Chcącemu nie dzieje się krzywda, czyli o szyldach SLD i PSL

Chcącemu nie dzieje się krzywda, czyli o szyldach SLD i PSL

Koalicja Europejska
Koalicja Europejska Źródło: Twitter / Platforma Obywatelska
Na warszawskich bilbordach Władysława Teofila Bartoszewskiego, kandydata PSL na europosła zabrakło zielonej koniczyny, loga Stronnictwa. Za to nazwa komitetu Koalicja Europejska pyszni się w centrum plakatu.

Sztab Bartoszewskiego nie został zmuszony do usunięcia koniczyny. Zrobił to z własnej nieprzymuszonej woli, uważając, że ten symbol nigdy w Warszawie nie był popularny, a nawet może być obciążeniem dla kandydata. Niby nic, a jednak sprawa ma wymiar symboliczny. Koalicja Europejska nie jest wygodna dla PSL-u. Stronnictwo nie za bardzo pasuje do części postulatów innych partii. A zamazanie szyldu, choćby tylko w stolicy, może być odebrane przez działaczy jako pierwszy krok do zamazania tożsamości PSL i wyeliminowania go z życia publicznym. Skoro brak szyldu jest lepszą rekomendacją niż jego obecność, to jak to świadczy o sile logo PSL?

Ten problem w Koalicji Europejskiej ma nie tylko partia Władysława Kosiniaka-Kamysza ale też organizacja Włodzimierza Czarzastego czyli SLD.

Sojusz świętował w weekend 20 lat istnienia na scenie politycznej. Po raz pierwszy od lat stanęli obok siebie, politycy, którzy rozeszli się 15 lat temu - Marek Borowski, Włodzimierz Cimoszewicz, Leszek Miller. I to właściwie był jedyny pozytywny przekaz tej uroczystości. W 20 rocznicę powołania SLD partia idzie do wyborów w szerokiej koalicji, w której tak samo jak PSL nie do końca mieści się programowo. Na dodatek nie jest mile widziana przez szeregowych członków Platformy Obywatelskiej, największej partii koalicji. W piątek w proteście przeciwko porozumieniu z SLD odszedł z PO senator Jan Rulewski działacz solidarnościowej opozycji w minionym systemie. Argumentował, że nie może roznosić ulotek kandydata na europosła SLD Janusza Zemkego, bo ten w czasach PRL pisał paszkwile na Solidarność.

To co Rulewski miał odwagę otwarcie powiedzieć, myśli wielu polityków Platformy. W kuluarowych rozmowach krzywią się na wspólną listę z działaczami Sojuszu, choć rozumieją pragmatyczną decyzję Grzegorza Schetyny o przyjęciu na pokład SLD. Rzecz w tym, że na takich relacjach da się budować czegoś na dłuższą metę.

Platforma pewnie przetrwa eksperyment z Koalicję Europejską ale Sojusz niekoniecznie. Może podzielić los UniiPracy, która gdy raz poszła do wyborów w koalicji z SLD, już nigdy późnej samodzielnie nie powalczyła o mandaty. Ale przynajmniej była dla Sojuszu pożądanym środowiskiem czego nie można powiedzieć o relacji PO-SLD. PSL jest w bardzo podobnej sytuacji. Koalicja Europejska może stać się pogrzebem obu szyldów partyjnych ale - jak głosi sentencja prawnicza - chcącemu nie dzieje się krzywda.

Źródło: Wprost