Najciekawsze jest to, że będąca prekursorem trash metalu, a obecnie gwiazdą popkultury Metallica, dotąd zdeklarowany wróg internetu, bo umożliwiał on wymianę plików MP3, poprzez witrynę w sieci udostępnia swoje nagrania nie jednej kupującej płytę osobie, a wielu osobom, które będą mogły skorzystać z kodu. Jeśli jednak ten sam kod będzie wykorzystywany na skalę masową, zostanie zablokowany przez prowadzącą witrynę firmę Speakeasy - zastrzegają muzycy.
Po premierze albumu mają też zostać udostępnione (jako przekaz strumieniowy) trzy 60-minutowe zapisy koncertów Metalliki. Fani będą też mogli pobrać ze strony, a nawet wymieniać między sobą, wybrane nagrania zespołu w tym piosenki które nigdy nie zostały wydane na płycie. Materiały będą aktualizowane co miesiąc.
Wygląda na to, że muzycy chcą poprawić swój wizerunek w oczach internautów, któremu zaszkodził proces grupy z Napsterem. Zespół wówczas złożył w sądzie listę 335 tys. nazwisk osób, które nielegalnie udostępniały w Internecie nagrania Metalliki. Napster oparł swój model biznesowy na masowym piractwie grzmiał prawnik zespołu. W pozwie chodziło przede wszystkim o... jakość udostępnianych nagrań, tłumaczy teraz Metallica. Zawsze chcieliśmy, żeby fani mieli w sieci dostęp do naszej muzyki zapewnia perkusista Lars Ulrich. - Jednak do tej pory istniejące formy dystrybucji nie spełniały kryteriów jakości, przestrzegania których oczekują od nas fani.
em, 4press.pl