Cimoszewicz: mnie nie można wzywać na świadka (aktl.)

Cimoszewicz: mnie nie można wzywać na świadka (aktl.)

Dodano:   /  Zmieniono: 
Marszałek Sejmu Włodzimierz Cimoszewicz powiedział na specjalnie zwołanej konferencji prasowej, że samo wezwanie go przed komisję śledczą ds PKN Orlen "nosi znamiona bezprawia".
Oświadczył, że "nie miał i nie mógł mieć nic wspólnego" z kwestiami do zbadania, których powołana została ta  komisja śledcza.

Wcześniej marszałek złożył wnioski o wyłączenie z jego przesłuchania przed komisją 7 posłów, zarzucając im brak bezstronności. Cimoszewicz wyszedł potem z sali, gdzie zebrała się komisja, uznając, że jego przesłuchanie nie może być kontynuowane, zanim wniosków nie rozpatrzy Prezydium Sejmu. Według Cimoszewicza, powinno się tym zająć właśnie Prezydium, ponieważ złożone zostały wnioski o wyłącznie wszystkich, poza Zbigniewem Witaszkiem, członków komisji śledczej i sama komisja nie może tej sprawy rozstrzygnąć w głosowaniu.

Na konferencji prasowej Cimoszewicz zapowiedział, że w chwili, kiedy wnioski o wyłączenie z jego przesłuchania siedmiu posłów trafią do Prezydium Sejmu, jest on gotów wyłączyć się z  decydowania o losie tych wniosków. Marszałek chciałby, aby  Prezydium zajęło się jego wnioskami jak najszybciej. Nie umiał powiedzieć, co będzie, jeśli Prezydium nie zdoła podjąć decyzji w  tej sprawie. "Będzie to precedens" - oświadczył.

Cimoszewicz powiedział, że jeśli Prezydium Sejmu nie podejmie decyzji o wyłączeniu posłów - o co on wnioskował - stawi się na  przesłuchanie przed komisją śledczą. "Choć trudno mi sobie wyobrazić taką sytuację, żeby poważni niezacietrzewieni ludzie mogli nie uznać rzeczy zupełnie oczywistych" - dodał.

W skład Prezydium Sejm - obok marszałka - wchodzą wicemarszałkowie: Tomasz Nałęcz (SdPl), Donald Tusk (PO), Kazimierz Ujazdowski (PiS) i Józef Zych (PSL).

Cimoszewicz mówił też, że komisja powstała, by zbadać okoliczności zatrzymania w 2002 r. ówczesnego prezesa PKN Orlen Andrzeja Modrzejewskiego, ocenić kontrakty PKN Orlen z punktu widzenia bezpieczeństwa energetycznego państwa, sprawdzić, czy nie towarzyszyły tym kontraktom prowizje, zbadać nadzór ministerstwa skarbu nad płockim koncernem.

Marszałek Sejmu podkreślił, że w momencie zatrzymania Modrzejewskiego był ministrem spraw zagranicznych. Zaznaczył, że  Orlen powstał w 1999 r., a on był premierem do 1997 r i nigdy nie  był ministrem skarbu.

Każda instytucja państwowa w państwie prawa - powiedział Cimoszewicz - musi działać na podstawie prawa i w jego granicach. Komisja śledcza ds. PKN Orlen - dodał - powinna działać na  podstawie ustawy o komisji śledczej oraz uchwały, na mocy której została powołana i która określiła jej zadania.

Marszałek wyjaśniał, że składając wnioski o wyłączenie kilku posłów, powoływał się na art. 6 ustawy o komisji śledczej, która mówi, że "Jeżeli w trakcie postępowania prowadzonego przez komisję zostanie ujawniona okoliczność, która mogłaby wywołać wątpliwości, co do bezstronności członka komisji przy wykonywaniu czynności przesłuchania osoby wezwanej przez komisję, ulega on wyłączeniu z  tej czynności na wniosek osoby wezwanej lub członka komisji".

Według Cimoszewicza, na osobie zainteresowanej, która składa wniosek, a może to zrobić m.in. osoba wezwana, nie ciąży żaden inny obowiązek jak tylko udowodnienie, że występują okoliczności, które mogłoby wywoływać wątpliwości co do bezstronności członka komisji. "Ja tego dokonałem" - dodał.

"Posłowie się tego nie spodziewali, widocznie byli zbyt pewni siebie i swojej bezkarności, bo wszystkie naruszenia prawa jakie miały miejsce z ich strony nie prowadziły do żadnych konsekwencji" - powiedział. Ocenił, że działalność komisji przypomina hasło "dajcie człowieka, znajdę paragraf".

"Pomówić, opluć, zniesławić, obrzucić błotem, stworzyć wątpliwości. Nie miałem wątpliwości, że takie były intencje posła Macierewicza, który był autorem wniosku o wezwanie mnie na  świadka" - zaznaczył Cimoszewicz.

Dodał, że chciał stanąć przed komisją jeszcze przed tym jak zdeklarował gotowość kandydowania w wyborach prezydenckich. Komisja jednak nie dotrzymała umówionego terminu - dodał. "Nie mogłem powstrzymywać czasu swojej deklaracji startu w wyborach, więc doszło do takiej sytuacji - nie chcianej przeze mnie - że  stanąłem przed komisją jako kandydat w wyborach" - powiedział Cimoszewicz.

Zdaniem wiceszefa komisji śledczej Romana Giertycha (LPR), Cimoszewicz uciekł przed komisją i nie chciał odpowiadać na  pytania dotyczące zakupu i zbycia przez niego akcji PKN Orlen, co  uwidocznione w jego oświadczeniu majątkowym (z 2001 r. - PAP).

Marszałek Sejmu przytoczył na konferencji informacje z tego oświadczenia majątkowego: 1/3 akcji spółek Agora i PKN Orlen o  wartości ok. 500 tys. zł zakupił za pieniądze z kredytu bankowego, a 2/3 stanowiły de facto własność jego córki i zięcia, ponieważ zostały zakupione za ich pieniądze i na ich rzecz. Cimoszewicz wyjaśnił też, że od 2002 r. nie posiadał akcji PKN Orlen, co też wynika z jego oświadczeń majątkowych.

Mówiąc o działaniu komisji śledczej ds. PKN Orlen, marszałek Sejmu zacytował wypowiedź jednego z internautów z portalu internetowego: "Zachowanie niektórych posłów komisji przypomina zachowanie pieska, jak nie może ugryźć to chce przynajmniej obsikać".

ss, pap