Przewoźnik zarejestrowany jako TW (aktl.)

Przewoźnik zarejestrowany jako TW (aktl.)

Dodano:   /  Zmieniono: 
Andrzej Przewoźnik podważa prawdziwość zapisów archiwalnych SB, z których wynika, że w maju 1987 r. IV wydział krakowskiej SB zarejestrował go jako tajnego współpracownika o kryptonimie Łukasz.
Przyznał, że w 1988 r. dwa razy nachodziła go kpt. Elżbieta Markowska, z którą odmówił rozmów - był to jego jedyny kontakt z tajnymi służbami PRL.

We wtorek Sąd Lustracyjny zaczął proces, o który sam Przewoźnik -  sekretarz generalny Rady Ochrony Pamięci Walk i Męczeństwa -  wystąpił dla oczyszczenia się z zarzutu, że miał być agentem SB. Przewoźnik jest zadowolony, że proces ruszył, ale przyznaje, że  nie będzie to "rzecz przyjemna ani łatwa". 3 listopada mają zeznawać świadkowie z SB, w tym Markowska.

W lipcu "Rzeczpospolita" podała, że w archiwach IPN w Krakowie odnalazło się oświadczenie b. kaprala SB Pawła Kosiby, który - aby  trafić do służb specjalnych III RP - napisał w 1990 r. oświadczenie, w którym ujawnił swych agentów. Jednym z nich miał być Przewoźnik. Potem Kosiba odwołał to, mówiąc, że Przewoźnik nie  był jego agentem.

On sam kategorycznie zaprzeczył, by miał być agentem SB i uznał, że nieprzypadkowo ujawniono sprawę, kiedy rozważa on start w  konkursie na prezesa IPN. Wystąpił o autolustrację. Początkowo sąd odmówił wszczęcia jego procesu, uznając, że nie pełni funkcji publicznej podlegającej lustracji. Dopiero sąd II instancji wszczął w sierpniu proces - ale tylko dlatego, że podlegał on już wtedy lustracji jako kandydat na prezesa IPN.

Termin procesu wyznaczono już wcześniej - tymczasem w zeszłą środę kolegium IPN wykluczyło Przewoźnika z konkursu na prezesa IPN. Powołano się na ustawę o IPN, dyskwalifikującą kandydata, wobec którego w archiwach jest choćby najmniejsza informacja o  jego możliwych związkach z tajnymi służbami PRL. Kolegium nie  ujawniło, czy tylko notatka Kosiby przesądziła o wykluczeniu. Według "Gazety Wyborczej", są też inne materiały "z numerem ewidencyjnym i pseudonimem. "Wprost" twierdził, że chodzi o zapis z dziennika rejestracyjnego SB.

Decyzja kolegium wywołała spekulacje, czy sąd nie umorzy teraz sprawy, skoro Przewoźnik nie jest już oficjalnym kandydatem na  prezesa IPN. Sąd uznał jednak, że może zacząć proces, podkreślając, że decyzję tę może zmienić, gdyby SN uznał, że nie można prowadzić autolustracji osób, które formalnie nie podlegają lustracji (Sąd Lustracyjny spytał o to SN, badając, czy wszcząć autolustrację pomówionego o związki z SB szefa departamentu w MSZ Henryka Szlajfera, niedoszłego ambasadora Polski w USA).

Zastępca Rzecznika Interesu Publicznego Jerzy Rodzik wnosił, by  sąd rozważył zawieszenie sprawy Przewoźnika do decyzji SN.

Adwokat Przewoźnika mec. Czesław Jaworski oświadczył przed sądem, że odnosi wrażenie, iż kolegium IPN dopasowało tak termin swego posiedzenia, by nie dać szans Przewoźnikowi na skuteczną obronę. Przewoźnik zgodził się ze swym adwokatem. "Ta procedura nie była uczciwa" - dodał.

Sąd ujawnił nadesłane przez IPN zapisy rejestracyjne SB co do  Przewoźnika (które były podstawą decyzji kolegium IPN). Mec. Jaworski domagał się wglądu w oryginały tych zapisów - IPN nadesłał kopie.

Sam zapis archiwalny, że ktoś był agentem, nie jest dla sądu wystarczającym powodem uznania, że istotnie się nim było; do tego muszą być dowody faktycznej współpracy.

Przewoźnik zaprzeczył przed sądem, by cokolwiek wiedział o tych zapisach i powtórzył, że nigdy nie był agentem. Zeznał, że w 1988 r. dwa razy - w czerwcu i we wrześniu - nachodziła go kpt. Markowska, która przedstawiła się jako oficer kontrwywiadu (była zaś faktycznie z IV wydziału SB inwigilującego kościoły i  organizacje wyznaniowe - PAP). Chciała informacji o zjeździe kurierów AK, który wtedy Przewoźnik organizował jako szef klubu dyskusyjnego w Krakowie przy Stowarzyszeniu PAX (nie był jego członkiem). Straszyła, że jeśli na zjazd przyjedzie Jan Nowak- Jeziorański, to Przewoźnik może być oskarżony o "szpiegowskie kontakty z ośrodkami dywersji".

Przewoźnik dodał, że odmówił jakichkolwiek rozmów i powiadomił o  sprawie szefa PAX w Krakowie, rodzinę i znajomych. Podkreślił, że nigdy wcześniej nie słyszał o istnieniu Kosiby, którego notatkę określił jako nieprawdziwą.

Nie chciał się wypowiadać o zapisach SB z IPN, bo są one tajne, ale podtrzymał wszystko, co mówił wcześniej o swojej niewinności. Spytany, skąd się wzięły te zapisy, odparł: "Trzeba o to pytać funkcjonariuszy SB, nie mnie". Dodał, że aktywnie działał wtedy w  opozycji, a SB "nie zachowywała się jak łagodny baranek". Zapowiedział powołanie swych świadków.

3 listopada mają zeznawać m.in. Kosiba i Markowska oraz ich dwaj przełożeni z IV wydziału krakowskiej SB. Sąd wystąpi o zwolnienie ich z tajemnicy - stad ten dość odległy termin.

Rodzik wniósł do sądu, by przesłuchano także Zbigniewa Fijaka, który w 1990 r. dostał notatkę Kosiby, gdy był w komisji weryfikującej esbeków.

ss, pap