Hanka Bielicka nie żyje

Hanka Bielicka nie żyje

Dodano:   /  Zmieniono: 
Zmarła Hanka Bielicka, aktorka teatralna i filmowa, nazywana "królową estrady i kabaretu" oraz "mistrzynią monologu". Miała 90 lat - poinformowała dyrektor szpitala przy ul. Banacha Ewa Pełszyńska.
Artystka była aktywna zawodowo niemal do samej śmierci. Jeszcze w  tym tygodniu telewidzowie podziwiali Hankę Bielicką w programie "Szymon Majewski Show" nagranego kilka tygodni temu. Kinowa publiczność może od lutego oglądać aktorkę w głośnej ekranizacji powieści Katarzyny Grocholi "Ja wam pokażę!".

Znana ze swojego temperamentu, aktywności, gadatliwości i  zaraźliwego śmiechu Hanka Bielicka wielokrotnie podkreślała, że w  życiu najważniejsze jest, by "każdy moment zawsze czymś wypełnić". Artystka nieustannie wypełniała sobie czas życiem artystycznym.

"Mam trudności z chodzeniem po mieszkaniu, lecz kiedy mam stanąć przed publicznością, to czuję wielki przypływ energii. Wchodzę wtedy na scenę i mogę nawet zatańczyć. To jest cudowny zawód" -  mówiła w ubiegłym roku.

Z okazji 90 urodzin artystki, Związek Artystów Scen Polskich uhonorował artystkę specjalną statuetką, przedstawiającą damę w  kapeluszu ze "śmiejącymi się" maskami trzymanymi w ręce.

W październiku 2005 roku Bielicka została odznaczona złotym medalem Gloria Artis. "Czy wy wiecie dzieci, za co ja ten medal dostałam? Za pyskowanie!" - żartowała.

Artystka urodziła się w 1915 roku w miejscowości Konowka na  Ukrainie. Studiowała romanistykę na Uniwersytecie Warszawskim i  aktorstwo w Państwowym Instytucie Sztuki Teatralnej w Warszawie pod okiem Aleksandra Zelwerowicza.

"Zelwer nauczył mnie sztuki aktorskiej. Już w szkole uświadomił mi, że będę aktorką charakterystyczną. Z trudem wybijał mi z głowy myśl o operacji plastycznej nosa. 'Na to, żeby była pani aktorką, pani Bielicko, musi pani jeszcze popracować, ale ten nos już dziś wart jest miliony. Takiego kinola ze świecą szukać'" - wspominała słowa profesora w jednym z wywiadów artystka.

"Tak naprawdę dał mi popalić dopiero na trzecim roku. Przejęta do  granic recytowałam jakiś tragiczny monolog, gdy nagle Zelwerowicz ryknął: 'Zabierzcie tego krokodyla ze sceny, bo umrę ze śmiechu!'. A potem jeszcze mnie dobił: 'Gdyby przyszło Pani do głowy grać Ofelię, to radzę już w pierwszym akcie iść do zakonu, bo inaczej widzowie skonają ze śmiechu'" - opowiadała aktorka.

Na scenie zadebiutowała w 1939 roku w Teatrze na Pohulance w  Wilnie. Planowała wyjechać do Paryża na stypendium, jednak gdy dostała propozycję zagrania w "Obronie Ksantypy" Ludwika Morstina w wileńskim teatrze, za namową ojca 28 sierpnia 1939 r. Bielicka wyjechała do Wilna. Być może ten wyjazd uratował jej życie, bo w  czasie pierwszego wrześniowego nalotu, bomba uderzyła w jej rodzinny dom, a całą rodzinę wywieziono do Kazachstanu. Swojej roli w Ksantypie nie zagrała, ale w okresie okupacji, gdy teatr w  Wilnie wznowił swoją działalność, aktorka zagrała kilka ról w  repertuarze lekkim: komediach i farsach. Później przeszła do  Teatru Dramatycznego w Białymstoku.

Od 1949 r. Bielicka grała w warszawskim Teatrze Współczesnym. Kreacje Bielickiej z tamtego kresu to m.in. postać Eugenii Ratnikowej w "Wieczorze Trzech Króli" Williama Shakeaspeara, Miss Roberts w "Mieszczanach" Maksyma Gorkiego, Prezeski w "Pensji Pani Latter" Bolesława Prusa.

"Byłam we Współczesnym razem z Szaflarską, Mrozowską, Łapickim, moim mężem Duszyńskim. Myśmy ten teatr zakładali. Zdecydowałam się jednak odejść do Syreny, bo wiedziałam, że dla takiej aktorki jak ja nie ma miejsca w teatrze dramatycznym" - wspominała Bielicka.

W 1954 r. Ludwik Sempoliński zaproponował Bielickiej zagranie roli w "Żołnierzu królowej Madagaskaru" w Teatrze Syrena. W ten sposób artystka związała się z teatrem, w którym występowała przez ponad 40 lat. Często pojawiała się także na estradzie, m.in. w  kabaretach "Szpak", "U Lopka", "U Kierdziołka".

Podczas występu w krakowskim kabarecie "Siedem kotów" w 1947 r. poznała Bogdana Brzezińskiego, który obiecał napisać coś specjalnie dla Bielickiej. Kilka lat później stworzyła postać Dziuni Pietrusińskiej - komentującej paradoksy rzeczywistości sąsiedzkiej i ogólnospołecznej "paniusi miejsko-wiejskiej z dość poważnie zmąconym poczuciem własnych korzeni", jak scharakteryzował postać sam autor.

Hanka Bielicka wygłaszała słynne monologi Dziuni z właściwym sobie temperamentem, w zawrotnym tempie. W tej roli bawiła publiczność i słuchaczy radiowego "Podwieczorku" przez 25 lat. Jako Dziunia wygłosiła ponad tysiąc monologów. Charakterystyczny głos aktorki, który był przeszkodą przy obsadzaniu jej w wielu rolach teatralnych, tutaj okazał się ogromnym atutem. Aktorka była rozpoznawalna wszędzie i często przez przypadkowe osoby nazywana po prostu "Dziunią".

Bielicka znana była także ze swojego zamiłowania do kapeluszy i  torebek. Uczyniła z nich atrybut kreowanej przez siebie Dziuni. Na  przekór szarej rzeczywistości Hanka Bielicka nakładała kolorowe kapelusze, śmiała się i bawiła publiczność. Zawsze chciała, aby  ludzie choć przez chwilę zapomnieli o własnych kłopotach i  uśmiechnęli się.

Bielicka zagrała także w ponad 20 filmach, m.in. "Zakazane piosenki", "Celuloza", "Cafe pod Minogą" i "Małżeństwo z rozsądku" oraz wielu serialach m.in. "Wojna domowa", "Palce lizać", "Badziewiakowie".

Hanka Bielicka była wcieleniem energii i  dobrego humoru. Jeszcze na planie "Ja wam pokażę!", mimo choroby, zadziwiała pogodą ducha - powiedziała Grażyna Wolszczak, która zagrała w ubiegłym roku wspólnie z Bielicką w ekranizacji powieści Katarzyny Grocholi. Była kobietą wielkiej klasy, kiedy wchodziła do jakiegoś pomieszczenia, robiło się w nim "szlachetniej" - dodaje Katarzyna Grochola. Była osobą "życzliwą dla wszystkich i taką, której nigdy nie  opuszczał dobry humor" - powiedział Prezes Związku Artystów Scen Polskich Ignacy Gogolewski.

Hanka Bielicka miała taką energię, że inne osoby, znacznie młodsze, mogły od niej ją czerpać - powiedział Szymon Majewski, autor i prowadzący program telewizyjny w TVN. Kilka tygodni temu Bielicka wystąpiła w programie Majewskiego i  było to jej pożegnanie ze sceną.

"Tuż przed nagraniem mojego programu pani Bielicka powiedziała do  mnie na stronie, że to jej pożegnanie z publicznością i ostatni występ w ogóle. Oczywiście stanowczo zaprzeczyłem" - powiedział Majewski.

"Po programie tym, podczas którego Hanka Bielicka kipiała energią, a publiczność długo wiwiatowała na jej cześć, byłem przekonany, że artystkę nie raz jeszcze na scenie zobaczymy. Była niesamowita, tańczyła, krzyczała na mnie, ale też wzruszała się" -  mówi telewizyjny satyryk.

"To wielka szkoda i zaskoczenie, że nigdy jej już nie zobaczymy" -  dodał.

pap, ss, ab