Wcześniak na zdjęciach to zmarły Mateusz

Wcześniak na zdjęciach to zmarły Mateusz

Dodano:   /  Zmieniono: 
Wiadomo już z całą pewnością, że jednym z wyjętych z inkubatora wcześniaków, z którym fotografowały się dwie pielęgniarki z Górnośląskiego Centrum Zdrowia Dziecka i Matki w Katowicach, był zmarły w październiku Mateusz.
Tożsamość drugiego dziecka ze zdjęć, które ponad dwa miesiące temu zbulwersowały opinię publiczną, ma być znana do środy.

"Znając tożsamość dzieci zwrócimy się do Zakładu Medycyny Sądowej w Łodzi o ekspertyzy dotyczące możliwego związku przyczynowo- skutkowego między zachowaniem pielęgniarek a śmiercią Mateusza K. i ewentualnym - po ustaleniu jego tożsamości - pogorszeniem stanu zdrowia drugiego dziecka" - powiedział w czwartek szef prowadzącej sprawę Prokuratury Rejonowej Katowice Centrum-Zachód, Grzegorz Ocieczek.

O tym, że jednym z dzieci ze zdjęć jest zmarły 25 października Mateusz, prokuratura była przekonana już od kilku tygodni. Jednak aby mieć 100-procentową pewność czekała na opinię antropologa, prof. Bronisława Młodziejowskiego z Polskiego Towarzystwa Kryminalistyki. Ekspert potwierdził, że jednym z dzieci ze zdjęć jest Mateusz. Zawęził też z dziewięciu do dwóch krąg chłopców, którzy mogą być na pozostałych zdjęciach.

Jak powiedział prokurator, analiza antropologiczna jest utrudniona ze względu na nienajlepszą jakość fotografii oraz brak klisz. Ekspert otrzymał do porównania zdjęcia robione przez pielęgniarki, przez rodziców dzieci oraz przez policyjnych techników. Tożsamość wcześniaków udaje się ustalić badając m.in. ich budowę, małżowiny uszne, rozstaw oczu czy nosa każdego z dzieci.

Mateusz był tym dzieckiem, które na zrobionym na początku września zdjęciu jest w kieszeni fartucha jednej z pielęgniarek. Chłopczyk zmarł 25 października. Sekcja zwłok wykazała, że  bezpośrednią przyczyną zgonu było wykrwawienie z rany po drenażu jamy otrzewnej. Prokuratura podkreśla, że wyniki sekcji nic nie  mówią na temat związku między śmiercią dziecka a zachowaniem pielęgniarek. Mają to dopiero ocenić biegli.

Jeżeli ekspertyzy wykażą taki związek, prokuratura - jak przypomniał prok. Ocieczek - rozważy uzupełnienie przedstawionego pielęgniarkom zarzutu narażenia dzieci na bezpośrednie niebezpieczeństwo utraty życia lub zdrowia o nieumyślne spowodowanie śmierci dziecka. W obu przypadkach grozi za to kara do pięciu lat więzienia, zmiana kwalifikacji nie wpływa więc zasadniczo na zagrożenie karą.

Tymczasem rodzice Mateusza chcą od szpitala 30 tys zł. rekompensaty za naruszenie dóbr osobistych dziecka. Szpital nie  komentuje na razie tych roszczeń, podobnie jak starań obu pielęgniarek o powrót do pracy lub odszkodowanie za zwolnienie. Przed katowickim sądem pielęgniarki pozwały szpital, który po  ujawnieniu sprawy zwolnił je dyscyplinarnie. Uważają, że odbyło się to z naruszeniem prawa. Następna rozprawa odbędzie się 21 grudnia.

Opublikowane w połowie października przez prasę zdjęcia, na  których pielęgniarki trzymają dwa niespełna kilogramowe wcześniaki, wkładając jedno z dzieci do kieszeni fartucha, zaszokowały opinię publiczną. Pielęgniarki tłumaczyły, że  sfotografowały się z dziećmi na pamiątkę, chcąc pokazać rodzinie, jakimi maluchami się opiekują.

Prokuratorskie śledztwo przeciwko pielęgniarkom powinno się zakończyć w najbliższych tygodniach skierowaniem aktu oskarżenia do sądu. Będzie to możliwe, jeżeli do tego czasu uda się zgromadzić pełny materiał dowodowy, głównie opinie biegłych. Pozostałe czynności procesowe, głównie przesłuchania świadków i  zgromadzenie dokumentacji, zostały już wykonane.

Podejrzanymi w sprawie są 28-letnia Karina T. i 31-letnia Beata K. Pierwsza z nich od początku nie przyznawała się do zarzutu. Tłumaczyła, że sfotografowała się z dziećmi incydentalnie, w  czasie ich ważenia, i starała się wówczas maksymalnie uważać. Druga początkowo przyznała się do narażenia dzieci na  niebezpieczeństwo i chciała dobrowolnie poddać się karze, ale  zmieniła zdanie.

ks, pap