Marsz błyskawiczny

Marsz błyskawiczny

Dodano:   /  Zmieniono: 
Można odnieść wrażenie, że po 17 latach w wolnej Polsce skończyła się demokracja. Władza ustawodawcza, wykonawcza i sądownicza będzie teraz skupiona w jednym ręku.
Jest jeden prezydent, jeden premier a na szczytach władzy obowiązuje jednomyślność. Nawet Andrzej Lepper, filar rządzącej koalicji, który w swoim prywatnym marszu po władzę absolutną zagalopował się nieco i jeszcze wczoraj próbował straszyć blokadą, musiał wrócić do szeregu. Gdyby się nie opamiętał, mógłby na jakiś czas, a może i na zawsze pożegnać się ze swoimi marzeniami.

Stało się. Jarosław Kaczyński, architekt IV RP przesiadł się z tylnego siedzenia i usiadł za kierownicą, zapowiadając ostrą jazdę. Na razie po bezdrożach, bo w kraju brakuje autostrad, a nawet dróg szybkiego ruchu.
Premier zapowiedział błyskawiczne przyspieszenie. Do końca roku chce uchwalić ponad 130 ustaw, w tym najważniejszą, dotycząca reformy finansów publicznych, wybuduje 3 miliony mieszkań, ale wcześniej rozbije tajemny układ, lobby, windującego ceny na tym rynku. Premier Kaczyński  przypilnuje, by Polska nie straciła należnych jej pieniędzy z kasy Unii Europejskiej, których jak na razie nie potrafi w pełni wykorzystać, zadba też o wizerunek Polaków na świecie (pozew przeciwko błaznom z "Tageszeitung" ma już gotowy).

Dotychczas Jarosław Kaczyński występował albo jako krytykujący opozycjonista, albo jako człowiek z receptą na wszystkie bolączki państwa. Teraz, jako premier ma wreszcie możliwość zrealizowania swoich pomysłów.