Sojusznicy Teheranu w Gazie i Libanie zostali sparaliżowani, a Iran nie ma dość sił na prowadzenie samodzielnego pojedynku z Izraelem. Amerykanie próbują odwieść premiera Netanjahu od zniszczenia irańskiego programu atomowego, ale są ignorowani, bo Izraelczycy chcą za wszelką cenę wykorzystać unikalną okazję do zmiany układu sił na Bliskim Wschodzie.
Dwa dni minęły od chwili, gdy pisaliśmy, że stanowisko szefa Hezbollahu to gorące krzesło i proszę: krzesło spłonęło wraz z kolejnym szefem.
Hashem Safieddine padł w izraelskim nalocie na bastion szyickich terrorystów w południowym Bejrucie wraz z całą szurą, czyli najwyższą radą Hezbollahu. Wiele wskazuje na to, że atak nastąpił podczas przekazywania mu schedy po twórcy organizacji, Hassanie Nasrallahu.
Swoboda, z jaką Izraelczycy odcinają kolejne głowy organizacji, będącej przedłużeniem wpływów irańskich w Libanie, pokazuje, że po raz pierwszy od kilku lat ajatollahowie z Teheranu są w strategicznym odwrocie.
Izrael stanął przed historyczną szansą na gruntowne przemeblowanie układu sił w regionie i premier Netanjahu nie zamierza jej zaprzepaścić.
Źródło: Wprost
© ℗
Materiał chroniony prawem autorskim.
Wszelkie prawa zastrzeżone.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Wprost.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Wprost.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.