Face lifting SLD (aktl.)

Face lifting SLD (aktl.)

Dodano:   /  Zmieniono: 
Nowym przewodniczącym SLD został Wojciech Olejniczak. W głosowaniu pokonał swojego rywala dotychczasowego sekretarza generalnego Sojuszu Marka Dyducha.
Olejniczaka poparło go 267 delegatów. Jego kontrkandydat Marek Dyduch uzyskał 147 głosów. Nowym sekretarzem generalnym partii został Grzegorz Napieralski. Był jedynym kandydatem na to stanowisko. Niedzielna Konwencja SLD zdecydowała, że wybór wiceprzewodniczących odbędzie się podczas drugiej części konwencji 11 czerwca. Decyzję taką podjęto na prośbę nowego przewodniczącego, który powiedział, że chce najpierw porozmawiać z osobami, które widziałby w roli wiceprzewodniczących partii.

W wyborach nie startował minister gospodarki Jacek Piechota, który już wcześniej zapowiedział, że  zrezygnuje, jeśli Olejniczak zdecyduje się kandydować.

Olejniczak zapowiedział, że nowe kierownictwo partii postara się odbudować i budować dobry wizerunek lewicy.

Delegaci udzielili też wotum zaufania odchodzącemu zarządowi i Krajowemu Komitetowi Wykonawczemu partii. Nie uzyskała go jedynie dotychczasowa wiceprzewodnicząca SLD Katarzyna Piekarska.

Program SLD programem narodu

Wcześniej Krajowa Konwencja SLD przyjęła Programową Deklarację Wyborczą Sojuszu. Przedstawił ją delegatom Krzysztof Janik, apelując jednocześnie o zawieszenie na czas kampanii wyborczej sporów w SLD i działalności platform programowych Sojuszu. "Jedna partia, jeden łączący całą partię program i jedno kierownictwo. To jest warunek sukcesu" - przekonywał.

Mówiąc o deklaracji Krzysztof Janik stwierdził, w niej SLD potwierdza swój lewicowy zwrot w  programie i polityce partii. "Lewicowy zwrot jest nie tylko postulatem, jest faktem" -  przekonywał. Podkreślił, że Sejm przyjął ustawę wprowadzającą dodatki dla najuboższych emerytów i rencistów. "Mam nadzieję, że  przyjmie ją też Senat" - powiedział.

Janik podkreślił, że w programie SLD postuluje "ograniczenie liberalnej i narodowej prawicy". "Nie pozwolimy na rozwalenie gospodarki, na odebranie wolności i swobód obywatelskich" -  oświadczył.

"To jest program dla Polaków. To, co jest dobre dla Polski jest dobre dla SLD" - zaznaczył. Jego zdaniem, to program dla  wszystkich, którzy już zyskali i mają szanse jeszcze zyskać na  obecności Polski w UE.

Podczas konwencji ustępujący zarząd dokonał bilansu działalności Sojuszu. Doptychczasowy przewodniczący Józef Oleksy przyznał, że nadzieja pokładana w SLD została zawiedziona. "Nie umieliśmy pokazać, w czym przywracamy normalność" - powiedział. "Walka o nowy wizerunek SLD jest konieczna, bośmy zawinili".

"SLD jest partią ludzi uczciwych" - przekonywał jednak Oleksy. Twierdził też, że po rządach lewicy zostało Polsce wiele dobrego i mimo wielu potknięć, bilans rządzenia Sojuszu jest korzystny. Dlatego, jego zdaniem, wyborcy z czasem ponownie uwierzą ludziom lewicy. Teraz nie wystarczy raz przeprosić wyborców - napominał kolegów. - Trzeba pokazać, że partia wyciągnęła wnioski ze swoich błędów i naprawiła je. Dodał, że zmiana ekipy rządzącej w SLD to czytelny sygnał zmian.

"Mam nadzieję, że konwencja zakończy czas wewnętrznych sporów i chcę wierzyć, że reprezentacja Sojuszu po tej konwencji będzie świadoma zagrożeń, ale i swoich możliwości" - mówił. Podkreślił, że w SLD musi powrócić wiara w siebie i możliwość uzyskania dobrych wyników wyborczych. "Wszystko, co szkodziło i osłabiało nasze zdolności bojowe musi odejść na plan dalszy" - oświadczył.

Nie ma zgody na rewolucje moralne

Oleksemu, którego partia w ostatnich czterech latach stała się synonimem korupcji i demoralizacji, nie podoba się jednak rewolucja moralna a la PiS. "Nie może być zgody na rewolucje moralne, jakie proponuje PiS" -  grzmiał. Dodał też, że nie wolno ulec prawicowej demagogii i negacji III RP. "Wspólnie z całą lewicą musimy przeciwstawić się ofensywie radykalnej prawicy" - zaznaczył. Oleksy ubolewał, że lewica nie ma wspólnego kandydata na prezydenta i wspólnej listy, ale nie czuje się za to odpowiedzialny. "To nie Sojusz jest sprawcą podziałów na lewicy i niemożności osiągnięcia porozumienia. (...) Starałem się godzić konflikty i opór. Ustępuję wierząc, że  ułatwi to zmiany i osiągnięcie nowej dynamiki" - mówił.

Wezwał też partie, które szykują się do rządzenia, aby podjęły z SLD dyskusję o przyszłości Polski.

Dziękując za współpracę ustępujący przewodniczący wyraził nadzieję, że minister obrony Jerzy Szmajdziński zostanie kandydatem Sojuszu w wyborach prezydenckich. Jego zdaniem to właśnie Szmajdziński powinien 11 czerwca, podczas konwencji SLD, uzyskać rekomendację partii. "Jest stanowczy i konsekwentny, ma ogromne doświadczenie polityczne i  państwowe" - rekomendował. "Szmajdziński jest - nie tylko w opinii wielu kobiet - prawdziwym mężczyzną" - dodał.

Atak na odszczepieńców

Ustępujący sekretarz generalny SLD, kandydat na nowego szefa partii Marek Dyduch zaatakował byłego partyjnego kolegę, a obecnie lidera SdPl Marka Borowskiego, nazywając go zdrajcą. Według Dyducha, Borowski zdradził, bo zdecydował się kandydować na prezydenta nie konsultując tego z całą lewicą. Ocenił też, że lider SdPl jest odpowiedzialny za to, że lewica nie ma jednego kandydata na prezydenta. Przestrzegał też Unię Pracy: "Borowski zdradzi, przestrzegam wszystkich". "To człowiek bezwzględny, który dba o swoje interesy".

(W sobotę Borowski i szef UP Andrzej Spychalski podpisali porozumienie przewidujące wspólny start obydwóch partii w wyborach parlamentarnych i wspólne poparcie dla kandydatury Borowskiego w  wyborach prezydenckich).

Zdaniem Dyducha, Borowski odpowiedzialny jest także za brak wspólnych kandydatów lewicy do Senatu. Podkreślał, że oddzielny start zdecydowanie zmniejsza szanse wyboru przedstawicieli lewicy.

Mówiąc o wyborach szefa partii, jej b. sekretarz generalny podkreślił, że "dziś, odbędzie się nie tylko wybór przewodniczącego Sojuszu, ale też wybór drogi, jaką wybierzemy". Zapowiedział, że na inną funkcję, niż przewodniczącego partii kandydował nie będzie. Podkreślił jednocześnie, że nie odejdzie z  SLD jeśli wygra jego rywal.

Godna kontynuacja prezydentury Kwaśniewskiego

Odchodzący wiceszef SLD, minister obrony Jerzy Szmajdziński powiedział, że wstępnym warunkiem wyrażenia przez niego zgody na  start w wyborach prezydenckich jest przeprowadzenie rzetelnych konsultacji na temat jego kandydatury w całym środowisku lewicy. - Chodzi o środowisko lewicy, związki zawodowe, stowarzyszenia, by skupić wokół kandydata jak najszersze poparcie. "Wtedy moje kandydowanie będzie miało sens" - ocenił. SLD musi stanąć w szranki wyborcze, by  zaproponować społeczeństwu dobrą kontynuację prezydentury Aleksandra Kwaśniewskiego, który - jak to ocenia Szmajdziński - "dobrze przysłużył się ojczyźnie".

Szef MON oznajmił, że spodziewa się ataków, jeśli zdecyduje się kandydować. "A nuż okaże się, że  +chochlowałem+ nielegalną ropę, a moja sekretarka fałszowała w krzakach faktury - ironizował, chcąc zbagatelizować afery, w które uwikłani są jego koledzy partyjni, m.in. paliwową. Przekonywał, że "wystawiając swojego kandydata SLD proponuje obywatelom spokój, kompetencję odpowiedzialność i przewidywalność, to dobra propozycja" Jego zdaniem, lewicowy prezydent może być gwarantem, że nie społeczństwu przykróci się cugli, ale politycznym awanturnikom.

Po tych buńczucznych zapowiedziach, Szmajdziński przyznał, że Sojusz narobił "sporo głupstw". "Ale z powodu błędów, które zdarzają się każdemu, nie pozwolimy się zepchnąć do roli obywateli drugiej kategorii" - mówił mając zapewne na myśli głośne skandale i afery z udziałem SLD-owskiej ekipy. - Wciągnijmy wnioski z błędów, podnieśmy sztandar i idźmy dalej - apelował.

"Idziemy do wyborów w poczuciu dużej straty poparcia społecznego, ale nie jak barany na rzeź. (...) SLD powinien i chce służyć Polsce" - podkreślił minister. Zwłaszcza, że według niego, "przed Polską zagrożenie rządami prawicy". "Musimy postawić tamę odwetowi, mściwości" - powiedział.

Szmajdziński, podobnie jak wcześniej w swoim wystąpieniu Marek Dyduch, krytycznie wyraził się o liderze SdPl Marku Borowskim. "Borowski poważył się aż na rozłam, żeby tylko wyszło na jego" -  ocenił.

em, pap