- Urzędy powiatowe i wojewódzkie potwierdziły około 6 tys. roszczeń na co najmniej 1,5 mld złotych - mówi mec. Roman Nowosielski, członek Trybunału Stanu, gdański prawnik, który od wielu lat reprezentuje przed sądami interesy zabużan.
Resort infrastruktury mówi o ok. 50 tys. kolejnych roszczeń, które mogą trafić do urzędów.
Kilka dni po wejściu w życie ustawy na domowy numer Wolta zadzwonił nieznajomy i zaproponował kupno prawa do majątku po jego rodzicach. Starszy pan nie ogłaszał się nigdzie i nie szukał kupca.
- Zdziwiony odparłem mu, że ustawa nie pozwala na sprzedaż, a on mi na to, że można sobie z tym jakoś poradzić - opowiada Wolt.
- Sprzedać się nie da - potwierdza mec. Nowosielski. - Ale można zawrzeć z kupującym umowę powierniczą, która przelewa korzyści wynikające z dysponowania mieniem na "kupującego".
I rozmówca Wolta zaproponował zawarcie takiej właśnie umowy. Dzwonił kilkakrotnie, ostatecznie zaproponował 1,15 mln zł. To 23 procent wycenionej wartości nieruchomości po przodkach. Wolt zdecydował się na sprzedaż.
- Lepszy wróbel w garści niż gołąb na dachu - tłumaczy.
- Przypadek pana Wolta nie jest odosobniony - mówi Roman Nowosielski. - Zainteresowanie roszczeniami zabużańskimi wzrosło ostatnio ogromnie. Moi klienci otrzymują oferty odkupienia roszczeń za 25-35 proc. wartości. Im suma roszczenia wyższa, tym procent wyższy.
Według mecenasa Nowosielskiego kupcy szukający zabużan z potwierdzonymi urzędowo roszczeniami są dobrze zorganizowani. - Za kupującymi prawnikami stoją instytucje finansowe, które oceniają, że jest to interes lepszy niż lokowanie pieniędzy w banku, a mniej ryzykowny niż akcje - mówi.
ss, pap