Buntowniczka bez powodu – recenzja „Dziewczyny, która została królem”

Buntowniczka bez powodu – recenzja „Dziewczyny, która została królem”

Dodano:   /  Zmieniono: 
„Dziewczyna, która została królem” / „The Girl King” (2015)
„Dziewczyna, która została królem” / „The Girl King” (2015) Źródło: Solopan
Kobiety zawsze miały w kinie pod górkę. O ile bez zajęknięcia wymienimy dziesiątki filmowych twardzieli, o tyle ich damskich odpowiedników jest jak na lekarstwo. Bohaterki takie jak Furiosa z „Mad Maxa” pozwalają jednak dostrzec światełko w tunelu. Lukę zapełnia też Krystyna Wazówna – tytułowa dziewczyna, która została królem.

Krystyna Wazówna władała Szwecją w latach 1632–1654. Znacznie wyprzedzała swoje czasy, co pośrednio doprowadziło do abdykacji monarchini na rzecz jej niedoszłego męża, Karola Gustawa. Tak przynajmniej sugeruje Mika Kaurismäki, który kreśli portret osoby o umyśle jasnym i otwartym, zdolnej do poluzowania ciasnego gorsetu konwenansów. Choć historia obchodzi się z nią teraz ciepło – Krystyna uchodzi za mecenasa sztuki i dobrego dyplomatę, który przyczynił się do zakończenia wojny trzydziestoletniej – to ze strony poddanych spotkała się z całkowitym niezrozumieniem. Nie dość, że „zdradziła” Lutra z Kartezjuszem, to wbrew oczekiwaniom magnaterii nigdy nie wyszła za mąż, nie wydała na świat potomka. Atmosferę skandalu podgrzewał fakt, że nie kryła swej fascynacji inną kobietą, dworzanką Ebbą Sparre.

„Dziewczyna, która została królem” / „The Girl King” (2015)

Romans obu pań zdominował opowieść Kaurismäkiego. Fiński reżyser nie sili się jednak na pikanterię, nie ulega też pokusie melodramatu. Choć niektóre sceny wydają się wyolbrzymione, zbyt teatralne (wtargnięcie do kościoła królowej w przebraniu pasterza), to łóżkowe rewelacje nie mają tu szokować, lecz kreować buntowniczy wizerunek bohaterki. Krystyna sprzeciwia się wszystkim i wszystkiemu, nawet własnej płci. Ubiera się jak mężczyzna, jeździ konno jak mężczyzna i kocha jak mężczyzna. Próbuje przemienić „kraj niedźwiedzi” w kraj filozofów, poddaje w wątpliwość normy religijne. „Dziewczyna, która została królem” sprawdza się zatem nie jako widowisko historyczne czy obraz szwedzkiego społeczeństwa w wieku XVII, lecz jako opowieść o indywiduum. 

Kaurismäki nie jest pierwszym reżyserem, który dostrzegł filmowy potencjał życiorysu szwedzkiej monarchini – w tym miejscu należy wspomnieć o „Królowej Krystynie” Roubena Mamouliana z roku 1933 oraz „Abdykacji” Anthony’ego Harveya z roku 1974. W główną rolę wcieliły się odpowiednio Greta Garbo i Liv Ullmann, zatem dla nieznanej szerszej publiczności Malin Buski występ w „Dziewczynie…” był skokiem na głęboką wodę. Szwedka wywiązała się z zadania na tyle, na ile pozwolił jej scenariusz Michela Marca Boucharda. W historii tej zabrakło klucza, który otworzyłby drzwi do skomplikowanej psychiki Krystyny, tłumaczył przyczyny jej buntu oraz porządkował płynący zbyt swobodnie strumień scen. Erotyczne gierki królowej przeplatają się tu z cytatami z Kartezjusza / politycznymi kuluarami / rozterkami religijnymi. Trudno wyodrębnić w filmie wyraźną oś fabularną, przez co rozłazi się on w szwach. 

Może gdyby Kaurismäki zdecydował się na dialogi w języku szwedzkim, ostateczny odbiór „Dziewczyny…” byłby przychylniejszy. Angielskie kwestie w ustach królowej i jej świty powodują zgrzyt, zabarwiają te postacie fałszem. Krystyna staje się osobą nie tyle ekstrawagancką, co po prostu dziwaczną, wyjętą z innego porządku. Co jednak najważniejsze – nadal elektryzującą.