Czołganie Brytyjczyków

Czołganie Brytyjczyków

Theresa May
Theresa May Źródło: Newspix.pl / ABACA
Theresa May przetrwała próbę obalenia jej władzy w Wielkiej Brytanii, ale Unia Europejska nie zamierza jej za to odpuścić.

To już jest kompletna kompromitacja szefowej Rządu Jej Królewskiej Mości. Theresa May odłożyła głosowanie przez Izbę Gmin przygotowanego przez nią planu Brexitu, obawiając się słusznie, że posłowie, nie tylko opozycji, ale jej własnej partii go odrzucą. Reakcja była taka, że wpływowa grupa torysów próbowała usunąć ją z funkcji szefowej partii i zarazem rządu. May ocalała głównie dzięki obietnicom renegocjacji najbardziej burzących polityczną krew na Wyspach warunków Brexitu, ustalonych przez nią z UE. Tworzą one coś na kształt Brexitu na pół gwizdka, z Wielką Brytanią zmuszoną do przestrzegania unijnych regulacji, a jednocześnie pozbawioną wpływu na ich treść.

Pani premier liczyła, że sam fakt utrzymania się przez nią na stanowisku szefa rządu zmiękczy stanowisko państw członkowskich. Srodze się przeliczyła. Szefowie rządów państw członkowskich i sam szef Komisji Jean Claude Juncker łatwo poczuli krew osłabionego przeciwnika i zamiast głaskać ją po plecach, twardo oświadczyli, że żadnych renegocjacji z Londynem nie będzie. Trudno, żeby było inaczej. UE nie negocjuje z Wielką Brytanią, żeby było miło, tylko po to, żeby Brexit był dla tego państwa możliwe jak najbardziej bolesnym i kosztownym procesem. To ma boleć i to bardzo, żeby nikomu nigdy nie przyszło do głowy powtarzać nieszczęsnego brytyjskiego referendum.

Unia nie miałaby łatwego zadania, gdyby po drugiej stronie kanału La Manche rozmawiał z nimi ktoś przekonany do głębi o sensowności wychodzenia z Unii. Theresa May nie jest takim przywódcą, bo sama głosowała w referendum za pozostaniem w UE. Teraz od miesięcy gimnastykuje się, przewodząc procesowi, w który nie wierzy i którego nie popiera. Efekt, jaki jest, każdy widzi: May jest czołgana i poniżana z pełną typo europejskiej kurtuazji konsekwencją. Bruksela zagrała z May tak, jak na to zasłużyła, próbując pogodzić wodę z ogniem.

To nie jest do końca jej wina. Po prostu po zdecydowaniu o wyjściu z UE Brytyjczycy powinni postawić na czele rządu zdeklarowanego Brexitera, bo tylko wtedy ryzykowne zagranie miało szansę stać się czymś więcej niż tylko kompromitującą porażką brytyjskich marzeń o oderwaniu się od kontynentalnych rozterek i problemów. Efekt jest dokładnie odwrotny: Brytyjczykom pozostaną tylko te rozterki, bo wszystko inne i tak będzie podlegać unijnym regulacjom. Do Unii wstępuje się na warunkach unijnych i jak widać po tym co spotkało May, o warunkach rozwodu z UE też Unia decyduje.

Źródło: Wprost