Hanna Gronkiewicz-Waltz która słynie wśród warszawiaków z tego, że lubi co jakiś czas rozkopać pół stolicy oferując stołecznym kierowcom kilometrowe korki sama korków się nie boi. "Fakt" odkrył, że gdy prezydent Warszawy się spieszy żaden przepis drogowy nie jest w stanie jej zatrzymać.
"Sami to widzieliśmy. Służbowa limuzyna prezydent Warszawy wjeżdżała na pasy komunikacji miejskiej, przecinała wysepki, ciągłe linie i gnała 140 km na godzinę! Gdyby zatrzymała ją policja, funkcjonariusze musieliby wypisać mandat w wysokości 1500 zł i wlepić 18 pkt karnych" - alarmuje "Fakt". Na dowód tego tabloid zamieszcza zdjęcie limuzyny pani prezydent z gracją przecinającą ciągłą linię. Przy ograniczeniu prędkości do 60 km/h samochód pani prezydent rozpędził się do - bagatela - 140 km. Poza tym samochód pani prezydent ignorował fakt, że w Warszawie pojawiły się przeznaczone wyłącznie dla autobusów buspasy - kierowca bardzo chętnie z nich korzystał, by przyspieszyć podróż. – Polityk nie powinien łamać prawa, ale dawać przykład innym kierowcom – skomentował inspektor Wojciech Pasieczny z Komendy Stołecznej Policji. Przedstawiciele Ratusza odmówili komentarza.
Nas ciekawi jeszcze co innego. Skoro fotoreporterom udało się sfotografować pędzący z szybkością 140 kilometrów na godzinę samochód pani prezydent to z jaką prędkością poruszali się oni. Takie zadanie mogłoby się znaleźć wśród pytań maturalnych z matematyki zamiast tych nudnych historii o mijających się pociągach oraz miastach A i B.
Nas ciekawi jeszcze co innego. Skoro fotoreporterom udało się sfotografować pędzący z szybkością 140 kilometrów na godzinę samochód pani prezydent to z jaką prędkością poruszali się oni. Takie zadanie mogłoby się znaleźć wśród pytań maturalnych z matematyki zamiast tych nudnych historii o mijających się pociągach oraz miastach A i B.
"Fakt", arb