O znalezieniu ciała Etiopki poinformowali wolontariusze z Podlaskiego Ochotniczego Pogotowia Humanitarnego. W niedzielę wraz z policją udali się oni w miejsce, gdzie ostatnio widziana była kobieta. Kilkadziesiąt metrów dalej znaleźli jej zwłoki. - Leżała na ziemi, skulona. Obok niej – chrześcijański modlitewnik z obrazkami świętych. Miała na sobie ten sam sweter i czapkę, co na zdjęciu, tylko kurtki nie miała. My nie mamy żadnych wątpliwości, że to ona – relacjonowali z Podlaskiego Ochotniczego Pogotowia Humanitarnego.
Odnalezienie ciała kobiety potwierdził Tomasz Krupa, rzecznik prasowy podlaskiej policji. Dodał, że na miejscu pracują mundurowi i prokurator. – Gromadzą materiał dowodowy i ustalają wszelkie okoliczności, jak też tożsamość – wyjaśnił.
Grupa Etiopczyków przy granicy polsko-białoruskiej. Co działo się w okolicach Hajnówki?
Aktywiści informują, że kobieta przebywała w okolicach polsko-białoruskiej granicy co najmniej od 4 lutego. Wtedy ona i jej towarzysze dotarli w okolice Hajnówki. Już wtedy obywatelka Etiopii miała źle się czuć. Jej mąż i drugi cudzoziemiec zostawili ją wraz z innym mężczyzną i poszli szukać pomocy. Jej towarzysz także był w złym stanie i posługiwał się wyłącznie etiopskim dialektem. Po kilku dniach, gdy został odesłany na Białoruś, nie pamiętał, co stało się z kobietą.
Mąż kobiety i drugi mężczyzna do zakładu produkcyjnego pod Hajnówką. Stróż wezwał policję, następnie zawiadomiona została Straż Graniczna. Nie jest jasne, co działo się dalej, ale grupa została rozdzielona. Mąż i towarzysze kobiety mieli trafić na Białoruś. Aktywiści prowadzili jej poszukiwania na prośbę rodziny.
Kryzys na granicy polsko-białoruskiej wywołany przez reżim Aleksandra Łukaszenki nadal trwa. Codziennie, mimo zimy, dziesiątki osób próbują nielegalnie dostać się na teren Polski. O bieżącej sytuacji codziennie informuje Straż Graniczna.
Czytaj też:
Zaskakujące doniesienia z białoruskiej granicy. Takiego raportu nie było od dawna