"Na prośbę lekarza poseł ścisnął jego rękę, ale na razie nie ma z nim kontaktu" - zaznaczył Nowicki. Wyjaśnił, że próby odłączania chorego od respiratora mają zorientować lekarzy, jak może sobie on poradzić bez sztucznego wspomagania oddychania i zacząć oddychać samodzielnie. "Są to tylko próby, nie wiemy, jak zachowa się organizm" - zastrzegł.
Według lekarzy, Gruszka nie nadaje się jeszcze do przetransportowania go do specjalistycznej kliniki.
"Musimy czekać, ale nie wykluczamy, że w przypadku poprawy stanu zdrowia, przewieziemy chorego do Szpitala Uniwersyteckiego w Bydgoszczy. Na razie musimy ratować życie posła na Oddziale Intensywnej Terapii, dopiero następnym etapem może być rehabilitacja w bydgoskim ośrodku" - wyjaśnił dyrektor.
Gruszka jest odżywiany poprzez sondę żołądkową, otrzymuje standardowe leki, jest rehabilitowany i pielęgnowany.
Według dyrektora, rokowania na przyszłość są bardzo trudne, praktycznie niemożliwe, ponieważ nie wiadomo, jakie obszary mózgu chorego zostały zniszczone w wyniku wylewu.
Były przewodniczący komisji śledczej ds. PKN Orlen Józef Gruszka doznał wylewu krwi do mózgu 10 kwietnia podczas pobytu na Wiosennych Targach Ogrodniczych "Agromarsz" w Marszewie, w powiecie pleszewskim (woj. wielkopolskie). Jeszcze tego samego dnia przeszedł poważną operację neurochirurgiczną w Kaliszu. Od tego czasu jest podłączony do respiratora.
ss, pap