Moskwa: sekretarz polskiej ambasady pobity (aktl.)

Moskwa: sekretarz polskiej ambasady pobity (aktl.)

Dodano:   /  Zmieniono: 
Sekretarz Wydziału Ekonomiczno-Handlowego ambasady RP w Rosji, Marek Reszuta, został brutalnie pobity niedaleko siedziby ambasady. To już trzecie pobicie obywateli Polski w ciągu ostatniego tygodnia. Polskie MSZ domaga się wyjaśnień.
Polskie MSZ przekazało w środę przedstawicielowi rosyjskiej ambasady w Warszawie notę protestacyjną w związku z napadem na kolejnego pracownika polskiej ambasady w Moskwie. MSZ domaga się wyjaśnień od władz rosyjskich, znalezienia winnych, postawienia ich przed sądem oraz ukarania. W  środę w stolicy Rosji pobity został drugi sekretarz ambasady; z  obrażeniami trafił do szpitala.

To już trzeci w ostatnich dniach przypadek napaści w stolicy Rosji na pracownika polskiej placówki.

MSZ Rosji "wyraża głębokie ubolewanie w związku z dzisiejszą chuligańską napaścią na drugiego sekretarza ambasady Polski w Moskwie" - poinformowała agencja ITAR-TASS, powołując się na służby prasowe rosyjskiego MSZ.

Poinformowały one, że "incydent z przedstawicielem polskiej ambasady jest przedmiotem dochodzenia rosyjskich organów ścigania, które podejmują wszelkie środki w celu znalezienia winnych". Rosyjska prokuratura wszczęła w tej sprawie śledztwo. Podano także, że podejmowane są dodatkowe kroki mające zapewnić bezpieczeństwo przedstawicielstwa dyplomatycznego Polski.

Polscy politycy różnych opcji politycznych są zgodni, że Polska powinna wzmocnić ochronę placówek dyplomatycznych w Rosji. Według niektórych, kolejna napaść na pracownika polskiej ambasady jest rosyjską prowokacją i wpisuje się w antypolską kampanię prowadzoną przez Moskwę.

Tomasz Szeratics z Departamentu Systemu Informacji MSZ podczas konferencji prasowej poinformował, że w związku z incydentem ambasador RP w Moskwie Stefan Meller wydał specjalne zarządzenie dla pracowników ambasady, w którym zakazał opuszczania terenu ambasady pojedynczo oraz polecił ograniczyć do minimum wszelkie wychodzenie na teren miasta w ramach wykonywania obowiązków służbowych.

Szeratics pytany, czy MSZ traktuje pobicie jako wybryk chuligański, czy ma on może kontekst polityczny, powiedział, że  resort "wstrzymuje się od publicznego komentowania tego wydarzenia".

Na pytanie, czy polski dyplomata informował kogoś o tym, że jest śledzony, Szeratics powiedział, że z tego, co wie, nie miał takiej okazji. "Po prostu był śledzony od kilku godzin, poruszał się na  mieście, po czy zanim wrócił na teren ambasady, został napadnięty" - mówił Szeratics.

Zaznaczył, że polska ambasada jest w kontakcie z rosyjską milicją i organami ścigania. "Wierzymy, że szybko będziemy znali rezultaty śledztwa" - mówił. Podkreślił też, że minister Adam D. Rotfeld (który przebywa na urlopie) jest na bieżąco informowany o  wszystkich wydarzeniach. "MSZ pracuje, podejmuje wszelkie niezbędne działania" - dodał.

Dziennikarze chcieli wiedzieć, czy Polska nie zamierza zapewnić polskim dyplomatom bezpieczeństwa własnymi siłami - tak jak ma to  miejsce w Iraku. "Jest zasadnicza różnica między sytuacją w Iraku, a sytuacją w Rosji" - powiedział przedstawiciel MSZ. Według niego, "działania, które są adekwatne w Iraku, nie są adekwatne w Rosji". Wyjaśnił, że za bezpieczeństwo placówek dyplomatycznych odpowiada państwo przyjmujące. "Oczekujemy, że bezpieczeństwo zapewni nam strona rosyjska" - dodał.

MSZ wezwało charge d`affaires ambasady rosyjskiej Władimira Siedycha, któremu przekazano notę protestacyjną. "Domagamy się szybkiego wyjaśnienia przez władze rosyjskie zaistniałej sytuacji, znalezienia winnych, postawienia ich przed sądem oraz ukarania. MSZ oczekuje podjęcia wszelkich niezbędnych środków dla  zapewnienia bezpieczeństwa personelowi polskich placówek dyplomatycznych na terenie Federacji Rosyjskiej oraz zapobieżenia podobnym incydentom w przyszłości" - oświadczył Szeratics.

Podkreślił, że MSZ "nie podjął żadnych działań w kierunku" wycofania polskiego ambasadora z Moskwy.

Pobity w środę o godz. 13.00 czasu miejscowego drugi sekretarz ambasady został zaatakowany przez mężczyznę "śledzącego go od  pewnego czasu" - mówił Szeratics. Do zdarzenia doszło niedaleko jednego z centrów handlowych w Moskwie. Polski dyplomata odniósł szereg obrażeń głowy i klatki piersiowej, ma m.in. naderwane ucho i posiniaczoną twarz, lekarze nie wykluczają wstrząśnienia mózgu.

W związku z pobiciem kolejnego pracownika polskiej ambasady w  Moskwie premier Marek Belka polecił szefowi polskiej dyplomacji Adamowi Rotfeldowi, aby podjął wszelkie możliwe działania, aby  wyjaśnić ten incydent. Polecił też zwrócić się do władz Rosji o  zapewnienie bezpieczeństwa polskim placówkom dyplomatycznym na  terenie Rosji.

Rotfeld jest obecnie na urlopie. Szeratics poinformował, że do  czasu jego powrotu obowiązki kierownika resortu pełni wiceminister Jakub T. Wolski.

W ocenie marszałka Sejmu Włodzimierza Cimoszewicza, jeśli Rosja nie będzie potrafiła wyjaśnić okoliczności pobicia kolejnego pracownika polskiej ambasady, "to nie tylko w oczach Polski i  Polaków, ale także opinii międzynarodowej stanie się państwem o  dwuznacznej reputacji". Według marszałka, wszystko wskazuje na to, że pobicie pracownika ambasady nie jest sytuacją przypadkową i  powinno stać się powodem do wzmocnienia ochrony naszych dyplomatów.

Zdaniem PiS, napad na kolejnego już pracownika polskiej ambasady to rosyjska prowokacja. PiS oczekuje od przedstawicieli najwyższych polskich władz "wyważonej, lecz adekwatnej do powagi sytuacji" reakcji na ten incydent. PiS ma nadzieje, że "sprawa prowokacji rosyjskich nie stanie się przedmiotem kampanii wyborczej, a wspólne stanowisko w tej sprawie zajmą wszystkie liczące się siły polityczne".

Według Bronisława Komorowskiego (PO), napady na pracowników polskiej ambasady w Moskwie nie są dziełem przypadku, tylko dowodem na realizację wymyślonego w Rosji "scenariusza dalszego zaognienia stosunków polsko-rosyjskich i dalszego upokarzania Polski".

Wiceszef sejmowej Komisji Spraw Zagranicznych Tadeusz Iwiński (SLD) uważa, że polskie władze powinny wzmocnić ochronę placówek w  Rosji oraz "stanowczo" zażądać, aby Rosjanie - zgodnie z konwencją wiedeńską - skuteczniej chronili nasze placówki dyplomatyczne. Jego zdaniem, reakcja polskich władz "powinna być zdecydowana, ale  jednocześnie spokojna".

Zdaniem szefa SdPl Markiem Borowskim, w sprawie pobić polskich dyplomatów w Moskwie "potrzebne jest jasne stanowisko polskiego rządu, prezydenta oraz UE". Według niego, napady na pracowników polskiej ambasady są "najwyraźniej zaplanowaną akcją ludzi, którym zależy na komplikowaniu stosunków polsko-rosyjskich".

Lider LPR Roman Giertych opowiedział się za skierowaniem pod  adresem władz Rosji "bezwarunkowego żądania" zapewnienia bezpieczeństwa polskim dyplomatom. Jego zdaniem, napaści na  Polaków "mają ewidentny związek z antypolską kampanią w ostatnich dniach i są dowodem anarchizacji życia w Rosji.

Z kolei szef Biura Bezpieczeństwa Narodowego Jerzy Bahr ocenił, że seria napaści na pracowników polskiej ambasady w  Moskwie jest podejrzana i daje dużo do myślenia, ale z dalszymi ocenami należy się wstrzymać do czasu zakończenia śledztw prowadzonych w tych sprawach.

Reakcji prezydenta Aleksandra Kwaśniewskiego na pobicie polskiego dyplomaty domagała się w środę Młodzież Wszechpolska. W tym celu demonstrowała pod Pałacem Prezydenckim skandując: "Wracaj z  wakacji!".

W ostatnią niedzielę został pobity pracownik techniczny ambasady polskiej Andrzej U., który również znajduje się w szpitalu Botkińskim w Moskwie, w sobotę w drodze do domu został pobity kierowca ambasady polskiej w Moskwie, obywatel Federacji Rosyjskiej.

We wtorek natomiast nieznany mężczyzna zadzwonił do wydziału konsularnego ambasady RP i przekazał informację o podłożeniu bomby. Rosyjska milicja, która przeszukiwała budynek nie znalazła jednak niczego podejrzanego.

ss, ks, pap, tvn24