The Rolling Stones grają od pół wieku

The Rolling Stones grają od pół wieku

Dodano:   /  Zmieniono: 
The Rolling Stones (fot. Editor5807/Wikipedia)
12 lipca mija pół wieku od pierwszego koncertu grupy The Rolling Stones w londyńskim klubie Marquee. „W tej chwili oni sobie zrobili takie dłuższe wolne. Ale 50-lecia nie przegapią” – zapewnia Daniel Wyszogrodzki, autor biografii zespołu pt. „Satysfakcja”.

Do powstania jednego z najsłynniejszych zespołów rockowych mogłoby nie dojść, gdyby nie przypadek. Mick Jagger i Keith Richards byli szkolnymi kolegami w londyńskim Dartford, ale nie utrzymywali kontaktów. Wszystko zmieniło spotkanie ówczesnych 18-latków w 1961 roku na stacji kolejowej. Uwagę Richardsa zwróciły płyty, które niósł ze sobą Jagger.

Zagrali w zastępstwie

"Czy od razu się dogadaliśmy? Wsiadasz do wagonu z kolesiem, który ma >Rockin' at the Hops< Chucka Berry'ego z Chess Records i >The Best of Muddy Watres< pod pachą – na pewno się dogadacie.  Niemal zapomniałem wysiąść w Sidcup” - wspomina Keith Richards w autobiografii „Życie”.

Richards dołączył do zespołu Little Boy Blue and the Blue Boys, w którym śpiewał Jagger. Kolejnym krokiem w karierze obu muzyków było spotkanie z Brianem Jonesem. - On zaczął wcześniej grać, miał już osiągnięcia, występował. I miał o wiele większą wiedzę o bluesie, czym im strasznie zaimponował. Oni byli troszeczkę takimi entuzjastami, nuworyszami, a on im się wtedy objawił jako niemalże ekspert – podkreśla Daniel Wyszogrodzki. Trzon muzyków „Blue Boys” zasilił nowopowstającą formację Jonesa.

Pierwszy występ zespołu odbył się na zasadzie zastępstwa. „Zespół Alexisa Kornera miał grać na żywo w BBC 12 lipca 1962 roku i zapytał nas, czy nie zastąpilibyśmy ich w Marquee. Perkusistą tego wieczora był Mick Avory, (...) a na basie zagrał Dick Taylor. Trzon Stonesów: Mick, Brian i ja, zagraliśmy set: >Dust My Broom<, >Baby What’s Wrong?<, >Doing the Crawdaddy<, >Confessing the Blues<, >Got My Mojo Working<” – wspomina Keith Richards w książce „Życie”.

Zespół bez nazwy

To Brian Jones na poczekaniu wymyślił nazwę zespołu, gdy chciał dać ogłoszenie o pierwszym koncercie grupy. „Brian, po tym, jak wykombinował ile to będzie kosztować, zadzwonił do >Jazz News<, która byłą gazetą z informacjami >kto gdzie gra<. >Jak się nazywacie?< Popatrzyliśmy po sobie. Na ratunek przybywa Muddy Waters! Pierwsza piosenka na >The Best of Muddy Waters< to >Rollin' Stone<. Okładka leży na podłodze” - opisuje w swoich wspomnieniach Richards.

Nazwa zmieniona później na „Rolling Stones” to dosłownie „toczące się kamienie”, ale w mowie potocznej tak określa się kogoś żyjącego bez zabezpieczenia materialnego, niespokojnego ducha. - Jest to pewna metafora, pewne odniesienie dla tamtego pokolenia i dla ruchu kontestującego bardzo znacząca, ponieważ jest bardzo uniwersalna – mówi Daniel Wyszygrodzki. - Obok takich nazw w historii jak The Band, Sex Pistols, czy The Beatles, to jest jedna z najlepszych nazw zespołów rockowych. Wygrywała liczne plebiscyty w tym zakresie – przekonuje dziennikarz muzyczny.

Watts dołączył ostatni

Przez następne pół roku zespół nie miał ustalonego składu – największa rotacja odbywała się w sekcji rytmicznej. W grudniu 1962 roku na próbę zespołu przyszedł William Perks (znany później jako Bill Wyman). Na Stonesach większe wrażenie od umiejętności muzycznych basisty, zrobiły posiadane przez niego wzmacniacze Westminister i Vox AC30.

Ostatni do grupy dołączył doświadczony perkusista jazzowy Charlie Watts. „Uważałem ich za szaleńców. Grali wiele koncertów bez zapłaty i nawet się tym nie martwili. (...) Podobał mi się ich duch i coraz bardziej wciągała mnie muzyka R&B. No więc powiedziałem, że się zgadzam” – taki komentarz Wattsa przywołuje Bill Wyman na kartach kroniki zespołu zatytułowanej „Rolling Stones”.

Po skompletowaniu składu oraz zatrudnieniu menadżerów Andrew Loog Oldhama i Erica Eastona, Rolling Stones w krótkim czasie stali się konkurencją dla The Beatles. „Kariera Rolling Stones potoczyła się dzięki medialnym zabiegom szybciej niż by do tego uprawniały ich osiągnięcia muzyczne” – podsumowuje autor biografii zespołu pt. „Satysfakcja”. Od tamtego czasu Rolling Stones nagrali niemal 40 płyt i dali setki koncertów na całym świecie, w tym trzykrotnie odwiedzili Polskę. Ostatnia do tej pory światowa trasa „A Bigger Bang Tour” przyniosła około 500 mln dolarów dochodu. Na 144 koncertach zespół zagrał dla ponad 4 mln fanów.

"Grasz i wszystko nabiera sensu"

„To sprawa muzyki. Zaczynasz grać i wtedy wszystko nabiera sensu, bo inaczej jesteśmy po prostu paczką kompletnie różnych facetów, którzy rozchodzą się w rozbieżnych kierunkach. The Rolling Stones to pojazd, który działa wyłącznie wtedy, gdy jest puszczony w ruch” – podkreśla w jednym z wywiadów zebranych w książce „Według The Rolling Stones” Ronnie Wood, gitarzysta zespołu od 1975 roku.

Z okazji 50-lecia zespołu zaplanowano całą serię wydawnictw, m.in. album z fotografiami z historii zespołu, czy film dokumentalny w reżyserii Bretta Morgena. Okolicznościowa trasa koncertowa została przełożona na przyszły rok. - Zrobią to 50-lecie w przyszłym roku i to z wielką pompą – tak jak to oni potrafią – przekonuje Daniel Wyszogrodzki.

ja, PAP