Jak powiedziała PAP rzeczniczka elbląskiego sądu Ewa Mazurek, stronom nie udało się osiągnąć ugody proponowanej przez sąd. Na kolejnym posiedzeniu sędziowie wysłuchają świadków, mających m.in. odpowiedzieć na pytania dotyczące warunków, w jakich pracowała Wiktorzak.
Przed sądem kobieta mówiła, że mimo zatrudnienia na trzy czwarte etatu, pracowała codziennie po osiem godzin i bardzo rzadko dostawała pieniądze za nadgodziny. Według niej, trzy razy w tygodniu rozładowywała i przewoziła do sklepu na paletowych wózkach towar z ciężarówek. "Gdy na paletach był cukier, wózek ważył nawet tonę, wózek z napojami ważył 500-700 kilogramów" - powiedziała b. pracownica "Biedronki".
Zdaniem właścicieli sieci - firmy Jeronimo Martins Dystrybucja (JMD) Sp. z o.o. - nie ma bezpośredniego związku między pracą w "Biedronce" a poronieniem przez byłą pracownicę.
Wiktorzak domaga się 70 tys. zł w związku z poronieniem, 30 tys. zł za uraz kręgosłupa oraz kolejnych 30 tys. za nadgodziny. W części dotyczącej poronienia sprawa jest utajniona.
W elbląskim sądzie toczą się też inne sprawy, w których byli pracownicy tamtejszej "Biedronki" dochodzą odszkodowań od spółki JMD. W sądzie tym zapadły także pierwsze wyroki nakazujące spółce zapłatę za przepracowane nadgodziny.
Jako pierwsza z JMD wygrała Bożena Łopacka, która domagała się 35 tys. zł za 2600 nadgodzin. Po korzystnym dla niej wyroku sprawa trafiła do Sądu Apelacyjnego w Gdańsku, który uchylił wyrok sądu w Elblągu i nakazał powtórne rozpatrzenie sprawy.
W innych sądach pracy w kraju, m.in. w Warszawie i Poznaniu, na rozpatrzenie czeka kilkanaście podobnych pozwów.
Licząca 700 sklepów sieć "Biedronka" należy do Jeronimo Martins Dystrybucja i wchodzi w skład portugalskiej grupy Jeronimo Martins.
ss, pap