Dramat dwójki rodziców rozpaczających po utracie dziecka połączony z tragedią uchodźców z Bałkanów starających sobie ułożyć życie w nowej ojczyźnie - taki film mógłby wgniatać w fotel i sprawiać, że widzowie przez kilka minut po projekcji nie byliby w stanie wyjść z kina. Taką reakcję wywoływała chociażby ostatnia produkcja Nanniego Morettiego "Pokój syna", słusznie nagrodzona Złotą Palmą w Cannes. W przeciwieństwie do filmu Włocha "Cała zima bez ognia" jest jednak filmem całkowicie obojętnym. Reżyserowi, mimo że spiętrzył w filmie stos tragedii i nieszczęśliwych wypadków, nie udało się wzbudzić poczucia współczucia dla bohaterów. A raczej wzbudził - ale to uczucie jest tak letnie, że ulatuje z głowy tuż po zakończeniu projekcji. Zupełnie jak Szwajcaria - jej krajobrazy i styl życia budzą zachwyt, o którym jednak zapomina się chwilę później. Dlatego właśnie podana informacja, że Szwajcaria chce wysunąć ten film jako swojego kandydata w wyścigu do Oscara w kategorii filmu nieanglojęzycznego nie dziwi. I kraj i film pasują do siebie.
Agaton Koziński
"Cała zima bez ognia" ("Tout un hiver sans feu"), reż. Greg Zgliński, Belgia/Polska/Szwajcaria, 2004