Amnestia czy amnezja?

Amnestia czy amnezja?

Dodano:   /  Zmieniono: 
Roman Giertych, wybitny specjalista od dziejów Polski, dokonał niemożliwego: zapomniał słów jednego z najwybitniejszych Polaków w historii. I pewnie dlatego pozwala, by na naszym rynku edukacyjnym gorszy wynik wypierał lepszy.
Manipulowanie wynikami matur przypomina dawne obyczaje malowania trawy na zielono przed ważną inspekcją czy wizytą oficjela. Gdy okazało się, że aż 21 proc. maturzystów oblało tegoroczny egzamin dojrzałości, minister edukacji czuje się w obowiązku udowodnić, że pod jego światłymi rządami wszystko jest możliwe. I oto mamy kolejny cud na miarę biblijnego rozmnożenia chleba (tyle, że w przeciwnym kierunku) - z 21 proc. niedouczonych nagle mieć będziemy 13, a może i 12 proc. A może i jeszcze mniej? Ostatecznie skoro "trzeba patrzeć na człowieka", to trudno nie dostrzec, że każdy maturzysta jest człowiekiem i jako taki zasługuje na to, by studiować (a przynajmniej próbować tego do czasu, gdy okaże się, jak bardzo niedouczonym człowiekiem był). Najwyraźniej w Polsce "solidarnej" nie takie rzeczy będą jeszcze możliwe.

Jako osoba należąca do jednego z tych roczników, na których testowane były różne nowatorskie wynalazki edukacyjne, nie będę się teraz ubiegał o status pokrzywdzonego. Sugeruję jedynie, by minister Giertych doczytał w podręcznikach, który ze znanych polskich uczonych powiedział "są kłamstwa, potem wielkie kłamstwa, a dalej tylko statystyka". A następnie zastanowił się, czy "poprawianie" wyników matury w ten sposób nie jest aby grzechem, za który trzeba będzie publicznie odpokutować.