Jak to się robi w Sudanie

Jak to się robi w Sudanie

Demonstracja w Chartumie, 12 kwietnia
Demonstracja w Chartumie, 12 kwietniaŹródło:Newspix.pl / ABACA
Armia obaliła sudańskiego dyktatora Omara Bashira, żeby zablokować głębsze zmiany w kraju. Protestująca na ulicach Chartumu opozycja nie rezygnuje, domagając się wolnych wyborów i przywrócenia cywilnych rządów.

Zamienił stryjek siekierkę na kijek. To stare porzekadło sprawdza się właśnie w Sudanie a Afryce, gdzie dyktatura cywilna została zastąpiona przez juntę wojskową. Dyktator nazywał się Omar Bashir i rządził przez 30 lat, mając na koncie wiele grzechów. To on wspierał kiedyś Osamę bin Ladena i al Kaidę, to on jest przez międzynarodowe trybunały oskarżany o masowe zbrodnie wojenne w Darfurze. O typowych zajęciach każdego dyktatora, jak dławienie wszelkich ruchów opozycyjnych, rozniecaniu nacjonalizmu i flirtach z religijnymi fundamentalistami też warto wspomnieć.

Jego rządy wepchnęły kraj w gospodarczy kryzys, spowodowany utratą roponośnego Darfuru, który został uznany niedawno za niepodległe państwo - Sudan Południowy. Mieszkają w nim głównie czarnoskórzy chrześcijanie, podczas gdy Sudan Omara Bashira to muzułmańska autokracja z Arabami w roli głównej. Tego typu systemy słabo zawsze znoszą gospodarcze zawirowania - w Rosji Putin musiał wywołać wojnę z Ukrainą, żeby zamaskować kryzys ekonomiczny i odwrócić uwagę poddanych od prawdziwych problemów kraju. W Sudanie, który zresztą zawsze mógł liczyć na polityczne, finansowe i wojskowe wsparcie Moskwy tego się zrobić nie dało. Po klęsce w Darfurze reżim nie miał już sił na nowe wojny, choć Rosjanie chętnie poprowadziliby ekspansję Sudanu w upadłych państwach na Saharze, jak Republika Środkowo Afrykańska, czy Niger.

Na ulice Chartumu, miasta, które stało się kiedyś grobem dla brytyjskich kolonialistów (kto czytał uważnie „W pustyni i w puszczy” Sienkiewicza, ten wie, o czym mowa), wyszły tłumy. Co zdarzało się już wcześniej przy obalaniu różnych skorumpowanych władców, jak choćby na Filipinach w czasach Josepha Estrady, buntowi przewodzi nie biedota, ale sudańska klasa średnia - lekarze, prawnicy i przedsiębiorcy. Zaskakuje i fascynuje to, że dwie trzecie uczestników protestów do kobiety, co jasno pokazuje, że w sudańskim społeczeństwie, choć religijnym, nie ma przyzwolenia na fundamentalizm, marginalizujący kobiety.

Reżim zachował się racjonalnie. Do akcji wkroczyła armia, obalając starego i skompromitowanego satrapę. Można by myśleć, że dla kraju nastały lepsze czasy, ale przecież to armia zawsze była podporą rządów Baszira. Przewrót nastąpił, żeby zmian nie było i żeby spacyfikować uliczne protesty. Na czele junty stanął zresztą jeden z najbardziej skompromitowanych generałów, poszukiwany przez międzynarodowe trybunały za zbrodnie w Darfurze dowódca armi Awad ibn Auf. Sudańczycy nie dali się jednak zwieść i protestowali dalej, dlatego junta zmieniła przywódcę na bardziej strawnego dla opozycji a także dla świata szefa wywiadu Abdela Burhana. I znów nic z tego nie wynikło, bo opozycja domaga się rozwiązania junty i przekazania władzy w ręce cywilów, którzy natychmiast rozpiszą demokratyczne wybory.

Trzeba bacznie patrzeć, co z tego wyniknie, bo jak to zwykle bywa w tego typu przesileniach, przykład sudański, bez względu na to, jak się potoczą wydarzenia może być zaraźliwy dla sąsiadów.

Źródło: Wprost