Całkiem nowa lustracja

Całkiem nowa lustracja

Dodano:   /  Zmieniono: 
Sejm zlikwidował Sąd Lustracyjny i urząd Rzecznika Interesu Publicznego, przekazał lustrację Instytutowi Pamięci Narodowej, objął nią nowe zawody i poszerzył dostęp do teczek.
SLD zaskarży ustawę do Trybunału Konstytucyjnego. Inne kluby są z niej zadowolone. Ustawę krytykuje część prawników.

Za projektem, opartym na propozycji PiS, było 372 posłów, 44 przeciw, a 3 wstrzymało się. Przepadł wniosek SLD, by odrzucić ustawę, która teraz trafi do Senatu.

Według ustawy, dzisiejsze oświadczenia lustracyjne osób publicznych będą zastąpione zaświadczeniami IPN o zawartości archiwów tajnych służb PRL. Musi o nie wystąpić każdy pełniący funkcję publiczną, urodzony przed 1 sierpnia 1972 r. Będzie można zwalniać z pracy tych, którzy o to nie wystąpią - wtedy IPN zaświadczenie wyda sam.

IPN miałby rok na wydanie zaświadczenia, udostępnianego przez Instytut w Internecie. Będą w nim informacje o rodzajach dokumentów służb PRL wobec danej osoby i w jakim charakterze ona występuje. Zaświadczenia można skarżyć do sądów okręgowych.

Sejm przyjął wniosek PiS, by zaświadczenie, iż ktoś był agentem, mogło być dla pracodawcy podstawą do rozwiązania umowy o pracę lub odwołania z funkcji. Zaakceptowano też poprawkę PO, by IPN miał 3 miesiące od wejścia ustawy w życie na opublikowanie spisu funkcjonariuszy służb PRL oraz osób traktowanych przez nie jako "osobowe źródła informacji".

Ustawa rozszerza katalog lustrowanych - z dzisiejszych 27 tys. do nawet kilkuset tysięcy. Lustracja obejmie dodatkowo m.in. radnych, Służbę Cywilną, dyplomatów, szefów spółek z udziałem Skarbu Państwa, pracowników IPN, rektorów szkół wyższych, pracowników naukowych, dyrektorów szkół, radców prawnych, notariuszy, wydawców mediów oraz ogół dziennikarzy.

Każdy będzie mógł zobaczyć swe akta w IPN i poznać nazwiska oficerów lub agentów ze swej sprawy. Żadnych nazwisk nie poznają oficerowie służb PRL oraz osoby traktowane przez nie jako "osobowe źródła informacji". Zapisano prawo dostępu agentów i oficerów służb PRL do akt IPN na swój temat - ale nie tych, które sami wytwarzali. Każdy może zajrzeć do teczek osób publicznych, ale bez danych o życiu seksualnym i o zdrowiu.

Prezydent Lech Kaczyński, pytany czy podpisze ustawę, odparł, że "musi ją bardzo dokładnie zbadać", ale "co do zasady jest jej zwolennikiem". "Każdy powinien mieć prawo do obrony przed sądem, ja tego nie kwestionuję; natomiast jakie powinny być sądy - czy powinien działać sąd lustracyjny, czy sądy powszechne, o tym wszystkim będziemy jeszcze rozmawiać" - dodał.

Wszystkie kluby parlamentarne, z wyjątkiem SLD, wyraziły zadowolenie z ustawy. Zadowolony jest też premier Jarosław Kaczyński.

"Jestem bardzo zadowolony z tego, że wreszcie udało się przekonać, dzięki poprawce Platformy do tego, aby ujawniać nie tylko ofiary systemu komunistycznego, ale także pracowników - tych, którzy werbowali" - powiedział szef PO Donald Tusk. Zdaniem wiceszefa LPR Wojciecha Wierzejskiego, ustawa jest "znakomita". Marek Sawicki (PSL) uważa nowelizację za niepełną, bo "byli ubecy nie powinni mieć udziału w życiu publicznym".

Wiceszef klubu SLD Ryszard Kalisz uważa, że ustawa "łamie standardy demokratycznego państwa prawnego, prawa człowieka oraz prawo do obrony". Według niego, wprowadza też ona domniemanie winy zamiast domniemania niewinności, jak jest dziś.

Ustawę negatywnie ocenia prof. Zbigniew Hołda z Helsińskiej Fundacji Praw Człowieka, bo zamienia obecny, dobry model lustracji na system, który nie daje gwarancji oczyszczenia się z zarzutu, gdyż "proces cywilny daje niewielkie szanse na sukces". Hołda krytykuje też możliwość zwalniania z pracy tych, których IPN wskaże jako agentów. "To jest jakiś absurd. Nawet jeżeli ktoś był współpracownikiem, to przecież 20, 30 lat temu".

Prof. Andrzej Rzepliński z Helsińskiej Fundacji Praw Człowieka uważa, że katalog lustrowanych przyjęty przez Sejm jest zbyt obszerny, co "może skutecznie zablokować lustrację". Współautor obowiązujących ustaw o IPN i lustracyjnej skrytykował też m.in. likwidację statusu pokrzywdzonego.

Szefowa SDP Krystyna Mokrosińska dobrze ocenia objęcie lustracją dziennikarzy, ale uważa, że Senat powinien uściślić definicję tego zawodu. Przedstawiciele mediów komercyjnych deklarują, że będą podchodzić do lustracji swych dziennikarzy indywidualnie.

Wcześniej prezes IPN Janusz Kurtyka mówił, że przy dodatkowych nakładach i dwuzmianowym systemie pracy IPN będzie mógł lustrować rocznie ok. 40 tys. osób. W kwietniu kolegium IPN uznało jednak, że IPN może nie być w stanie skutecznie i rzetelnie wykonać zadań lustracyjnych.

Rzecznik interesu publicznego Włodzimierz Olszewski wiele razy mówił, że obecna lustracja "jest cywilizowana i zapewnia prawo do obrony". Szef Sądu Lustracyjnego Zbigniew Puszkarski podkreślał, że procedura karna, którą stosuje ten sąd, daje lustrowanemu większe możliwości obrony swych praw, niż cywilna.

Rzecznik Praw Obywatelskich Janusz Kochanowski nie chciał w piątek wypowiadać się w tej sprawie.

"To dobry krok, ale moje oczekiwania były trochę większe, że w ogóle wszystkie akta IPN zostaną ujawnione - powiedział ks. Tadeusz Isakowicz-Zaleski. - Problem widzę w praktyce, w tym że nasze sądy są niewydolne. Druga moja wątpliwość - czy IPN zdoła przerobić tak dużą liczbę spraw".

"Z satysfakcją przyjmuję, że ci duchowni, którzy pełnią funkcje publiczne - pracownicy wyższych uczelni, dyrektorzy szkół, kapelani wojskowi - będą objęci lustracją nie dlatego, że są duchownymi, ale że pełnią funkcje publiczne i pobierają wynagrodzenie z budżetu państwa" - powiedział duchowny.

pap, em, ab