Kratiuk: komisja śledcza złamała prawo (aktl.)

Kratiuk: komisja śledcza złamała prawo (aktl.)

Dodano:   /  Zmieniono: 
Zeznający przed komisją śledczą ds. PKN Orlen Andrzej Kratiuk oświadczył, że wniosek komisji o zabezpieczenie dokumentów księgowych kancelarii KNS, której jest współwłaścicielem był oczywistym bezprawiem.
Kratiuk w ponad półgodzinnym oświadczeniu mówił, dlaczego - jego zdaniem - komisja nie miała prawa żądać zabezpieczenia dokumentów z jego kancelarii, a prokuratura nie miała prawa tego wniosku wykonywać.

Ocenił, że celem działań komisji podjętych wobec KNS nie jest wyjaśnienie prawdy, a autopromocja poszczególnych jej członków i  sposób na realizację politycznych celów. Przykładem na to - według Kratiuka - było wykonanie wniosku komisji o zajęcie ksiąg z KNS przez ABW i prokuratorów pod koniec grudnia 2004 r.

We wrześniu komisja wystąpiła do prokuratora generalnego z  wnioskiem o zabezpieczenie dokumentów księgowych kancelarii KNS. Chodziło o podejrzenia, że poprzez kancelarię KNS mogły wpływać do  fundacji Jolanty Kwaśniewskiej "Porozumienie bez barier" środki finansowe od ludzi z branży paliwowej.

Kratiuk podkreślił, że od miesięcy KNS publicznie deklarował chęć współpracy z komisją. "Powtarzaliśmy, że nigdy w historii PKN Orlen nie otrzymaliśmy od tej firmy ani złotówki. To samo dotyczyło całego sektora paliwowego, dla żadnej bowiem z firm reprezentujących tę branże nie pracowaliśmy" - podkreślił.

"Zapewnialiśmy także o braku powiązań finansowych z fundacją Kwaśniewskiej: nie mieliśmy żadnych dokumentów tej fundacji, nie  przekazaliśmy jej w imieniu własnym lub jako pośrednik żadnej złotówki. Mimo tego komisja przesłała wniosek o odebranie dokumentów KNS" - mówił.

Ocenił, że wniosek komisji jest sprzeczny z ustawą o komisji śledczej i kodeksem postępowania karnego, bo nie wskazuje na  okoliczności jakie miałyby być udowodnione poprzez zajęte dokumenty. Zauważył również, że wniosek komisji, która zajmuje się PKN Orlen dotyczył okresu, kiedy płocka spółka jeszcze nie  istniała. Komisja chciała bowiem księgi za 6 lat od 1999 do końca 2004.

"Nie boimy się badania tych dokumentów, nie zmienia to jednak faktu, że mamy tu do czynienia z oczywistym bezprawiem" - uważa Kratiuk.

Zdaniem Kratiuka, także prokuratura działa wbrew prawu wykonując wniosek komisji. Prokuratura powinna ocenić zgodność z prawem wniosku, brak tej oceny i wykonanie wniosku to obraza prawa" -  dodał. Zaznaczył również, że to co chciała ustalić komisja mogły być ustalone przy pomocy innych dowodów, np. ksiąg handlowych PKN Orlen.

W listopadzie 2001 r. Andrzej Modrzejewski wyraził gotowość odejścia ze stanowiska prezesa PKN Orlen, jednak dopiero po przyjęciu bilansu spółki, tak by mógł on otrzymać należną mu premię za cały rok - zeznał Kratiuk, który był wówczas doradcą prawnym ówczesnego ministra skarbu Wiesława Kaczmarka.

Kratiuk powiedział, że w listopadzie 2001 na prośbę Kaczmarka rozmawiał z Modrzejewskim. Celem rozmowy - wyjaśnił - było skłonienie Modrzejewskiego do rozważenia złożenia rezygnacji ze  stanowiska prezesa PKN Orlen.

Jest to - podkreślił Kratiuk - "normalna procedura w  cywilizowanym świecie, że osobę, którą chce się odwołać, skłania się do złożenia rezygnacji". Według niego, daje to szansę na  uniknięcie konfliktu i "cywilizowane rozstanie" w sytuacji, gdy wymagania czy opinie akcjonariuszy rozmijają się poglądami menadżerów.

Kratiuk powiedział, że Modrzejewski wyraził w rozmowie z nim "gotowość odejścia ze stanowiska szefa PKN Orlen, jednak dopiero po przyjęciu bilansu". "Argumentacja była prosta, chodziło o  pieniądze - o premię należną w kontrakcie za cały rok" -  powiedział Kratiuk.

Dodał, że przyjął do wiadomości to stanowisko Modrzejewskiego i  przekazał je Kaczmarkowi. Według Kratiuka, kilka dni po rozmowie z  Modrzejewskim zadzwonił do niego mecenas Robert Gwiazdowski, doradca prawny PKN Orlen i Modrzejewskiego, proponując podjęcie rozmów w tej sprawie. Jednak wobec zajęcia przez Kaczmarka negatywnego stanowiska, Kratiuk poinformował Gwiazdowskiego, że  nie uzyskał upoważnienia do dalszych rozmów.

"W tym co zwykło się określać mianem +afery Orlenu+ uczestniczyłem, jak sądzę, przede wszystkim jako prawnik, uczestnik i świadek różnych wydarzeń, a nie ich współkreator" -  podkreślił Kratiuk.

Powiedział też, że z Kaczmarkiem współpracował już w roku 1993, gdy był szefem jego zespołu doradców jako ministra przekształceń własnościowych. W 2001 r., gdy Kaczmarek został ministrem skarbu, nie odtworzył tego zespołu doradców, ale zwracał się "w miarę potrzeb" do Kratiuka o radę i opinię. Kratiuk zaznaczył, że ani jego kancelaria prawnicza KNS, ani on osobiście nie byli wynagradzani za tę pracę.

Według Kratiuka, 7 lutego 2002 r. ówczesny minister skarbu Wiesław Kaczmarek nie miał wątpliwości, że  następnego dnia Rada Nadzorcza PKN Orlen odwoła Andrzeja Modrzejewskiego ze stanowiska prezesa tej spółki. Tego samego dnia, 7 lutego 2002 r., Modrzejewski został zatrzymany przez UOP.

Kratiuk powiedział wcześniej, że Kaczmarek jako minister skarbu korzystał czasem z jego usług jako doradcy prawnego. Np. w  listopadzie 2001 r. na prośbę Kaczmarka, Kratiuk rozmawiał z  Modrzejewskim o tym, czy jest możliwość, by sam zrezygnował on ze  stanowiska prezesa PKN Orlen.

Według Kratiuka, 7 lutego 2002 r. około godz. 15.30 zadzwonił do  niego mecenas Robert Gwiazdowski - doradca prawny Modrzejewskiego -  i zapytał, czy przed planowanym na 8 lutego posiedzeniem Rady Nadzorczej PKN Orlen "mają jeszcze o czym rozmawiać" - chodziło o  ewentualną rezygnację Modrzejewskiego.

Kratiuk odpowiedział, że od listopada 2001 r nie uczestniczył w  żadnych rozmowach na ten temat, ale zobowiązał się zadzwonić do  Kaczmarka. "Minister poinformował mnie, że dziś, to jest 7 lutego, jest już zbyt późno, gdyż proces przygotowania zmian w zarządzie PKN Orlen jest już zamknięty. Nie miał przy tym żadnych wątpliwości, że 8 lutego Rada Nadzorcza odwoła Modrzejewskiego i  nie zamierzał wycofywać się ze swego stanowiska" - powiedział Kratiuk.

Nie istniał żaden konflikt interesów pomiędzy moim udziałem w pracach Rady Nadzorczej PKN Orlen i  kierowaniem radą fundacji "Porozumienie bez barier" Jolanty Kwaśniewskiej - powiedział Kratiuk.

Kratiuk od lutego 2002 r. do kwietnia 2004 r. był członkiem Rady Nadzorczej płockiej spółki, będąc jednocześnie prezesem rady fundacji "Porozumienie bez barier". Kancelaria Kratiuka prowadzi obsługę prawną fundacji pani prezydentowej.

"Pomiędzy mną, Kancelarią a Fundacją nie istniały i nie istnieją jakiekolwiek przepływy finansowe, w tym jakiekolwiek darowizny" -  podkreślił Kratiuk. Jak dodał, Rada Nadzorcza PKN Orlen nie  zajmowała się, w okresie gdy był on jej członkiem, "problemem konkretnych darowizn".

"Nigdy nie rozmawiałem z członkami zarządu, członkami rady czy  pracownikami PKN Orlen na temat jakichkolwiek darowizn, nie tylko na rzecz fundacji Jolanty Kwaśniewskiej" - oświadczył Kratiuk.

Kancelaria Kratiuka świadczy fundacji, jak określił, "w miarę potrzeby pomoc prawną - całkowicie nieodpłatnie". Kwaśniewska złożyła Kratiukowi ofertę współpracy w 1999 roku, co, jego zdaniem, było spowodowane zaangażowaniem Kratiuka w działalność charytatywną w dziedzinie onkologii.

Kratiuk powiedział, że kierując Radą Fundacji nie zajmował się nigdy "konkretnymi operacjami finansowymi, ani decyzjami zarządu Fundacji". Rada, jak powiedział, nakreślała jedynie kierunki działania fundacji oraz ogólne założenie finansowe, a następnie przyjmowała sprawozdanie.

Kratiuk powiedział też, że nadzorował osobiście projekt inwestycyjny PKN Orlen o wartości około 550 milionów euro dotyczący joint venture z Basel. Fakt nadzorowania projektu Basel "w zasadzie automatycznie" wykluczał Kratiuka z przygotowania kontraktów na dostawę ropy. Jak powiedział, w skład zespołu, który zajął się dostawami ropy, weszli Jan Waga i Krzysztof Ślubowski.

Kratiuk zeznał też, że podczas jego spotkania 7 lutego 2002 z  ówczesnym ministrem skarbu Wiesławem Kaczmarkiem, do ministra zadzwonił Zbigniew Siemiątkowski. Kaczmarek miał powiedzieć do  Siemiątkowskiego "ty go natychmiast wypuść". Po zakończeniu rozmowy Kaczmarek powiedział Kratiukowi, że dostał informację o  zatrzymaniu Andrzeja Modrzejewskiego (ówczesnego prezesa PKN Orlen). Kratiuk, jak powiedział, "zlekceważył tę informację" uznając, że jeśli organy państwa dokonały zatrzymania, to musi istnieć ku temu powód.

Zdaniem Andrzeja Kratiuka, jego nazwisko znalazło się na  listach kandydatów do Rady Nadzorczej PKN Orlen, żeby przekonać do  nich ówczesnego ministra skarbu Wiesława Kaczmarka.

Sam Kaczmarek zeznał wcześniej przed komisją, że 20 lutego 2002 roku, na dzień przed walnym zgromadzeniem akcjonariuszy PKN Orlen, na którym miała być wybrana Rada Nadzorcza, w Kancelariach Prezydenta i Premiera okazano mu listę 9 nazwisk kandydatów na  członków Rady. Na liście było m.in. nazwisko Kratiuka. Temu, że  istniała taka lista zaprzecza b. premier Leszek Miller oraz szef gabinetu prezydenta Marek Ungier.

Jak ocenił Kratiuk, rzecz sprowadzała się do tego, by - konstruując Radę Nadzorczą - jeśli tak to wyglądało - pokazać Kaczmarkowi, że na liście jest też człowiek, do którego ma  zaufanie. "Autor listy chciał pokazać Kaczmarkowi: masz tu także swoich przedstawicieli" - dodał.

Konstanty Miodowicz (PO) pytał, czy Kratiuk zgadza się z  twierdzeniem Andrzeja Barcikowskiego, że zatrzymanie Andrzeja Modrzejewskiego "miało ekonomiczne uzasadnienie - chodziło o  niedopuszczenie do konkretnego wydarzenia, które mogło zagrozić interesom państwa". Świadek zeznał, że teza Barcikowksiego jest mu bliska.

ss, pap