Drugi dzień Open'er Festivalu. Kogo dziś warto zobaczyć?

Drugi dzień Open'er Festivalu. Kogo dziś warto zobaczyć?

Dodano:   /  Zmieniono: 
Trwa Open'er Festival - największy festiwal muzyczny w Polsce. Kogo warto dziś zobaczyć na open'erowych scenach? Sprawdźcie w naszym zestawieniu!
mat. prasowe
Of Montreal (01:30, Alter Stage)
Nie ma dziś chyba gatunku, którego of Montreal by nie przećwiczyli – może z wyjątkiem ciężkich odmian rocka i metalu. Są i ballady w stylu The Beatles, jest disco lat 70-tych, jest glam-rock a ostatnio nawet nowoczesne R&B. Wspólnym mianownikiem dla całości dokonań jest jednak psychodelia, która na każdym z 13 (!!!) studyjnych albumów of Montreal jest w jakiś sposób obecna. Najbardziej na zahaczającym o wybitność „Hissing Fauna, Are You The Destroyer?” z 2007 roku, który zrobił z zespołu prawdziwą gwiazdę alternatywy. Echa tego albumu odbijają się we współczesnej muzyce do dziś, ale Barnes ze swoim projektem jest już dalej. W marcu wydał nowy album, „Aureate Gloom”, na którym słychać sporo odwrót w stronę punk rocka.

Major Lazer (00:15, Main Stage)
Diplo, siła sprawcza Major Lazer przez ostatnie trzy lata nie próżnował. W tym czasie Major Lazer wydał doskonale przyjęty album "Free The Universe" z przepięknym singlem "Get Free", wyprodukował reggae'owy debiut Snoop Liona, przypomniał o sobie EPką "Apocalypse Soon" z udziałem Pharrella i Seana Paula i wreszcie zakończył rok 2014 przebojem "All My Love" ze ścieżki dźwiękowej filmu "Igrzyska Śmierci". Z kolei na niedawnej gali wręczenia nagród Grammy, Diplo potwierdził premierę trzeciej płyty Major Lazer, na której gośćmi mają być: Gwen Stefani, Ariana Grande, Ellie Goulding, Travis Scott, Pusha-T. Premiera podobno w kwietniu.

Django Django (22:45, Tent Stage)
W 2012 zaliczyli wymarzony debiut płytowy. Recenzenci zachwycali się ich muzyczną erudycją, mieszaniem gatunków i rozpostarciem wpływów od niemieckiego krautrocka do łagodnego indie rocka The Shins. Branża nominowała ich album do Mercury Music Prize, a oni sami wydawali się być jednym z najzwyczajniejszych zespołów na Wyspach, tak jakby cały ten szum dotyczył kogoś innego. Django Django. Wreszcie docierają do Polski. Zagrają na Open’erze i dzięki temu sami będziemy mogli przekonać się czy w legendach krążących na temat ich koncertów, jest rzeczywiście tak wiele prawdy. W Gdyni usłyszymy materiał z nowego albumu, który zwiastowany jest singlem „First Light”.

The Libertines (22:00, Main Stage)
Całą twórczość The Libertines można zamknąć w niewielu ponad 30 utworach, ale jest to materiał tak bogaty kompozytorsko, tak świetnie napisany i wzbogacony tekstami, które z racji wykształcenia ich autorów (ale i doświadczenia) są nie tylko bardzo współczesne, ale także wyjątkowo poetyckie. Jedyna składanka w dyskografii The Libertines „Time For Heroes” wypełniona jest w całości przebojami, a przecież złożyły się na nią utwory tylko z dwóch płyt i kilka singli! I taki też będzie ich pierwszy polski koncert – jak swoiste the best of zagrane polskiej publiczności po raz pierwszy, w oryginalnym składzie.

Eagles of Death Metal (20:45, Tent Stage)
Gdyby stopień relacji między zespołami przypominałby drzewo genealogiczne to Eagles Of Death Metal byłby młodszym bratem Queens of The Stone Age. Lider ten sam, nazwa podobnie rozciągnięta do połowy wordowskiego arkusza i to samo rockowe szaleństwo ze sporą dozą humoru. Nie ma co, stęskniliśmy się za ich pełnym testosteronu wcieleniem amerykańskiego rocka, które jednak nigdy nie przekroczyło granicy kiczu. Homme i Hughes na trzech albumach połączyli hardrockową tradycję z pyłem kalifornijskiej pustyni zapraszając do współpracy m.in. Dave’a Grohla, muzyków QOTSA czy Marka Lanegana.

Tom Odell (18:00, Main Stage)
Kariera Odella to przykład wielkiego uporu i odrobiny szczęścia. Bez tego pierwszego nie byłoby spotkania z Lily Allen, która jako szefowa labelu In The Name Of zdecydowała się podpisać kontrakt z dwudziestodwuletnim piosenkarzem. To drugie to właśnie spotkanie z Lily Allen, która zapewne nie każdego dnia trafia na koncerty młodych chłopaków z bujną blond grzywką. Jeszcze przed wydaniem debiutu (który jeden z blogów określił połączeniem Eltona Johna i Jamesa Blake'a), Odell znalazł się na finałowej liście BBC Sound of 2013, a głosami krytyków przyznających BRIT Awards, dostał nagrodę, która wcześniej trafiła do rąk Adele i Florence... To wiele mówi o tym, gdzie na starcie znalazł się Odell.