Początek końca?

Dodano:   /  Zmieniono: 
O tym, że monopol na dostawy ropy jaki ma firma J&S szkodzi gospodarce Polski wiadomo już od kilku lat. Dzisiejsza akcja ABW, która przeszukała siedziby J&S oznacza, że skończyły się czasy pobłażania i dziwnej ochrony roztoczonej nad tą spółkę.
Już w 1998 r. posłowie w interpelacjach pytali o dziwne upoważnienia wystawione firmie J&S przez polskie rafinerie. Te upoważnienia sprawiły, że mała cypryjska spółka z kapitałem około 2 tys. USD urosła do miana giganta o obrotach okoł 10 mld USD. Na przełomie 1998 r. i 1999 r. Najwyższa Izba Kontroli przeprowadziła kontrolę, z której wynikało, że Petrochemia Płocka (obecnie PKN Orlen) bezzasadnie faworyzuje spółkę J&S. Wyniki kontroli utajniono (sic!) i nie podjęto żadnych działań.

W 2001 r. do władzy doszedł SLD. Nowy szef Urzędu Ochrony Państwa Zbigniew Siemiątkowski ostro zabrał się do pracy czego efektem była notatka skierowana do najważniejszych osób w państwie. Wniosek był jasny: upoważnienia dla J&S trzeba wycofać, kontrakty przejrzeć, ograniczyć rolę J&S i stworzyć konkurencyjny rynek. Oprócz notatek kierowany przez Siemiątkowskiego UOP wysłał kilka zawiadomień do prokuratury w sprawie nieprawidłowości przy dostawach ropy (podejrzenie korupcji). Jaki był efekt? Siemiątkowski przestał być szefem UOP, a sprawy w prokuraturach umożono.

Kolejny raz patologie przy dostawach ropy zostały naświetlone podczas prac komisji śledczej ds. PKN Orlen w Sejmie poprzedniej kadencji. Raport choć miażdżący dla J&S, nie spotkał się z żadną reakcją rządu Marka Belki, ani odpowiedzialnych ministrów (obie rafinerie - przypomnijmy, wciąż są państwowe).

Jak widać, aby pewne kroki były możliwe, trzeba było zmiany rządzących.

Jan Piński