Ostatnie nagrody dla Pawlikowskiego, Tokarczuk i Trelińskiego rozpalają wyobraźnię. W obliczu sromotnej porażki świetnie opłacanych piłkarzy nasz honor na arenie międzynarodowej ratuje znacznie słabiej dotowana kultura. W cieniu - co nie znaczy, że warte mniejszej uwagi - gigantów filmu, literatury i teatru pojawiają się mniej znane nazwiska. Prestiżowy konkurs, wygrany właśnie przez Karolinę Sofulak, to European Opera-directing Prize, który odbywa się w cyklu dwuletnim już od 20 lat. Celem jest „wyławianie” i nagradzanie najbardziej obiecujących reżyserów do 35. roku życia. W nagrodę, której równowartość to 20 tys. euro, 33-letnia Polka zrealizuje inscenizację „Manon Lescaut” Giacomo Pucciniego, na inaugurację przyszłorocznego Holland Park Festival w Londynie.
Pierwsze miejsce ex aequo z Polką uzyskał Brytyjczyk Gerard Jones, ale, co istotne, II i III miejsca w tym roku nie przyznano. A kandydatów było wielu, bo do konkursu stanęło aż 214 reżyserów z 32 krajów. - Traktuję tę wygraną jako wielkie otwarcie drzwi – mówi reżyserka, która dzieli swój czas pomiędzy Londyn, Warszawę i inne miasta, w których akurat pracuje. Bo udział w tym konkursie to nie tylko wielka promocja nazwiska, ale i doskonała okazja do wymiany doświadczeń. – Opera przestała być narodowa, a staje się międzynarodowa. Nie chodzi już tylko o promowanie własnego kraju, ale o porozumienie kulturowe poza wszelkimi granicami – tłumaczy.
Więcej w numerze 28. „Wprost”