"Agenci WSI w kancelarii Sejmu i Senatu"

"Agenci WSI w kancelarii Sejmu i Senatu"

Dodano:   /  Zmieniono: 
Dwóch współpracowników Wojskowych Służb Informacyjnych pracowało w kancelariach Sejmu i Senatu - ustaliła komisja likwidacyjna WSI - powiedział o tym Antoni Macierewicz były wiceminister MON nadzorujący likwidację WSI.
Byli ważnymi pracownikami kancelarii Sejmu i Senatu i mieli wpływ na parlamentarną administrację "łącznie z najważniejszymi komisjami parlamentarnymi" - podało radio za Macierewiczem. Według Radia Zet, mogli oni mieć wpływ na uchwalanie ustaw po 1991 r.

Byli marszałkowie Sejmu i Senatu, z którymi w środę rozmawiała PAP, nie wykluczają, że w kancelariach obu izb mogli pracować współpracownicy służb. Uważają jednak, że praktycznie niemożliwe jest, by osoby te mogły mieć istotny wpływ na proces legislacyjny.

"Z punktu widzenia WSI to była kolejna firma, którą trzeba manipulować. I manipulowano nią" - powiedział Macierewicz cytowany przez radio Zet. "Służyli do wielu bardzo różnych działań. Wszystkie nielegalne" - dodał.

Informacje o tych agentach WSI mają się znajdować w sprawozdaniu komisji likwidacyjnej WSI, przekazane sejmowej komisji ds. służb specjalnych. Komisja zakończyła prace 30 września. Od 1 października powstały dwie nowe służby. Macierewicz obecnie jest szefem Służby Kontrwywiadu Wojskowego. Druga służbą - Wywiadu Wojskowego kieruje Witold Marczuk. Sprawozdanie jest tajne.

Maciej Płażyński (marszałek Sejmu z ramienia AWS w latach 1997- 2001) dopuszcza możliwość, że w Kancelarii Sejmu czy Senatu po 1991 roku pracowali współpracownicy WSI.

"Jeśli mówimy o zabezpieczeniu kontrwywiadowczym, to w różnych ważnych instytucjach państwa jacyś współpracownicy pewnie są. Byłoby źle, gdyby współpracownicy ci byli parlamentarzystami, byłoby to złamanie ustawowego zakazu, ale są przecież np. działy zajmujące się tajemnicą państwową" - powiedział Płażyński.

Zastrzegł, że nie ma najmniejszych podejrzeń kim mogli być owi współpracownicy służb i - jak powiedział - nie będzie snuł żadnych przypuszczeń.

Płażyński ocenił, że - ze względu na złożoność procesu legislacyjnego - nie ma w Sejmie takiego jednego miejsca, które mogłoby gwarantować istotny wpływ na przebieg prac parlamentarnych. "Szczególnie jeśli chodzi o któregoś z pracowników Kancelarii Sejmu czy Senatu" - dodał.

Także Józef Zych (marszałek Sejmu z PSL w latach 1995-97) powiedział, że nie wyobraża sobie, by pojedyncze osoby mogły mieć wpływ na uchwalanie ustaw.

"Ja takiej możliwości, czyli skutecznego wpływu na kształt ustaw, nie dopuszczam" - powiedział Zych. Pytany, czy według niego agenci WSI mogli pracować w kancelariach Sejmu i Senatu powiedział, że "marszałek Sejmu niewiele ma do czynienia z kancelarią, poza kontaktami z jej szefem".

"Teoretycznie jest możliwe, by takie osoby były zatrudnione w kancelarii. Ja słyszę jednak o tym po raz pierwszy" - powiedział b. marszałek. W jego ocenie, szefowie kancelarii, gdy on sam był marszałkiem, nie dopuściliby do zatrudnienia takich osób.

Sceptyczny wobec informacji przedstawionych przez Macierewicza jest marszałek Sejmu w latach 2001-04 - Marek Borowski (SLD i SdPl).

"To jest absurd, aby jakaś jedna osoba w Sejmie mogła mieć wpływa na kształt ustawy. Nad ustawami pracuje wielu ludzi, wszystko to jest publiczne" - powiedział Borowski. B. marszałek, jak dodał, "nie bardzo wie, jakie te osoby (agenci WSI) mogłyby dostawać wytyczne".

Borowski ocenił, że informacje b. wiceministra MON nadzorującego likwidację WSI, to "typowa dla Macierewicza nadczujność oraz poszukiwanie sensacji". Jak powiedział, "z tego, co słyszymy agenci byli już wszędzie: w gazetach, w rządzie, w Sejmie, u prezydenta; to po prostu już jest jakiś absurd".

Wicemarszałek Senatu w latach 1991-93, marszałek tej izby w latach 1997-2001 Alicja Grześkowiak (z ramienia AWS) powiedziała, że jest bardzo zaskoczona informacjami Macierewicza. "Jeżeli ktoś z WSI miałby wypełniać w Senacie funkcje ochronne, to musiałabym o tym wiedzieć, skoro nie wiedziałam, to było to na pewno nadużycie. Jeśli natomiast ulokowano w Senacie kogoś, żeby prowadzić nielegalne działania, wpływać na treść ustaw, to jest rzecz absolutnie niedopuszczalna, nie mieści mi się to w głowie" - mówiła.

Nie wykluczyła, że w administracji senackiej mógł funkcjonować ktoś podstawiony przez służby. Zaznaczyła jednak, że nie posiadała takiej wiedzy. Podkreśliła, że miała pełne zaufanie do swoich bezpośrednich współpracowników z Kancelarii Senatu.

Grześkowiak nie wierzy, aby hipotetyczny współpracownik służb w senackiej kancelarii mógł mieć znaczący wpływ na prace legislacyjne. "To niemożliwe, senatorowie i komisje bardzo pilnowali tego, żeby treść ustaw odpowiadała ich propozycjom" - przekonywała.

Macierewicz ujawnił już m.in. w Naszym Dzienniku, że wszystkie znaczące media w Polsce "przeżyły atak funkcjonariuszy WSI". Według Macierewicza WSI inwigilowały m.in. środowiska "Naszego Dziennika", Radia Maryja i Telewizji Trwam. WSI miały tez np. inspirować ataki medialne na tych polityków, którzy znani byli ze stanowiska anykomunistycznego, prolustracyjnego, byli zwolennikami rządu Jana Olszewskiego i mieli opinię przeciwników dominacji rosyjskiej w Polsce.

Inni członkowie komisji likwidacyjnej WSI - Sławomir Cenckiewicz i Piotr Woyciechowski mówili w wywiadzie dla "Wprost", że najcenniejsza agentura była w ostatnich latach wyprowadzana poza Wojskowe Służby Informacyjne. Według Woyciechowskiego "nie ma środowiska zawodowego czy politycznego, którym WSI się nie interesowały". Jak mówił, menedżerom dużych i znanych firm - agentom WSI zadania wyznaczali osobiście szefowie WSI, m.in. gen. Konstantego Malejczyk i gen. Marek Dukaczewski.

ab, pap