O zbliżającym się starcie rakiety Mike'a Hughesa pisaliśmy już w listopadzie ubiegłego roku. Przez kolejne tygodnie i miesiące moment ten jednak wciąż był odwlekany w czasie, a konstrukcja rakiety własnego projektu wciąż nie była gotowa. Powiększało się za to grono internautów, którzy wyśmiewali domorosłego „astronautę” i oskarżali go o tchórzostwo. – Mam dość ludzi mówiących, że stchórzyłem i nie zbudowałem rakiety. Mam dość. Zebrałem się w sobie i zrobiłem to – komentował tuż po lądowaniu Hughes, dodając, że czuje ulgę. Przyznał, że pomimo spadochronów boleśnie odczuł uderzenie o ziemię i dopiero w kolejnych dniach będzie wiedział, jaką cenę zapłaci jego ciało za cały ten eksperyment. Cieszył się jednak, że wszystko przebiegło zgodnie z planem, a lot filmowany był z kilku kamer – w tym także Noize Tv.
Od człowieka-rakiety do gubernatora?
Mieszkaniec Kalifornii swoją rakietę wybudował sam. Fundusze zebrał w internetowej zbiórce – pieniądze dorzucali nie tylko tacy jak on, ale też czekający na ubaw internauci, którzy do wyznawców teorii Flat Earth (pol. płaska Ziemia) podchodzą jak do najlepszego żartu. Według wyliczeń człowieka-rakiety, własnoręcznie skonstruowany wehikuł miał pierwotnie wynieść go na wysokość 548 metrów. Ostatecznie jednak było to aż 571 metrów. Niestety, mężczyzna nie był w stanie odpowiedzieć na najważniejsze pytanie, które sam stawiał. Wciąż nie wie, czy Ziemia jest płaska, czy kulista. Zdradził natomiast, że zamierza ubiegać się o urząd gubernatora. – To nie żart, zamierzam to zrobić – podkreślał, a wiemy już, że jego groźby trzeba brać na poważnie.
Czytaj też:
Aby udowodnić, że Ziemia jest płaska, wystrzeli się we własnoręcznie zbudowanej rakiecie