Węgier potrafi

Dodano:   /  Zmieniono: 
Nikt w naszej środkowoeuropejskiej dzielnicy nie ściąga z takim wdziękiem z amerykańskiego kina jak Węgrzy. Animowany film "Dzielnica" potwierdza to po raz kolejny.
Próbką możliwości obecnego madziarskiego kina byli "Kontrolerzy", film, który podbił polską widownię w ubiegłym roku. Nie tylko zresztą u nas - na Węgrzech był największym przebojem kasowym w 2004 roku, na Słowacji bohaterowie tego dzieła byli gwiazdami tak popularnymi, że angażowano ich do kampanii reklamowych. Tamten film nie był dziełem porażającym świeżością i oryginalnością, a raczej sprawną podróbką kina hollywoodzkiego zrealizowaną przez wychowanego w Los Angeles reżysera. Ale film oglądało się bardzo dobrze - udało się to osiągnąć dzięki połączeniu amerykańskiej sprawności operowania kamerą z ukazaniem typowej dla Węgier (ale także dla każdego właściwie kraju Europy Środkowej) scenerii, klimatu, sytuacji życiowych spotykanych codziennie na ulicach Budapesztu, Warszawy, czy Pragi. Recenzenci "New York Timesa" w tamtym filmie nie widzieli niczego, co byłoby choć trochę interesujące - a mieszkańcy naszego regionu walili na niego drzwiami i oknami.

To samo, co było siłą "Kontrolerów", przyciąga widzów na "Dzielnicę". Ta animacja nie zaskoczy niczym oryginalnym - zwłaszcza każdego, kto obejrzał choć kilka odcinków serialu "South Park". A jednak film jest przezabawny, nie siląc się na głębię przekazu bardzo umiejętnie portretuję życie codzienne mieszkańców Budapesztu (każdy mieszkaniec Warszawy też znajdzie tam sceny z życia swojej dzielnicy). Powodzenie właśnie takich filmów jak "Dzielnica", czy wcześniej "Kontrolerzy" i "Samotni", najlepiej pokazuje, że Polaków, Węgrów i Czechów więcej łączy niż dzieli.

Agaton Koziński

"Dzielnica" ("Nyocker"), reż. Aron Gauder, Węgry, 2004