Jakub Mielnik: Dlaczego Tusk wysyła brexiterów do piekła

Jakub Mielnik: Dlaczego Tusk wysyła brexiterów do piekła

Donald Tusk
Donald Tusk Źródło: Newspix.pl / ABACA
Przed kolejną wizytą Theresy May w Brukseli przewodniczący Rady Europejskiej podgrzał do czerwoności relację Wielkiej Brytanii z UE

Od dawna nikt nie zrobił zwolennikom wyjścia Wielkiej Brytanii z UE większego prezentu niż jeden z najwyższych rangą urzędników unijnych, Donald Tusk. Podczas konferencji z irlandzkim premierem Leo Varadkarem Tusk rzucił na marginesie uwagę, która zagotowała brytyjskie media i polityków na Wyspach. – W piekle powinno być zarezerwowane specjalne miejsce dla tych, którzy promowali brexit, nie mając nawet zarysu planu, jak przeprowadzić go bezpiecznie – oświadczył . Łatwo sobie wyobrazić, że w Wielkiej Brytanii rozpętało się prawdziwe piekło.

Prasa, zazwyczaj i tak wstrzemięźliwa wobec kontynentalnej Europy zaniosła się z wściekłości na Tuska i całą . Do boju ruszyli także politycy, szczególnie ci, opowiadający się za brexitem, bo to do nich odnoszą się słowa Tuska. Ostro obruszył się niekwestionowany lider torysów, którzy chcą wyjść z UE, Jacob Rees-Mogg, oświadczając:„Tusk mówi, że 17,4 miliona ludzi to głupcy tylko dlatego, że sprzeciwiają się systemowi, na którym on sam korzysta. Gabinet premier May, która sama była od początku przeciwna brexitowi broni suwerennej decyzji brytyjskich wyborców, wyrażonej w referendum”. Rees-Mogg uznał to za najlepszy dowód, że Wielka Brytania powinna wyjść z UE. Ten członek Izby Gmin wyraził to w oględnych słowach. Jednak większość brytyjskich mediów i tak podchwyciła słowa innego zwolennika brexitu, wyszczekanego eurodeputowanego Nigela Farage'a, który napisał na : „Po brexicie uwolnimy się od takich nie pochodzących z wyboru aroganckich despotów i sami będziemy się rządzić. To dla mnie jak raj a nie piekło”.

Nigel Farage reprezentuje co prawda margines brytyjskiej polityki, ale warto zaznaczyć, że referendalnej decyzji Brytyjczyków broni także gabinet premier Theresy May, mimo, że ona sama od początku była przeciwna brexitowi. Tuska krytykują także je koalicjanci w rządzie. „Ten diabelski euromaniak, robi co może, żeby spętać Zjednoczone Królestwo łańcuchami europejskiej biurokracji i kontroli” – powiedział Sammy Wilson, rzecznik partii DUP, od której głosów zależy zatwierdzenie umowy rozwodowej z UE przez brytyjski parlament.

Jean Claude Juncker próbował słowa Tuska obrócić w żart. Anonimowi urzędnicy z Brukseli uspokajali BBC, że Tusk, mówiąc o wysyłaniu brexiterów do piekła miał na myśli to, co się z nimi stanie po śmierci a nie teraz, co samo w sobie jest już jakimś wielkim kuriozum. Nie zmienia to jednak faktu, że słowa szefa Rady Europejskiej nie były żadnym wypadkiem przy pracy. To znak dla Theresy May, że Unia rozmowy z nią uznaje za zakończone i że próba wyrwania przez brytyjską premier jakiegoś nowego porozumienia rozwodowego będzie piekielnie trudna, jeśli w ogóle możliwa. Tusk wiedział przecież, że dzień po jego piekielnych uwagach May leci do Brukseli, by namawiać Unię do kolejnych zmian w ustalonej już wcześniej umowie, którą brytyjski parlament podarł i wyrzucił do kosza. Frustracja z powodu brexitu i męczarni, w jakich się on rodzi jest wielka nie tylko w Wielkiej Brytanii, ale także w UE, co Tuskowi się ulało w starannie wyreżyserowany dla celów negocjacyjnych sposób. To zaś oznacza, że ryzyko brexitu bez porozumienia, ostrego zerwania z Unią i spodziewanego po nim chaosu jest coraz bardziej prawdopodobne.

Czytaj też:
Tusk rozsierdził Brytyjczyków. „Diabelski euromaniak”, „arogancki impertynent”

Źródło: Wprost