Zjednoczona Prawica ocalona, PO z bólem głowy

Zjednoczona Prawica ocalona, PO z bólem głowy

Marszałek Sejmu Elżbieta Witek
Marszałek Sejmu Elżbieta WitekŹródło:Newspix.pl / Damian Burzykowski
W TVP odbyła się debata kandydatów na prezydenta, którzy kandydatami nie będą, bo Jarosław Gowin z Jarosławem Kaczyńskim osiągnęli porozumienie w sprawie rozpisania nowych wyborów.

Debata kandydatów, zorganizowana przez TVP nie zaskoczyła i nie porwała, za to krótko po jej zakończeniu pojawiła się elektryzująca informacja PAP o porozumieniu między Kaczyńskim a Gowinem w sprawie terminu i sposobu przeprowadzenia wyborów prezydenckich.

Z informacji agencji wynika, że wybory 10 maja nie odbędą się, a po stwierdzeniu tego faktu przez Sąd Najwyższy marszałek Sejmu Elżbieta Witek będzie mogła rozpisać nowe wybory, które odbędą się za 60 dni, czyli wpadną w połowie lipca.I będą korespondencyjne. Co to oznacza dla sceny politycznej?

Po pierwsze takie rozwiązanie rekomendował publicznie Wojciech Hermaliński, były szef PKW, jako najbardziej zgodne z konstytucją. Całkowitej zgodności nie ma, bo jednak nieprzeprowadzenie wyborów jest problematyczne z punktu widzenia konstytucji, ale inne rozwiązania były dużo gorsze.

Po drugie prezes PiS Jarosław Kaczyński, dogadując się ze zbuntowanym koalicjantem, ocalił kruchą większość w Sejmie, co z pewnością prawica przyjęła z ulgą.

Po trzecie opozycja, która już witała się z gąską, czyli z szansą na obalenie rządów PiS i przejęcie władzy chociaż na kilka miesięcy, co dałoby jej możliwość chociażby przejęcia mediów publicznych – została z niczym.

Na dodatek rozpisanie nowych wyborów oznacza ból głowy dla Platformy Obywatelskiej. Ta bowiem musi zdecydować czy nadal stawiać na Małgorzatę Kidawę-Błońską, czy też wymienić ją na kogoś innego.

Ostatnie sondaże pokazujące 2 do 4 proc. poparcia dla wicemarszałek Sejmu sugerowałoby zmianę kandydata, ale to byłoby przyznanie się do błędu. Przy czym nie wiadomo, czy inny kandydat osiągnąłby znacząco lepszy wynik po tym, jak wyborcy PO byli namawiani przez czołowych polityków tej partii, by w wyborach 10 maja nie wzięli udziału.

Z tej sytuacji dla Platformy dobrego wyjścia nie ma ale sama jest sobie winna. Prezydenci dużych miast z PO, robili wszystko, by wybory 10 maja zablokować. I dopięli swego, tylko nie wiadomo, czy z korzyścią dla partii.

Źródło: Wprost