Borowski i Tylicki przed komisją ds. Orlenu (aktl.)

Borowski i Tylicki przed komisją ds. Orlenu (aktl.)

Dodano:   /  Zmieniono: 
Sejmowa komisja śledcza ds. PKN Orlen przesłuchiwała Marka Borowskiego, Marcina Tylickiego - b. asystenta społecznego b. przewodniczącego komisji Józefa Gruszki oraz zastępcę prokuratora generalnego Kazimierza Olejnika.
Olejnik 9 marca poinformował o aresztowaniu Tylickiego pod zarzutem gotowości do współpracy z przedstawicielem rosyjskich służb specjalnych

Przed przesłuchaniami Roman Giertych (LPR) zaproponował, by  eksperci komisji śledczej przygotowali zawiadomienie do  prokuratora generalnego o popełnieniu przestępstwa przez premiera Marka Belkę. Zdaniem posła, Belka okłamał komisję mówiąc, że nie podpisał dokumentu o współpracy ze służbami PRL.

Marek Borowski powiedział, że pod koniec 2003 roku dowiedział się o plotce, jakoby Wiesław Kaczmarek miał otrzymać łapówkę od  Rosjan za prywatyzację na ich rzecz Rafinerii Gdańskiej.

Powiedział, że o tę sprawę zapytał Kaczmarka w marcu 2004 r., podczas tworzenia SDPl. Konstanty Miodowicz (PO) chciał wiedzieć skąd, w marcu 2004 r. Borowski wiedział o udziale Ałganowa w całej sprawie związanej z łapówką dla Kaczmarka. "Tak brzmiała plotka. Mówiła o Kulczyku, mówiła o Ałganowie, mówiła o łapówce i mówiła o  Kaczmarku. Gdzie nastąpił przeciek - nie wiem" - powiedział Borowski.

Antoni Macierewicz (RKN) chciał wiedzieć, dlaczego Borowski, marszałek Sejmu i druga osoba w państwie, w czasie gdy usłyszał tę  plotkę, nie przekazał tych informacji organom bezpieczeństwa państwa. "Panie pośle, proszę nie żartować, jeśli chciałbym przekazywać wszystkie plotki, które do mnie docierają, a których wiarygodność jest w moich oczach znikoma, to nic innego bym nie  robił, i naraził bym się na ośmieszenie" - powiedział b. marszałek.

Borowski powiedział też, że nie wie kto, w jakich okolicznościach i kiedy podjął decyzję o wyeliminowaniu Ciechu z udziału w Nafcie Polskiej. Zapewnił, że nie stało się to podczas posiedzenia rządu w 1995 r., o które pytał podczas przesłuchania Macierewicz. Według posła, podczas tego posiedzenia, które decydowało o nadzorze skarbu państwa nad sektorem naftowym, podjęto decyzję o  wyeliminowaniu Ciechu z Nafty Polskiej i przez to umożliwiono powstanie i funkcjonowanie mafii paliwowej w Polsce.

Tylicki, b. asystent społeczny Józefa Gruszki, zapewnił, że nigdy nie współpracował z rosyjskim wywiadem i nie wyraził gotowości do  takiej współpracy. Powiedział również, że nigdy nie działał ani nie zamierzał działać na szkodę Polski. Zapewnił, że - jako społeczny asystent Gruszki - zajmował się jedynie sprawami integracji z UE, nie miał dostępu do informacji i  dokumentów niejawnych dotyczących zarówno komisji orlenowskiej jak i komisji ds. służb specjalnych, w której Gruszka zasiadał.

B. asystent Gruszki powiedział, że w trakcie spotkań z trzecim sekretarzem Ambasady Federacji Rosyjskiej w Warszawie Semenem Sustawowem, nie miał świadomości, iż jest on pracownikiem rosyjskiego wywiadu. Zapewnił, że z Rosjaninem łączyły go  zainteresowania stosunkami amerykańsko - rosyjskimi, na temat których miał pisać pracę dyplomową. Powiedział, że prosił go o  pomoc w tłumaczeniu rosyjskojęzycznych tekstów na ten temat, zaś  Sustanow poprosił o przygotowanie materiału na temat wykorzystania funduszy unijnych w Polsce.

Tylicki mówił, że funkcjonariusze ABW podczas przesłuchanie sugerowali mu, że jak podpisze oświadczenie, wszystko będzie w  porządku. Według świadka, w oświadczeniu były sformułowania, które podsuwali funkcjonariusze, głównie o tym, że Tylicki musiał wiedzieć, że Sustawow był agentem.

O zatrzymaniu Tylickiego poinformował Olejnik 9 marca w radiu Zet. Mówił wtedy, że "w sobotę, 5 marca, kiedy sejmowa komisja śledcza przesłuchiwała pana Dochnala, sąd warszawski, na wniosek prokuratury, aresztował kolejną osobę z bliskiego otoczenia jednego z ważnych członków sejmowej komisji śledczej, tym razem pod zarzutem szpiegostwa na rzecz jednego z naszych sąsiadów".

W sobotę posłowie komisji śledczej pytali prok. Olejnika o  okoliczności zatrzymania Tylickiego. Powiedział on m.in., że  prowadzone przez wydział ds. przestępczości zorganizowanej warszawskiej Prokuratury Okręgowej śledztwo w sprawie Marcina Tylickiego pozostaje w nadzorze prokuratury krajowej.

Olejnik - jak mówił - o sprawie Tylickiego dowiedział się w dniu jego zatrzymania - 3 marca po południu od Ryszarda Bieszyńskiego z  ABW. Poinformował o tym ministra sprawiedliwości, prokuratora krajowego oraz wicedyrektora wydziału przestępczości zorganizowanej. W następnych dniach powiadomił o sprawie wiceprzewodniczącego komisji Romana Giertycha (LPR). Zaznaczył, że  nie wydawał żadnych wytycznych prokuratorom prowadzącym tę sprawę. Sam też nie otrzymał żadnych wytycznych w tej sprawie od  zwierzchników - zeznał.

Przed sobotnimi przesłuchaniami, Giertych (LPR) zaproponował, by  eksperci komisji przygotowali zawiadomienie do prokuratora generalnego o popełnieniu przestępstwa przez premiera Marka Belkę. Zdaniem posła, Belka okłamał komisję mówiąc, że nie podpisał dokumentu o współpracy ze służbami PRL.

Giertych powiedział, że według "Rzeczpospolitej", w materiałach przekazanych komisji przez IPN znajduje się dokument, "który oznacza podpisanie pewnych elementów współpracy premiera Belki ze  służbami specjalnymi dawnego PRL". To - zdaniem posła LPR -  oznacza, że "pan premier Belka, składając zeznania przed sejmową komisją śledczą, w odpowiedzi na moje pytanie - czy podpisał dokument o współpracy ze służbą bezpieczeństwa odpowiadając - nie, dopuścił się złamania prawa i złożył pod przysięgą fałszywe zeznanie" - powiedział Giertych.

Andrzej Celiński (SdPl) mówił, że z materiałów, jakie ma komisja, nie wynika taka sugestia, jaką przedstawił Giertych. Poza tym -  dodał - komisja staje się sądem kapturowym, ponieważ osoby, które są przedstawiane w fatalnym świetle, nie mogą odpowiedzieć na  stawiane im zarzuty.

W miniony czwartek premier powiedział dziennikarzom, że złożył oświadczenie lustracyjne. "Rzecznik Interesu Publicznego Bogusław Nizieński tym się zainteresował i nie wszczął żadnego postępowania. Uważam, że to zamyka sprawę. Jeżeli ktoś w sposób dziki zaczyna się tym interesować, to tylko dlatego, że po prostu lubi w szambie nurkować" - mówił.

Zgodnie z ustawą lustracyjną, Rzecznik nie kieruje do sądu wniosku o wszczęcie postępowania lustracyjnego wobec osoby podejrzewanej przez niego o kłamstwo lustracyjne, jeśli osoba ta  zrezygnuje lub zostanie odwołana z zajmowanego stanowiska. Jeśli jednak w przyszłości ponownie osoba taka ubiega się o podlegające lustracji stanowisko państwowe, ponownie obejmują ją procedury prowadzone przez Rzecznika. Belka odszedł z rządu Millera w  połowie 2002 roku.

ks, pap