Te krwawe sceny nie dadzą wam zasnąć. Max Czornyj wrócił z nową powieścią

Te krwawe sceny nie dadzą wam zasnąć. Max Czornyj wrócił z nową powieścią

Okładka książki „Zjawa”
Okładka książki „Zjawa”Źródło:Wydawnictwo Filia
Fani polskich kryminałów nie mają ostatnio powodów do narzekania. Na rynku wydawniczym pojawiło się kilka ciekawych pozycji, a nową powieść wydał Max Czornyj. Jego „Zjawa” pełna jest obrazowych opisów, zwrotów akcji i zakończenia, które choć zaskakujące, może zostawić pewien niedosyt.

Remigiusz Mróz i Max Czornyj niemal jednocześnie nakładem wydawnictwa Filia przedstawili czytelnikom swoje nowe powieści. „Lot 202” doczekał się już recenzji, a teraz przyszedł czas na wzięcie pod lupę najnowszej twórczości autora cyklu o Eryku Deryle. Tym razem charyzmatyczny komisarz znajduje się w śpiączce, trawiony koszmarami złożonymi z niejasnych scen. „Tymczasem w Lublinie dochodzi do wyjątkowo sadystycznych morderstw. Na biurko Tamary Haler trafiają zagadkowe zdjęcia zbrodni. Sprawca, który nazywa siebie Fotografem, pogrywa z policją i społeczeństwem. Śledczy muszą działać szybko, by dopaść szaleńca. Migawka aparatu znowu pstryknęła. Kolejna dusza zostanie skradziona. Czy to możliwe, by rozwiązanie sprawy tkwiło w umyśle nieprzytomnego Deryły?” - czytamy w opisie wydawniczym, a lektura książki dostarcza odpowiedzi na zagadkowo postawione pytanie. Spokojnie, obędzie się bez spojlerów.

Nie dla ludzi o słabych nerwach

Czornyj z jednej strony serwuje czytelnikom lekki i łatwy w odbiorze język, a z drugiej zawiera kilka obrazowych i mocno drastycznych scen. Część z nich sprawia, że co wrażliwsi będą chcieli jak najszybciej przejść do następnych stron, chociaż ich lektura stanowi istotne uzupełnienie sadystycznej osobowości tytułowej „Zjawy”. Powieść jest prowadzona z punktu widzenia kilku postaci, ale żadna z nich nie dochodzi do głosu jako narrator. O ile rozdziały są krótkie i dzięki temu Czornyj nie zgrzeszył zbędnymi dłużyznami, o ile czasami aż prosiło się, by połączyć kilka rozdziałów w jeden, unikając tym samym wymuszonego budowania napięcia.

Podobny dysonans pojawia się w kluczowym momencie powieści. Czornyj zaskakuje serwując raczej nieoczywiste rozwiązanie, ale robi to na tyle dynamicznie, że czytelnik może poczuć pewien niedosyt. Aż prosiło się, by najważniejszą scenę jeszcze trochę przedłużyć, bo uwaga odbiorcy i tak była w danym momencie skupiona wyłącznie na wydarzeniach opisywanych przez autora. Ten po drodze i tak punktował ciekawostkami na temat fotomontaży, tajników mowy ciała oraz intrygującymi opisami Lublina, z którym jest związany od urodzenia.

Czytaj też:
Remigiusz Mróz zaskoczył nową powieścią. Tego fani mogli się nie spodziewać

Źródło: WPROST.pl