Wrzosek podaje w wątpliwość legalność kontroli wobec niej. „Standardy białoruskie”

Wrzosek podaje w wątpliwość legalność kontroli wobec niej. „Standardy białoruskie”

Prokurator Ewa Wrzosek
Prokurator Ewa Wrzosek Źródło: PAP / Albert Zawada
Prokurator Ewa Wrzosek w „Faktach po Faktach” powiedziała, ze „rodzą się wątpliwości” w sprawie legalności kontroli prowadzonej wobec niej albo osoby, z którą miała kontakt telefoniczny.

1 grudnia Prokuratura Regionalna w Szczecinie poinformowała, że skierowała do Sądu Najwyższego wnioski o uchylenie immunitetów dwóm warszawskim prokuratorom. Wnioski zostały skierowane „w toku śledztwa dotyczącego ujawniania osobom nieuprawnionym informacji z prowadzonych postępowań karnych”. Wnioski dotyczą Ewy Wrzosek i Małgorzaty M. 30 listopada gabinet Ewy Wrzosek został przeszukany. Śledczy sugerowali, że prokuratorki miały przekazywać warszawskiemu urzędnikowi tajne informacje z postępowania w sprawie wypadków autobusów w stolicy.

W programie „Fakty po Faktach” w TVN24 prokurator odniosła się do tej sprawy. Powiedziała, że pokazywanie jej w rządowych mediach z paskiem na oczach jest stygmatyzacją jej osoby. Dodała, że złoży zażalenie na czynności przeprowadzone w jej gabinecie, pod jej nieobecność. Wyjaśniła, że powinna być poinformowana, że przeszukanie będzie prowadzone.

– Mam nadzieję, że kiedyś nadejdzie moment, że będę się mogła zapoznać z protokołem czynności i będą wyszczególnione dokumenty, które z mojego gabinetu zostały zabrane – mówiła.

Dodała, że zawnioskowała o zabezpieczenie z monitoringu z 30 listopada oraz z 1 grudnia. Uważa, że ktoś mógł przeszukiwał jej biuro już po tym, jak wyszła z pracy 1 grudnia. Zauważyła, że zaginęła wokanda z podpiętą korespondencją – między nią a prokurator rejonową. Pytała w niej, na jakiej podstawie nagle skierowano ją do obsadzenia konkretnej wokandy. – Jestem daleka od teorii spiskowych, ale w zasadzie są dowody na to, że akcja była wcześniej zaplanowana – oceniła.

Wiadomości z telefonu ujawnione przez prokuraturę

Wrzosek powiedziała, że nie zaprzecza, że utrzymywała kontakty telefoniczne z osobami, o których jest mowa w komunikacie Prokuratury Regionalnej w Szczecinie, ale zaprzecza treści opublikowanych komunikatów. – Taki przekaz można łatwo zmontować z kilku rzeczy. Zaprzeczam, że pisałam tej treści komunikaty – powiedziała. Zaprzeczyła także, że napisała słowa „politycy platformy chcą zrobić szoł medialny. Odradzałam, może posłuchają” (pisownia org.). – To jest abstrakcyjny zapis. To nie jest moja treść – zapewniła.

Prowadzący zauważył, że prokuratura nie informowała, jak śledczy dotarli do wiadomości wymienionych między Wrzosek a drugą prokurator. Wrzosek zwróciła uwagę, że jeśli prokuratura pozyskała wiadomości z telefonów, jej albo innej osoby, to znaczy, że musiała być prowadzona kontrola operacyjna wobec którejś z nich.

– Jeżeli była to legalna kontrola operacyjna, musiał wyrazić na nią zgodę sąd, a wniosek służb szedł przez prokuraturę generalną – mówiła. – W takim wniosku powinno być wskazane moje nazwisko i funkcja, ewentualnie numer telefonu, którym się posługuję. Dopiero, jak będę miała dostęp do akt, będę mogła ustalić, czy zgoda sądu na kontrolę operacyjną nie została np. wyłudzona poprzez zatajenie faktu, że jest to mój numer telefonu. Czy sąd wydal zgodę na kontrolę urzędującego prokuratura? Rodzą się u mnie wątpliwości. Mówimy o lipcu 2020 r., a mamy 2022 r. Jeśli było to przestępstwo z mojej strony, to powiem cynicznie – osoby, które dopuściły, żebym wykonywała obowiązki i miała dostęp do tego, co mi się tu zarzuca… Pozostawiono mi dwa lata, żebym dalej tę działalność kontynuowała – mówiła.

– To są standardy białoruskie, żeby nie powiedzieć rosyjskie. To jest stawianie zarzutu, żeby kogoś zamknąć i wyeliminować możliwość zabierania głosu w przestrzeni publicznej – skomentowała sprawę.

Czytaj też:
Trzaskowski o sprawie Wrzosek i ujawnionych wiadomościach: Hucpa polityczna
Czytaj też:
„Ewa, muszę wiedzieć o krwi pierwszy". Prokurator Wrzosek na celowniku, ujawniono wiadomości