"Nie można przemilczeć słów ambasadora"

"Nie można przemilczeć słów ambasadora"

Dodano:   /  Zmieniono: 
W przekonaniu wicepremiera Romana Giertycha, "wiele można w polityce polsko-amerykańskiej załatwić, jeśli się będzie miało kręgosłup, jeśli się nie będzie przemilczało, puszczało bez komentarza, tego typu wypowiedzi".
We wtorek, w radiowych Sygnałach Dnia, wicepremier Giertych odniósł się do poniedziałkowej informacji telewizyjnych "Faktów" TVN, iż wiceambasador USA w Polsce Kenneth Hillas na spotkaniu z sekretarzem stanu w Kancelarii premiera Leszkiem Jesieniem miał stwierdzić, że wypowiedzi wicepremiera Romana Giertycha o wojnie w Iraku "wzbudziły zaniepokojenie w Waszyngtonie".

"KH (Kenneth Hillas) podkreślił, że dotychczasowy brak reakcji ze strony USA wynika z próby racjonalizowania wydarzeń i wypowiedzi na scenie politycznej. Jednak zaznaczył, że +gdyby wicepremier rządu np. w Niemczech, Francji, czy Danii wypowiedział takie słowa, zostałby odwołany+" - napisał Jesień w notatce, którą publikuje wtorkowa "Gazeta Wyborcza".

Wicepremier Giertych mówił w Sygnałach Dnia, że najbardziej zdumiewa go to, iż notatka (z rozmowy Hillasa z Jesieniem) "nie spotkała się z natychmiastową reakcją ze strony polskiej".

"W tej sprawie powinna być stanowcza reakcja, ze względu na to, że przekroczone zostały granice" - mówił wicepremier. "Przypomnę - Polska jest szczególnie wrażliwa na takie sytuacje - obcy ambasador, który sugeruje, kto ma być w rządzie, a kto ma nie być, jak ma wyglądać polityka obronna, to jest rzecz, która przypomina nam bardzo niedobrze i te czasy nie tak dawne i bardzo dawne..." - powiedział Giertych.

Na uwagę dziennikarza, że może sprawa ta stanie się początkiem debaty o stosunkach polsko-amerykańskich Giertych powiedział, że "wolałby zacząć od debaty na temat Iraku, bo to sprawa pilna i ważna".

Wicepremier przypomniał, że to "amerykański raport, nie polski, opublikowany w prasie brytyjskiej i amerykańskiej twierdzi, że po stronie Iraku jest 650 tys. ofiar cywilnych. Nawet jeśli jest to liczba zawyżona to musimy sobie odpowiedzieć na pytanie - czy postąpiliśmy słusznie angażując się w wojnie irackiej i kto ponosi odpowiedzialność za to, że kobiety i dzieci giną od przypadkowych bomb, czy strzelaniny na ulicy. Powinniśmy przeprowadzić debatę, żeby każdy mógł w tej chwili - po 3 latach - zająć stanowisko" - powiedział.

W poniedziałek Departament Stanu USA oświadczył, że Hillas nie domaga się dymisji Giertycha. "Mogę potwierdzić, że pan Hillas spotkał się z panem (Leszkiem) Jesieniem. Sprawa wypowiedzi wicepremiera Giertycha stanowiła tylko fragment ich rozmowy. Pan Hillas nie powiedział, że pan Giertych musi odejść. Byłoby to niewłaściwym przedstawieniem treści rozmowy" - powiedział w poniedziałek PAP rzecznik prasowy ds. europejskich w Departamencie Stanu Chase Beamer.

"Fakty" podały, że notatka Jesienia trafiła do kilku ministrów, w tym do Giertycha. Napisał on w tej sprawie list do minister spraw zagranicznych Anny Fotygi, domagając się wyjaśnień.

"Oczywiście pan premier Giertych może się jednym podobać, innym zgoła nie, ale czy on jest wicepremierem i ministrem edukacji, czy nie, zależy wyłącznie od władz polskich" - powiedział dziennikarzom prezydent Lech Kaczyński na pokładzie samolotu, którym wracał z Wilna. Rzecznik rządu Jan Dziedziczak w rozmowie z PAP potwierdził, że Hillas rozmawiał z Jesieniem. Rzecznik zaznaczył, że premier odbiera słowa wiceambasadora jako wypowiedź osobistą, "która - rzecz jasna - nie będzie miała wpływu na politykę kadrową rządu".

pap, ss