Pharell Williams grozi Trumpowi pozwem. „Happy” rozbrzmiewało na wiecu po strzelaninie w Pittsburghu

Pharell Williams grozi Trumpowi pozwem. „Happy” rozbrzmiewało na wiecu po strzelaninie w Pittsburghu

Pharell Williams
Pharell Williams Źródło:Newspix.pl / ABACA
Prawnik amerykańskiego wokalisty i producenta Pharella Williamsa wysłał do prezydenta Trumpa oficjalne pismo, w którym wezwali do odstąpienia z korzystania z piosenek tego artysty. Kroplą, która przelała czarę goryczy, było wykorzystanie „Happy” tuż po strzelaninie w Pittsburghu.

W przesłanym w poniedziałek 29 października liście, prawnik Pharella Williamsa – Howard King – zwrócił się bezpośrednio do Donalda Trumpa. Wezwał go do zaprzestania emisji utworu „Happy” podczas wieców politycznych prezydenta. Hit Williamsa był nadawany m.in. podczas weekendowego wiecu, zaledwie kilka godzin po strzelaninie w synagodze w Pittsburghu, w której zaginęło 11 osób.

„W dzień masowego zabójstwa jedenastu istot ludzkich z rąk obłąkanego »nacjonalisty«, puścił pan utwór »Happy« na politycznym evencie w Indianie” – pisał King. „Nie było niczego »wesołego« w tragedii wyrządzonej naszemu krajowi w sobotę i nie udzielono panu zgody na użycie tej piosenki w takim celu” – dodawał. Podkreślił, że wykorzystanie „Happy” bez pozwolenia stanowiło naruszenie prawa.

„Pharell nigdy nie dał i nie da pozwolenia na publiczne wykonywanie lub inne nadawanie czy rozpowszechnianie jego muzyki” – pisał dalej King. Dziennikarze CNN zwrócili uwagę, że nie jest to pierwszy przypadek, kiedy artysta wprost zabrania Donaldowi Trumpowi korzystania z jego muzyki. Wcześniej zrobili to m.in. Adele, Rolling Stones, Aerosmith oraz przedstawiciele Prince'a i Queen.

Atak na synagogę Tree of Life

W sobotę 27 października rano wierni zgromadzili się w synagodze podczas ceremonii nadania imion swoim dzieciom w Szabat. W Squirrell Hill mieszka jedna z największych populacji Żydów w Pensylwanii i był to najbardziej zajęty dzień w synagodze.

Pierwsze zgłoszenie o strzelaninie policja otrzymała o godzinie 9:54 czasu lokalnego i minutę później na miejsce zdarzenia wysłani zostali oficerowie. Napastnik strzelił w środku do kilkunastu osób, zabijając 11 i chciał opuścić budynek, jednak natknął się na funkcjonariusza SWAT i po wymianie ognia, postanowił wrócić do środka. Poddał się po strzelaninie i jest leczony w szpitalu. Ma wiele ran postrzałowych.

Policja przekazała podczas konferencji prasowej, że miejsce zbrodni było „przerażające”. „Jedno z najgorszych miejsc zbrodni, jakie widziałem, a pracowałem przy wielu katastrofach lotniczych” – podkreślał dyrektor ds. bezpieczeństwa Wendell Hissrich. Wiadomo, że wśród ofiar ataku nie było dzieci.

FBI dzieli się szczegółami swojego śledztwa

Robert Bowers zaatakował w sobotni Szabat. W synagodze Tree of Life w Pittsburghu był około 20 minut. Po opuszczeniu budynku natknął się na funkcjonariusza SWAT, doszło do wymiany ognia, i wtedy 46-latek postanowił wrócić do budynku, aby ukryć się przed służbami. Wiadomo, że mężczyzna miał wiele ran postrzałowych i tuż po zatrzymaniu trafił do szpitala Mercy Hospital.

Napastnik nie był znany policji. „Na ten moment możemy poinformować, że Bowers nie był znany organom ścigania przed dniem dzisiejszym” – przekazał Bob Jones z FBI na konferencji prasowej. Wszystko wskazuje na to, że Bowers działał sam, a jego motywy nie są do końca znane.

Bowers posiadał pozwolenie na broń i zakupił co najmniej sześć różnych broni od 1996 roku. 29 września 46-latek opublikował w serwisie Gab.com zdjęcie swojej kolekcji broni palnej. Na miejscu ataku znaleziono karabin i trzy pistolety. Bowers pisał w mediach społecznościowych, że Żydzi pomagali transportować migrantów. Publikował nagrania, które powstały rzekomo na granicy USA-Meksyk.

Na siedemnaście dni przed atakiem Bowers udostępnił w swoich mediach społecznościowych artykuł żydowskiej organizacji społeczno-charytatywnej HIAS, która pomaga emigrantom żydowskim z Europy Środkowo-Wschodniej w Ameryce. Nazwał migrantów najeźdźcami z „wędrownych karawan”. Z postów zamieszczonych przez mężczyznę w internecie można wnioskować, że uważał on, że migranci byli agresywni, ponieważ opuścili kraje, w których występował wysoki poziom przemocy.

Na pięć minut przed atakiem Robert Bowers zamieścił na swoim koncie w serwisie Gap.com post o treści: „Nie mogę siedzieć i patrzeć, jak moi ludzie są zabijani. Wchodzę”. Bowers pisał też, że nie głosował na Donalda Trumpa i uważa, że prezydent Stanów Zjednoczonych jest otoczony zbyt wieloma Żydami.

Czytaj też:
Donald Trump nie umie złożyć parasola? Internauci są bezlitośni

Źródło: CNN / Wprost.pl