Skiba o artystach z „czarnej listy władzy”: Uczciwiej byłoby wrócić do cenzury

Skiba o artystach z „czarnej listy władzy”: Uczciwiej byłoby wrócić do cenzury

Krzysztof Skiba
Krzysztof Skiba Źródło: Newspix.pl / LUKASZ PLOCKI
- W branży krąży taka informacja, że spółki skarbu państwa nie mogą teraz sponsorować żadnych imprez, na której śpiewa Kayah - ujawnił w rozmowie z Onetem satyryk i lider zespołu Big Cyc Krzysztof Skiba.

Skiba wypowiadał się w wywiadzie na temat zwolnienia z Radia Gdańsk Jaroslawa Janiszewskiego, lidera zespołu Czarno-Czarni. Powodem miało być wyemitowanie krytycznej wobec rządzącej partii piosenki zatytułowanej „Viva San Escobar”. – Jeżeli PiS tak bardzo boi się żartownisi, tak bardzo boi się kabaretów i satyry, to może uczciwiej byłoby powrócić do cenzury? Myślę, że może Krystyna Pawłowicz mogłaby opracować odpowiedni kodeks przepisów. Główny Urząd Kontroli Publikacji Widowisk, czyli tak zwana cenzura istniała do 1990 roku i ten urząd miał wykaz, jakich artystów nie wolno puszczać. Taka czarna księga, o kim nie wolno wspominać publicznie. Był wtedy między innymi zapis na Czesława Miłosza, czy Witolda Gombrowicza. Ja też chodziłem wtedy do tego Urzędu i pamiętam, że jeszcze w 1988 roku wycinano mi tam zwrotki. Może dla PiS to dobre wzorce? – odpowiedział Skiba.

– Wracając jeszcze do sytuacji w Radio Gdańsk. Andrzej Liberadzki (prezes Radia Gdańsk - red.) był przez długie lata członkiem PZPR. Później pracował wprawdzie w niezależnych pismach Solidarności, ale gdzieś tam bycie aparatczykiem mu zostało. Mogę to wszystko spuentować takim oto wierszykiem: „Kiedyś byłem w partii u Lenina, dzisiaj z PiS-em mocno trzymam” – zwrócił uwagę gość Onetu. – W branży muzycznej nie jest teraz żadną tajemnicą, że istnieje w Polsce nieformalna czarna lista, kogo nie powinno się zapraszać, czy jakich utworów nie puszczać w państwowej telewizji, czy radiu. Wszyscy, którzy nie podobają się obecnej władzy, mogą trafić na taką listę – zdradził muzyk. Jak dodał, oprócz niego samego, są tam także „buntownicy z Opola”. – W branży krąży taka informacja, że spółki skarbu państwa nie mogą teraz sponsorować żadnych imprez, na której śpiewa Kayah. I takie działanie jest nielegalne, tak nie można robić. I wie pan, że taki artysta nigdy oficjalnie nie usłyszy prawdziwych powodów, czemu gdzieś tam nie może wystąpić – powiedział.

– Ktoś kiedyś powiedział, że rządzą nami klony aparatczyków z PRL, i ja się z tym zgadzam. Mentalność pozostała taka sama. W komunie też było pełno takich facecików, wk*** strasznie. To byli dyrektorzy domów kultury, jacyś pomniejsi urzędnicy. Słyszało się od nich: "a ty grasz za ostrego punka rocka, tego nie wolno, tego nie puścimy". Ci ludzie zawsze lizali d*** władzy. Ja jestem wolnym człowiekiem, a wolność to stan umysłu. Ja się nie boję PiS. Ale w Polsce obecnie wiele osób boi się wychylić. Boi się, że stracą pracę. To smutne – zakończył Skiba.

Źródło: Onet.pl