Dzierżanowski: Szok! Kaczyński nie jest ekonomiczną ciapą

Dzierżanowski: Szok! Kaczyński nie jest ekonomiczną ciapą

Jarosław Kaczyński
Jarosław KaczyńskiŹródło:Newspix.pl / Ireneusz Pluciński
„Nie mam konta. Trzymam pieniądze na koncie mamy. Nie jest to moje dziwactwo, lecz efekt doświadczeń. Nie chcę dopuścić do sytuacji, że ktoś bez mojej wiedzy wpłaci na mój rachunek jakieś pieniądze, a na drugi dzień przeczytam o tym w gazecie” – mówił w rozmowie ze mną (opublikowanej we „Wprost”) Jarosław Kaczyński. Był rok 2007.

Opublikowane dziś zapisy negocjacji biznesowych, którym przewodził Jarosław Kaczyński, pokazują, że od tego czasu dużo się zmieniło. Dziś prezes PiS to człowiek twardo stojący na ekonomicznej ziemi, znający mechanizmy biznesu, zwłaszcza te na styku biznesu i polityki. Co więcej, on je nie tylko zna. On je także akceptuje, może nawet lubi. To chyba największy news, który wypływa z opublikowanych przez „Gazetę Wyborczą” taśm.

Nagranie (a może „nagrania”, podobno będą następne) będzie zapewne przedmiotem analizy specjalistów. Ale na pierwszy rzut oka (ucha?) nie ma w nich nic, co mogłoby świadczyć o łamaniu prawa. Największą patologią, która kryje się w stenogramach, wydają się kredyty na telefon, których państwowe banki mają udzielać partyjnym biznesom. Tylko czy to rzeczywiście jeszcze kogoś szokuje?

Te taśmy mają jednak swoje znaczenie. W połączeniu z zatrzymaniem Bartłomieja M. czy aferą KNF mogą zbudować masę krytyczną, w wyniku której poparcie dla PiS zacznie trwale spadać. Pewnie nie od razu, pewnie też nie na łeb na szyję, ale być może znacząco. O kilka, może o dziesięć punktów procentowych. A to może przesadzić o wyniku zbliżających się wyborów.

Dla twardych zwolenników może być szokiem, że ludzie Prawa i Sprawiedliwości nie żyją tylko ideami, ale też miliardami wypracowywanymi przez pogranicze biznesu i polityki. Słowa Jarosława Kaczyńskiego sprzed trzech lat, że „do władzy nie idzie się po pieniądze” brzmią w tym kontekście jak gorzka ironia. Choć akurat w przypadku prezesa PiS jestem w stanie uwierzyć, że zależność jest odwrotna. Dla niego pieniądze zdobywa się po to, żeby mieć władzę.

Jednak paradoksalnie „Taśmy ” mogą poprawić wizerunek prezesa PiS wśród politycznych przeciwników. Okazuje się bowiem, że najważniejszy polski polityk nie jest ekonomiczną ciapą, oderwaną od rzeczywistości, bez konta, prawa jazdy i pojęcia o realnym świecie. W przypadku człowieka, który trzęsie 38-milionowym narodem, nie jest to w gruncie rzeczy najgorsza wiadomość.

Czytaj też:
„GW” ujawniła taśmy Kaczyńskiego. Chodzi o budowę wieżowców w centrum Warszawy