Był literackim objawieniem, dziś prowadzi agroturystykę. „Sława mija, wydawnictwa traktują cię jak śmiecia”

Był literackim objawieniem, dziś prowadzi agroturystykę. „Sława mija, wydawnictwa traktują cię jak śmiecia”

Sławomir Shuty
Sławomir ShutyŹródło:Archiwum prywatne
Przez długi czas żyłem w poczuciu, że jestem zje...m i nic mi się nie uda. Nie znajdę sobie pracy, dziewczyny, niczego. Wewnętrznie byłem roz...any i prawdopodobnie miałem depresję. Swoje frustracje wylewałem na kartki, które chowałem do szuflady i nagle bum! Staję się znany na cały kraj i wszyscy pytają o mój punkt widzenia na każdy możliwy temat. Wajcha z poziomu „down” odbija w drugą stronę. Nie jesteś g...em, jesteś złotym dzieckiem. I wtedy bije ci palma, bo czujesz się genialny, czujesz się nadczłowiekiem. Cała rzeczywistość tańczy wokół ciebie, ludzie są pionkami w grze, w której jesteś królem, rozgrywającym, prawie demiurgiem. Uczucie, że wszyscy cię pragną, że dziewczyny cię chcą, że wchodzisz do baru i każdy chce się z tobą napić, jest super. Ale na dłuższą metę to pułapka – mówi Sławomir Shuty.
Za powieść „Zwal" zgarnął najbardziej prestiżowe nagrody literackie i stał się przedstawicielem pokolenia „1200 brutto". Powieść przyniosła mu rozgłos i sławę. Kolejne książki „Cukier w normie" czy „Nowy wspaniały smak" również zdobyły szerokie grono odbiorców. Poza pisaniem Sławomir Shuty zajmuje się muzyką, fotografią i tworzeniem scenariuszy filmowych. Głównie do szuflady. Kilka lat temu postanowił zmienić życiowe priorytety. Razem z żoną opuścili Kraków i zamieszkali w Beskidzie Niskim.

Wiktor Krajewski: Byłeś objawieniem i nagle zniknąłeś.

Sławomir Shuty: Doszło do sytuacji, że obecność w przestrzeni medialnej zaczęła mnie męczyć, bo na wywiad, na spotkanie autorskie, na udział w panelu telewizyjnym, na to wszystko trzeba mieć czas. Czasu na pisanie nie miałem, bo zajęty byłem wszystkim dookoła. Zmęczony byłem nie tylko ja, ale i moi odbiorcy, czytelnicy. Przegięciem było, że trafiłem nawet do gazety w samolocie, takiej broszury pokładowej. Robiłem to, bo po ukazaniu się „Zwału” rzuciłem pracę i postanowiłem zająć się wyłącznie pisaniem, ale pojawił się strach, że zainteresowanie mną tak jak się nagle pojawiło, tak szybko wygaśnie, więc cisnąłem w media ile mogłem. Potem przyszło zmęczenie i frustracja, że zamiast pisać rozmieniam się na drobne, zacząłem odmawiać kolejnych wywiadów, naturalnie pojawiły się nowe nazwiska, nowe literackie głosy i zainteresowanie mediów zaczęło wygasać.

W trakcie swoich piętnastu minut prowadziłem dość burzliwe życie towarzyskie i uczuciowe, i często zachowywałem się jak zwykły, przekonany o swojej wyjątkowości buc.

Być może śmierć zainteresowania tym co robię był wynikiem towarzyskich banów.

Po sukcesie literackim, zainteresowałem się filmem, zakochałem się w kinie i na nim skupiłem swoją uwagę, co ze zmiennym szczęściem trwa do dziś. W trakcie literackiego milczenia napisałem masę scenariuszy, niestety z większości nic nie wyszło.

Cały wywiad dostępny jest w 38/2022 wydaniu tygodnika Wprost.

Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App StoreGoogle Play.