Fotograficzną relację z zajęć szkoła sama zamieściła w mediach społecznościowych. Na zdjęciach widać było, że podstawówkę w Krynkach odwiedzili umundurowani żołnierze, funkcjonariusze Straży Granicznej i policji. Miejscowość leży tuż przy polsko-białoruskiej granicy. Najpierw Krynki były w strefie stanu wyjątkowego, a obecnie objęte są zakazem wjazdu. „Dziś gościliśmy w naszej szkole przedstawicieli służb mundurowych. Opowiedzieli oni o zasadach bezpieczeństwa w czasie nadchodzących ferii oraz o swojej pracy. Bardzo dziękujemy” – brzmiał opis zdjęć na szkolnym profilu.
Relację już usunięto, jednak „Gazeta Wyborcza” opisuje, że na zdjęciach w otoczeniu dzieci uwieczniono mundurowych, w tym zamaskowanego żołnierza z karabinem, w pełnym rynsztunku bojowym. Dalej czytamy, że było wyraźnie widać uczniów instruowanych przez jednego z żołnierzy, jak działa karabin, jak celować i strzelać. Anna Tomulewicz, dyrektorka Zespołu Szkół Samorządowych w Krynkach, powiedziała jednak gazecie, że w zajęciach nie widziała niczego niestosownego.
Dyrektorka szkoły tłumaczy: Przedszkolaków nie było
– W spotkaniu brały udział tylko dzieci z naszej szkoły podstawowej, przedszkolaków nie było – podkreśliła Tomulewicz. – To spotkanie zorganizowaliśmy, aby dzieci dowiedziały się, jak szczególnie teraz i tutaj, w niebezpiecznej strefie przygranicznej, mogłyby bezpiecznie spędzić nadchodzące ferie. Nie uczyły się strzelania, tylko pokazywano im, jak wygląda broń, na czym polega praca żołnierza i innych służb mundurowych – wyjaśniła.
Dyrektorka skomentowała także wpisy, które pojawiały się pod relacją z zajęć. Internauci pisali o swoim oburzeniu. „Z całym szacunkiem, pochodzę z rodziny wojskowej, moi obaj dziadkowie mieli wysokie stopnie oficerskie. I nadal nie uważam, że powinniśmy dawać dzieciom karabiny do rąk, raczej uczyć je, jak rozwiązywać konflikty nie siłą, a rozumem. Wolałabym, żeby szkoła promowała to drugie rozwiązanie” – brzmiał jeden z komentarzy. „Dawanie dzieciom karabinu do ręki i pokazywanie, jak się strzela, jest dla mnie szokiem” – napisała kolejne osoba. Jednak dyrektorka szkoły stwierdziła, że „wpisy nie są od rodziców naszych dzieci”, bo „oni nie wyrażają oburzenia”.
twitterCzytaj też:
„Musimy przykryć tematem uchodźców sprawę polexitu”. Wyciekł kolejny mail