Belka w Fundacji Batorego (aktl.)

Belka w Fundacji Batorego (aktl.)

Dodano:   /  Zmieniono: 
Premier Marek Belka uważa, że nigdy jeszcze Polska nie dokonała równie wielkiego skoku cywilizacyjnego, jak w ciągu ostatnich 15 lat. W Fundacji Batorego rozpoczęło się w czwartek przed południem wystąpienie premiera.
Powiedział on, że w swoim wystąpieniu - zgodnie z oczekiwaniami -  spróbuje powiedzieć jak zamierza się odnieść do zaproszenia Władysława Frasyniuka przystąpienia do Partii Demokratycznej oraz na temat kalendarza politycznego.

Wszyscy, którzy mówią, że reformy w Polsce idą za wolno, po prostu bredzą, nie wiedzą o czym mówić -  powiedział premier Marek Belka w czasie swojego wykładu.

"Żyjemy w przekonaniu, że Polacy są pesymistami" - ocenił. Ale - jak dodał - oceniając zachowania ludzi, jesteśmy najbardziej optymistycznym narodem w Europie. "Bo pesymiści nie biorą kredytów. Tylko ktoś, kto ma jednoznacznie optymistyczny obraz swojej przyszłości, bierze kredyt hipoteczny" - ocenił.

Premier powiedział też, że "lepiej się odżywiamy, lepiej pijemy alkohol".

"W postawie polscy przedsiębiorcy i konsumenci są zdecydowanie najbardziej optymistyczni w całej Europie" - zaznaczył.

"A z drugiej strony, rząd jest do bani, Sejm jest do bani, wszystko jest do bani" - ocenił.

"Czyli co? Nie tylko kac, ale i schizofrenia" - uważa Belka.

"My gospodarkę rynkową i demokrację niejako dostaliśmy w  prezencie" - powiedział premier.

Premier Marek Belka powiedział również, że nie był zaskoczony apelem Władysława Frasyniuka i Jerzego Hausnera o  zasilenie szeregów Partii Demokratycznej.

Bo - jak wyjaśnił - od pierwszego dnia funkcjonowania rządu starał się formować i realizować program, który jest bardzo bliski inicjatorom Partii Demokratycznej.

"Podoba mi się że liderzy PD akceptują III RP, że są dumni z  Polski, z osiągnięć ostatnich 15 lat. Podoba mi się, że są Europejczykami" - podkreślił.

Aby poprawić sytuację w Polsce należy poprawić dyskurs polityczny.

"Ten dyskurs w Polsce poszedł gdzieś na manowce, w krzaki, jeśli dziś, zamiast o sprawach takich jak sposób skonsumowania obecności w Unii, o systemie podatkowym, o tym czy unowocześnić politykę społeczną i jak ustawić się w polityce wschodniej, zastanawiamy się nad tym, jak postępować z teczkami, a może z taczkami" -  podkreślił.

Dodał, że dyskusja w Polsce toczy się "od lustracji do aborcji", a - jak ocenił - są to problemy niszowe. "Nie nieważne, ale to nie może zastąpić dyskursu politycznego" - podkreślił.

Mówił także o trudnej sytuacji w Sejmie. "Na prawicy jest niecierpliwość, na lewicy coraz słabsza mobilizacja, do tego początek kampanii wyborczej. Wszyscy o tym wiemy i zastanawiamy się jak znaleźć zastępcze tematy: niech się Belka poda do dymisji. Kochamy zabawę, igrzyska, tylko po co się dalej kompromitować" -  podkreślił premier.

Zrobię wszystko, aby 5 maja Sejm zdecydował o  samorozwiązaniu - oświadczył premier. Wówczas podejmie decyzję o swojej politycznej przyszłości.

Premier powiedział też, że pojawiają się głosy o tym, że wniosek o samorozwiązanie Sejmu może być też głosowany wcześniej niż 5 maja.

"Najważniejsze, aby skrócić okres, w którym Sejm działa, ale już w warunkach gorączki przedwyborczej" - powiedział premier.

Premier Marek Belka zapowiedział, że zrobi wszystko, by 5 maja Sejm zdecydował o samorozwiązaniu. Jak dodał, uważa, że wybory parlamentarne odbędą się 19 czerwca.

Premier podkreślił w swoim wykładzie, że wybory prezydenckie powinny się odbyć pod  koniec września wraz z referendum w sprawie Traktatu Konstytucyjnego UE. Ostatnia niedziela września przypada na 25 września.

Za największy sukces polskiej dyplomacji w  sprawie Ukrainy Belka uważa wciągnięcie w nią Unii Europejskiej -  Jego zdaniem, udało się to dzięki zaakceptowaniu przez jego rząd Traktatu Konstytucyjnego UE.

"Tym samym sprawę ukraińską podnieśliśmy do poziomu sprawy europejskiej. Nigdy taką nie była, wręcz przeciwnie, była głęboko chowana pod dywan, żeby czasami nie przeszkodzić w stosunkach z  Rosją" - powiedział.

"Ciekaw jestem, jak by się nam to udawało, gdybyśmy byli kolejnym hamulcowym w kwestii Traktatu Konstytucyjnego" - zaznaczył.

Belka podkreślił, że tuż po objęciu przez niego rządów, na wiosnę ubiegłego roku, "natychmiast spadły mu na głowę" - sprawa ustawy zdrowotnej i właśnie decyzja ws. Traktatu Konstytucyjnego UE.

"Gdybyśmy wtedy nie zgodzili się na tę wersję nieco zmodyfikowaną (...) traktatu, dziś bylibyśmy jak brzydkie kaczątko. Dopiero by  nas łoili po grzbiecie w dyskusjach na temat nowej perspektywy finansowej UE" - podkreślił Belka.

Premier Marek Belka uważa, że Polska straci na ewentualnym odrzuceniu Traktatu Konstytucyjnego UE. "Ci wszyscy, którzy czekają na rok 2006 (by wtedy przeprowadzić referendum) czekają tak naprawdę na pretekst do odrzucenia Traktatu - może do tego czasu komuś się już noga powinie i ktoś (jakiś inny kraj) odrzuci Traktat" - podkreślił premier.

Ostrzegł, że Polska nie powinna czekać, aż ktoś odrzuci konstytucję UE, tylko dać przykład i przyjąć ją. "Nie ma wyobraźni ten, kto myśli, że Polska może bez akceptacji Traktatu funkcjonować w Unii, tak jak dziś Wielka Brytania funkcjonuje poza strefą euro. Nie ma wyobraźni ten, kto myśli, że po odrzuceniu Traktatu Unia nie będzie się dalej rozwijać - będzie, tylko różnymi prędkościami, a my nie będziemy na tym zyskiwać, tylko tracić" - przestrzegał.

Belka wypowiadał się również na temat stosunków Polski ze Stanami Zjednoczonymi. Dobre relacje z USA wzmacniają naszą pozycję w Unii Europejskiej, a nie osłabiają - podkreślił.

Jak zaznaczył, dobre relacje ze Stanami Zjednoczonymi, to nie tylko kwestia sympatii, ale interesu narodowego. "Kto powiedział, że wielkie mocarstwa zachodnie, europejskie, traktowałyby nas poważniej, gdybyśmy nie byli w Iraku" - dodał.

"Nie możemy mieć żadnych wątpliwości, że jesteśmy krajem europejskim, jesteśmy dobrym Europejczykiem i jesteśmy zdeterminowani tworzyć silną i jednoczącą się Europę, UE" -  podkreślił.

Jak powiedział premier, jego pokolenie było wychowane w micie Stanów Zjednoczonych. "Pokolenie moich dzieci będzie uważało Europę za swój dom, a Ameryka będzie się coraz bardziej oddalać" -  ocenił.

Premier wyraził również swoje stanowisko na temat polityki wschodniej. Oświadczył, że w  interesie Polski jest pogodzić stanowisko proukraińskie i  stanowisko nieantyrosyjskie.

"To wymaga wielkiego rozsądku, determinacji i odwagi, bo nie będą nam w tym pomagać i to zarówno sąsiedzi ze Wschodu, jaki i z  Zachodu" - ocenił premier.

Nawiązał również do kontrowersji w związku z wyjazdem polskiej delegacji na obchody 60. rocznicy zakończenia II wojny światowej do Moskwy. "Musimy tam jechać z trzech powodów: dla przeszłości, teraźniejszości i przyszłości" - dodał.

Z powodu przeszłości, ponieważ - jak wyjaśniał - Polska była w  koalicji antyhitlerowskiej, ale ani w defiladach zwycięstwa w  zachodniej Europie, ani w Moskwie, nie byliśmy reprezentowani jako państwo polskie, bo nie było rządu polskiego. "Byli tam wysłannicy polskiego rządu, ale byli to delegaci wyznaczeni przez Stalina" -  dodał.

Polska delegacja powinna być w Moskwie także dla  teraźniejszości - uważa premier. "Gdyby nas nie było, to by znaczyło, że się eliminujemy ze społeczności międzynarodowej. Kto by wytłumaczył, że kraj, który chce być jednym z najważniejszych w UE, chce być rzecznikiem wschodniego sąsiedztwa, jest nieobecny" - dodał.

Belka podkreślił również, że Polska powinna być w Moskwie także dla przyszłości. "Nie boimy się Rosji demokratycznej, dobrze prosperującej gospodarczo. Jedziemy tam także po to, by  powiedzieć, że chcemy Rosji, która odrzuca Jałtę rozumianą jako zniewolenie, pamiętając, że dla Rosji Jałta to był szczyt potęgi imperialnej, szczyt państwa" - zaznaczył premier.

ks, pap