Hipokryzja walcząca

Hipokryzja walcząca

Dodano:   /  Zmieniono: 
Jak Kali nagrać rozmowę i opublikować, to dobrze, jak Kalego nagrać, to źle, bardzo źle. Taką wizję świata zaprezentowali wczoraj publicyści Piotr Pacewicz i Piotr Najsztub. Okazuje się, że jeżeli istnieją jakieś nagrania, których treść nie odpowiada "Gazecie Wyborczej", to są to nagrania rozmów prywatnych, których nie należy ujawniać.
Absurdalność tezy, że rozmawiały dwie prywatne osoby łatwo wykazać: redaktor największego polskiego dziennika rozmawia z jednym z najważniejszych biznesmenów. Tematem rozmowy były sprawy tekstów dotyczących między innymi strategicznych interesów Polski. Opinię o Aleksandrze Gudzowatym spora część ludzi czerpała właśnie z tych tekstów, a jak wynika z rozmowy powstawały one bez żadnego nadzoru, bo jak mówił Michnik, "my się k... na gazie nie znamy". W połączeniu z inspiracyjną rolą służb specjalnych przy powstawaniu tekstów o Gudzowatym w Gazecie Wyborczej, którą potwierdził sam Michnik daje to niebezpieczną mieszankę.
 
Zamiast rzeczowej dyskusji mieliśmy do czynienia z próbą ataku personalnego w wykonaniu zastępcy redaktora naczelnego "GW" Piotra Pacewicza, którzy zarzucił nam, że nagraliśmy jego wypowiedź bez uprzedzenia. Absurd takiego zarzutu polega na tym, że dziennikarz, który dzwoni i przedstawia się ma prawo cytować swojego rozmówcę, jeżeli nie zażąda on autoryzacji. Trudno o bardziej dokładny cytat wypowiedzi niż nagranie. Co ciekawe, owa rzekomo naganna praktyka stosowana jest regularnie w "GW".
 
Jeszcze większą hipokryzją była próba Piotra Najsztuba przekonania opinii publicznej, że nieetyczne jest wykorzystywanie prywatnej rozmowy dwóch pijanych ludzi. Pokazuje to jak bardzo salonowi dziennikarze boją się pokazania jak naprawdę wygląda ich warsztat od kuchni. Zaiste do tej pory nie wiem jak redaktor Najsztub wpadł na to, że rozmówcy byli pijani.
 
Ostatnią próbą ratowania Adama Michnika było twierdzenie Piotra Pacewicza, że oto mieliśmy do czynienia z prowokowaniem przez redaktora naczelnego "GW" Gudzowatego, aby "wyciągnąć od niego informacje". Cóż takiego chciał się dowiedzieć Michnik tego Pacewicz już nie powiedział.
 
Najsztub i Pacewicz dyskusję sprowadzili do absurdu przypisując nam tezę, że chcieliśmy udowodnić iż "Michnik chciał zabić Gudzowatego". Materiał miał inne przesłanie. Oto od ponad 10 lat jeden z najbogatszych ludzi w Polsce jest nachodzony przez oficerów tajnych służb, którzy przekonują go, że istnieje zagrożenie dla jego życia, a jedynym wyjściem jest rezygnacja z prowadzenia interesów. Gdy nie udaje się biznesmena skłonić do wycofania się, rozpoczyna się kampania medialna, która trwa trzy lata. W tej kampanii Gudzowaty i jego firma Bartimpex przedstawiani są jako ekspozytura rosyjskich interesów. Naczelny "GW" przyznaje, że część publikacji powstawała na skutek przecieków od osób związanych ze służbami specjalnymi. Jednocześnie przyznaje, że ani on, ani nikt z kierownictwa "GW" nie był w stanie zweryfikować tych informacji, bo nie zna się na gazie. W tym kontekście oświadczenia "GW" o tym, że z całą pewnością pisali prawdę i tylko prawdę brzmią naprawdę humorystycznie.