Poczta

Dodano:   /  Zmieniono: 
Pociąg do Argentyny
Wymieniając powody, które doprowadziły do kryzysu w Argentynie, Michał Zieliński nie wspomniał o sztywnym kursie peso w stosunku do dolara ("Pociąg do Argentyny", nr 1). A przecież u nas kurs - tylko teoretycznie płynny - złotówki do dolara przez ostatnie lata się umocnił. Czy siła złotego jest wynikiem siły gospodarki? Nie! Profesor Balcerowicz pytany przed świętami o wysoki kurs złotego odpowiedział, że rynek jest mało aktywny i jedna transakcja może wpłynąć na kurs.
Jak to możliwe, że los tysięcy eksporterów zależy od jednej walutowej transakcji? Nasz rynek walutowy jest bardzo płytki. Ekonomiści z Akademii Ekonomicznej w Katowicach podczas wykładów, których byłem słuchaczem, wyrażali obawę, czy upłynnienie złotego nie nastąpiło zbyt wcześnie. Myślę, że mają rację. W listopadzie 2001 r. eksport wyniósł 2574 mln USD, rok wcześniej - 2651 mln USD (dane GUS). Kurs waluty nie wzrósł w ostatnich trzech latach, a koszty produkcji rosły z roku na rok powyżej inflacji - eksport rósł tylko cudem. Dlaczego? Po pierwsze - eksporterzy sprzedają towar poniżej kosztów wytwarzania. Po drugie - ogranicza się zatrudnienie.
Po trzecie - zmusza się ludzi do pracy po 10 godzin dziennie. Po czwarte - niektórzy uciekają w szarą strefę. Produkcja przemysłowa spada, a eksport rośnie. Ostatnio wzrósł eksport przygraniczny, oczywiście nie ewidencjonowany. Sądzę, że "mała Argentyna" w Polsce nie jest wykluczona.

JERZY KANIK

Odpowiedź autora: Błędem było utrzymywanie sztywnego kursu peso przy luźnej polityce monetarnej i fiskalnej. Inflacja peso była wyższa niż dolara i sztywny kurs stawał się fałszywy, przewartościowany. Złoty zaś przewartościowany nie jest. Według parytetu siły nabywczej 3 zł to równowartość około 1 USD. To, że kurs jest gorszy (złoty jest równowartością 25 centów), w krajach rozwijających się jest normalne. Niepokojąca jest skala niedowartościowania kursu, w Grecji czy Portugalii wynosi ona 10 proc., a u nas - 50 proc. Wskazuje to na niską wydajność i za wysokie koszty pracy w Polsce. Myślę, że racjonalizacja kosztów jest wystarczającym wyjaśnieniem wzrostu eksportu. W eksport poniżej kosztów nie wierzę. Oczywiście wiem, że każdy przedsiębiorca w Polsce dokłada do interesu (i zawsze dokładał). Myślę jednak, że to nasza cecha narodowa.
Kurs rynkowy w odróżnieniu od administracyjnego odzwierciedla realia rynku. Nawet "skrzywiony" kurs rynkowy jest lepszy od administracyjnego. Dlatego nie uważam, by Polska upłynniła kurs zbyt wcześnie. Zrobiła to 45 lat za późno.

Michał Zieliński

Monopol gazowy
W czasach recesji, kiedy nawet najlepsze koncerny zmuszone są do redukcji zatrudnienia, gazownie mają się dobrze i nie zwalniają nikogo. Dlaczego? Trzeba by przywołać teorię monopolu pełnego. Wiadomo, jak w monopolu wygląda wydajność pracy, a także ceny usług i towarów. Inflacja wynosi 4 proc., a gazownie znowu podnoszą ceny. Tylko dlatego, że "dawno nie było podwyżki".

CEZARY SZYMAŚ

Bolesna ulga
Bezpłatne lekarstwa ("Bolesna ulga", nr 51/52 z 2001 r.) otrzymują jedynie ci kombatanci, którzy są inwalidami wojennymi i wojskowymi.

Jan Piński

Siedem polskich grzechów głównych
Polskie grzechy główne, trafnie określone przez Rafała Ziemkiewicza ("Siedem polskich grzechów głównych", nr 51/52), powinny zainteresować każdego, komu zależy na wyeliminowaniu lub chociażby ograniczaniu problemów trapiących nasz kraj. Mnie szczególnie zainteresował grzech niezdolności do współdziałania. Temat współdziałania podjąłem kilka lat temu w jednej z akademii ekonomicznych. Obecnie działam w ramach Obywatelskiego Komitetu Edukacji Narodowej, zajmując się tematem "Kształcenie i wychowanie w szkole i rodzinie". Impulsem do jego podjęcia była publikacja laureata ubiegłorocznej Nagrody Nobla, prof. Jamesa Heckmana, który podkreśla wagę funkcji rodziny i firmy w tworzeniu i pomnażaniu ludzkiego kapitału. (...) Sądzę, że można się pokusić o postawienie tezy o współodpowiedzialności rodziców za efekty nauczania młodzieży w zakresie popularyzowania wiedzy o UE, a także za tak potrzebny postęp w dziedzinie gotowości do aktywniejszego uczestnictwa w samorządzie szkolnym.

prof. HENRYK CHWIAŁKOWSKI
Warszawa

Orły? Sokoły? Herosy?
Jan Winiecki, oceniając działania MENiS, a zwłaszcza przesunięcie terminu wejścia nowych matur oraz utrzymania techników, skupił się na nauczaniu matematyki, jakby tylko to decydowało o powodzeniu reformy edukacji ("Orły? Sokoły? Herosy?", nr 50). Autor twierdzi, że obie decyzje są karygodne, uderzają przy tym w młodzież. Co więcej, uważa, że podjęto je z obawy przed konfliktem "z bazą polityczną SLD w szkolnictwie, czyli ZNP - armią miernych, biernych, ale wiernych, których trzeba by zmusić do większego wysiłku lub po prostu zwolnić". Jan Winiecki wpisał się w obowiązujący we "Wprost" ton bezpardonowej krytyki wszystkiego i wszystkich, którzy we wprowadzonej dwa lata temu reformie edukacji (głównie strukturalnej) nadal widzą zagrożenie dla idei wyrównywania szans edukacyjnych młodzieży.
Warto przypomnieć, że przeciwnikami reformy byli także członkowie Komitetu Polska 2000 PAN, członkowie Komitetu Nauk Pedagogicznych PAN, liczne grono ekspertów - samodzielnych pracowników nauki, plasujących swe sympatie po stronie centrum, nauczyciele skupieni w PSL. Ponadto wady tej reformy zostały ujawnione przez doradców i autorów UNDP, przygotowujących coroczne raporty tej agendy ONZ. (...)
Wbrew opiniom Jana Winieckiego ci "mierni, bierni, ale wierni" są dziś najliczniejszą grupą zawodową podnoszącą i zmieniającą kwalifikacje! Dowodzą tego wszystkie badania prowadzone przez instytucje monitorujące sytuację w oświacie. (...)
W Europie Zachodniej do szkół zawodowych trafia około 70 proc. młodzieży. Jest to dokładnie przeciwne proporcjom proponowanym przez polskich reformatorów! Dziś na miejsce zlikwidowanego "państwowego" szkolnictwa górniczego wkracza zawodowe szkolnictwo... prywatne. Problem szkolnictwa zawodowego w Polsce to nie "grupowe" interesy nauczycieli, ale przede wszystkim pusta kasa państwa i przedsiębiorstw. Gdyby o zawodowych karierach decydował tylko rodzaj ukończonej szkoły, a nie fakt likwidacji kolejnych firm, to liczba bezrobotnych z dyplomami uczelni wyższych nie wzrosłaby w ostatnich dwóch latach aż dwukrotnie! (...)

WOJCIECH SIERAKOWSKI
rzecznik prasowy Związku Nauczycielstwa Polskiego

Barwy ochronne
Tomasz Nałęcz w felietonie "Barwy ochronne" (nr 1), wypowiadając się na temat RPP i stóp procentowych, podał cztery "fakty": "Definitywnie pogrzebaliśmy groźbę inflacji, która osiąga rekordowo niski poziom", "Mamy w Polsce najwyższe stopy procentowe na świecie", "Owe stopy oznaczają dla banków kokosowe interesy", "Konieczna jest obniżka stóp procentowych, dzięki której możliwe będzie potanienie kredytów". Jest mi bardzo przykro, ale podane "fakty" świadczą o tym, że pan profesor słabo orientuje się w realiach ekonomii.
Po pierwsze, inflacja w Polsce - w ujęciu średniorocznym - wynosi około 4 proc. i jest dwukrotnie wyższa niż w UE. Po drugie, realne stopy procentowe w Polsce nie są najwyższe na świecie. W grupie państw o porównywalnym PKB stopy są bardzo zbliżone (patrz każde wydanie tygodnika "The Economist"). Dodatkowo warto odnotować to, że realne stopy procentowe w Polsce są obecnie niższe niż w 1997 r. Po trzecie, zyski banków po dwóch kwartałach wyniosły 2 mld zł. Jest to kwota "krociowa" w porównaniu z budżetem ubogiego pracownika nauki. Jest to jednak tylko 1 proc. wydatków budżetowych. Gdyby nawet banki "puścić w skarpetkach", to zabrane im pieniądze nie wystarczyłyby na podwyżkę dla pracowników sfery budżetowej. Warto zauważyć także, że wskaźnik rentowności netto banków wyniósł w pierwszym półroczu 2001 r. 5 proc. i był dwukrotnie niższy niż przed rokiem. Po czwarte, stopy procentowe NBP w 2001 r. obniżono o 7,5 punktu procentowego, a oprocentowanie kredytów spadło w tym czasie tylko o 3-3,5 punktu procentowego.
Na koniec profesor Nałęcz pisze, że "do RPP trzeba wprowadzić ludzi o poglądach innych niż ortodoksyjnie liberalne". Odpowiedzieć mogę tylko postulatem, aby w związku z zatajaniem przez pana profesora faktu, iż Jan IV Sobieski na czele 1. Dywizji Pancernej pobił w 1410 r. pod Cedynią Armię Czerwoną dowodzoną przez marszałka Jaruzelskiego, do Komitetu Nauk Historycznych PAN wprowadzić ludzi o poglądach innych niż ortodoksyjnie komunistyczne.

MICHAŁ ZIELIŃSKI
Więcej możesz przeczytać w 2/2002 wydaniu tygodnika Wprost.

Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App StoreGoogle Play.