Gra w "Pianistę"

Dodano:   /  Zmieniono: 
Mamy rekord! Przez ponad 50 lat nie potrafiliśmy zrobić uczciwego filmu o Holocauście. W końcu udało się. Romanowi Polańskiemu.
Mamy rekord! Przez ponad pół wieku - do czasu nakręcenia przez Romana Polańskiego "Pianisty" - polscy filmowcy nie potrafili zamienić w epickie kino, zrozumiałe dla świata, żadnej spisanej w naszym kraju historii o Holocauście.
Powstało kilka filmów banalnych, rażących strywializowaniem opowieści o największej zbrodni wszech czasów i kilka kameralnych historyjek dla małej widowni.
"Pianista" Romana Polańskiego to już trzeci film oparty na wspomnieniach Władysława Szpilmana. W 1949 r. reżyser Jerzy Zarzycki nakręcił "Robinsona Warszawskiego", na podstawie scenariusza Czesława Miłosza i Jerzego Andrzejewskiego. Bohater - przez analogię do postaci z powieści Daniela Defoe nazwany Robinsonem - ukrywając się w ruinach po upadku powstania warszawskiego, był świadkiem zagłady miasta. Ingerencja cenzury, a w efekcie kilkakrotne przeróbki scenariusza zmieniły jednak film w karykaturę. W 1950 r. - już pod tytułem "Miasto nieujarzmione" - pojawiła sięĘna ekranach historia tak nafaszerowana propagandowymi grepsami, że aż groteskowa. Najpierw zafundowano bohaterowi towarzystwo partyzantów z Armii Ludowej, których rola w powstaniu była co najmniej drugorzędna. Potem dołożono jeszcze radzieckiego spadochroniarza wybawcę.
Mimo przeróbek organizatorzy Zjazdu Filmowców w 1949 r. uznali, że film wymaga dokrętek i przemontowania. Okazało się, że bohatera ratuje od śmierci głodowej radziecki żołnierz (sam Szpilman, po kłopotach z cenzurą, zamienił Niemca na Austriaka!). Bohaterowi nadano nazwisko Rafalski, ukrywając jego żydowskie pochodzenie. Jego wyjściu z ruin towarzyszyło wkroczenie do stolicy bohaterskiej Armii Czerwonej. Stanisław Różewicz, pracujący początkowo jako asystent reżysera przy "Robinsonie...", wspominał: "Film został porąbany, przetrącono mu kręgosłup. Jerzy Zarzycki nie potrafił się temu przeciwstawić". W słusznej ideologicznie wymowie filmu wielki udział miała reżyser Wanda Jakubowska, która podczas zdjęć sama trochę "poreżyserowała". Miłosz i Andrzejewski wycofali swoje nazwiska z czołówki. W efekcie "Miasto nieujarzmione" w niczym nie przypomina opowieści Szpilmana.
Wydany w 2000 r. "Pianista", który posłużył Romanowi Polańskiemu za podstawę scenariusza, także nie jest pierwszą wersją historii Szpilmana. W 1946 r. kompozytor opowiedział ją Jerzemu Waldorffowi. To dzięki Waldorffowi pamiętniki nabrały literackich walorów. "Pisząc Szpilmanowską odyseję, starałem się przekazać ją w takiej formie literackiej, by oddała jak najwierniej treść emocjonalną opowieści mego przyjaciela" - pisał Jerzy Waldorff w posłowiu do książki, wydanej pod tytułem "Śmierć miasta". Przez ponad pół wieku książka nie była wznawiana. W 1998 r. ukazała się w Niemczech. Gdyby nie to, zapewne zostałaby zapomniana. Od razu stała się wydarzeniem. Opatrzona posłowiem niemieckiego poety i dysydenta Wolfa Biermanna i fragmentami pamiętników Wilma Hosenfelda, wybawcy Szpilmana, trafiła na czołówki niemieckich gazet. Potem był sukces w Ameryce i tytuł książki 1999 roku nadany przez "Los Angeles Times".

Justyna Kobus
Pełny tekst "Gry w Pianistę" w najnowszym 1032 numerze tygodnika "Wprost", w sprzedaży od poniedziałku 2 września.
W numerze także: Mały szpieg (Chcesz się dowiedzieć, co robi twój współmałżonek, dzieci bądź partner w interesach? Dziesięciokrotnie wzrósł internetowy handel urządzeniami do inwigilacji.)