcu 1998 roku oświadczenie o braku konfliktu interesów w związku z prowadzonymi pracami nad prywatyzacją PZU. Dodał, że gdyby pojawił się konflikt interesów, to ABN Amro był zobowiązany wycofać się z procesu prywatyzacyjnego, pod rygorem wysokiej kary pieniężnej.

Ewa Kantor (Dom Ojczysty) pytała się świadka, jak jego słowa o  braku powiązań finansowych z konsorcjum Eureko mają się do jego wcześniejszych wypowiedzi o współpracy ABN Amro m.in. z firmą Allianz i Eureko. Dojnow odpowiedział, że współpraca nie oznaczała konfliktu interesów, ponieważ dotyczyła innych rodzajów działalności. "Banki prowadzą działalność finansową i doradczą oddzielnie. To nie jest konflikt interesów" - podkreślił.

ss, ks, pap

Czytaj też: Polityczny Zakład Ubezpieczeń ; Rewelacje Jansena o Eureko (Skaner)